18 kwietnia
czwartek
Boguslawy, Apoloniusza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Morderstwo było. Śledztwo trwa

Ocena: 0
1380

W mojej ocenie morderstwo ks. Blachnickiego nie zostało dokonane siłami Stasi czy KGB, ale polskimi. - mówi prokurator Michał Skwara, prowadzący śledztwo ws. zabójstwa ks. Franciszka Blachnickiego, w rozmowie z Barbarą Stefańską

fot. Barbara Stefańska

Ksiądz Blachnicki został otruty – wynika ze śledztwa. To drugie postępowanie prowadzone przez IPN, pierwsze umorzono w 2006 r. Co spowodowało, że sprawa została ponownie podjęta?

Poprzedni prokurator prowadzący umorzył postępowanie ze względu na – jego zdaniem – brak dostatecznych danych uzasadniających popełnienie przestępstwa. Przy czym w czasie tamtego śledztwa nie została przeprowadzona sekcja zwłok.

Formalnie wpłynęło pismo od posła Tomasza Rzymkowskiego z prośbą o zbadanie tej sprawy, adresowane do Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN. Wziąłem tę sprawę do kontroli i zdałem sobie sprawę, że wymaga kontynuacji.

 

Pojawiły się jakieś nowe okoliczności?

Powiedzmy, że tak. Ciało księdza zostało sprowadzone do Krościenka w 2000 r. Strona kościelna przeprowadziła sekcję zwłok w 2006 r. Ustalenia z tej sekcji były na tyle ciekawe, że skłoniły mnie do zbadania sprawy ze wszystkimi rygorami wymaganymi w toku postępowania karnego.

 

Śledztwo rozpoczęło się zatem od ekshumacji?

Śledztwo to jest zbiór wielu czynności w różnych kierunkach – przesłuchania świadków, kwerendy archiwalne. Takie czynności były również wykonywane w ramach międzynarodowej pomocy prawnej, ale to wszystko niewiele by dało bez ekshumacji.

Ekshumacja została przeprowadzona w październiku 2020 r. Zwłoki ks. Blachnickiego przewieziono z Krościenka do Szczecina, gdzie pobrano próbki z tkanki kostnej, tkanek miękkich i włosów. Materiał badali biegli z zakresu medycyny sądowej i toksykologii Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie i biegli Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie, który jest instytutem kryminalistycznym. Po pewnym czasie spłynęły opinie wskazujące kierunek dalszych badań. Poza tym równolegle zasięgaliśmy kolejnych opinii toksykologicznych. To wszystko doprowadziło do wydania końcowej, kompleksowej opinii, w oparciu o akta sprawy.

 

Jaka trucizna została użyta?

Jest znana zarówno substancja, która spowodowała śmierć księdza, jak i sposób jej podania. Na razie nie będziemy ogłaszać więcej, gdyż byłoby to przedwczesne. Na konferencji prasowej minister sprawiedliwości również nie podał nazwy substancji. Potocznie mówi się o truciźnie, ale to jest określenie obiegowe; chodzi o ksenobiotyk, substancję chemiczną. Żeby wykluczyć migrację różnych środków chemicznych z gleby do zwłok, pobieraliśmy próbki ziemi z miejsca pierwotnego pochówku ks. Blachnickiego w Niemczech.

 

Śledztwo było też prowadzone na terenie Austrii i Węgier. Dlaczego?

Była zlecona pomoc prawna zagraniczna, która miała na celu pozyskanie materiałów archiwalnych z tamtejszych zasobów archiwalnych.

 

Wyniki śledztwa ogłaszał m.in. minister sprawiedliwości. Jaki był udział ministerstwa w tej sprawie?

Jestem pracownikiem IPN, ale moim przełożonym jest minister sprawiedliwości, prokurator generalny. Prokuratury powszechne i IPN-owskie tworzą jedną prokuraturę w Polsce. A sprawą ks. Blachnickiego zajmuje się pion śledczy IPN, konkretnie ja. Zatem kompetencje ministerstwa i IPN zazębiają się w tej sprawie. Nie mogę wykonywać ważnych czynności bez wiedzy prokuratora generalnego.

 

Instytucje kościelne wsparły w jakiś sposób działania śledczych?

Bp Adam Wodarczyk, postulator procesu beatyfikacyjnego ks. Franciszka Blachnickiego, od początku był otwarty na współpracę z IPN. Udostępnił bardzo dużo materiałów archiwalnych, które również były istotne. Od niego pochodziła informacja, że strona kościelna przeprowadziła sekcję zwłok. W dokumentach kościelnych – co ciekawe – nie było protokołów z tej sekcji, ponieważ zostały utracone albo ukryte. Udało się je odzyskać dopiero z Katedry Medycyny Sądowej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.

 

Dlaczego nie było protokołów?

Dlatego, że agentura w Kościele jest liczna, bardzo dobrze uplasowana i dobrze się ma – wśród księży, osób duchownych, świeckich. Nie było żadnego rozliczenia w Kościele. Konsekwencje tego będziemy ponosili jeszcze przez lata.

 

Wracając do śledztwa, udało się osiągnąć jego cele?

Postępowanie się toczy, więc wiedza na jego temat jest reglamentowana i taka musi pozostać. Celem minimum – który został osiągnięty – było ustalenie, czy doszło do zabójstwa i w jaki sposób zostało dokonane. A plan maksimum to jest po prostu akt oskarżenia – postawienie przed sądem przynajmniej części sprawców. Tak to sobie wyobrażam. Będzie to bardzo trudne. Żeby postawić komuś zarzuty, trzeba mieć zindywidualizowane dowody, że ta osoba popełniła przestępstwo – nie jakaś grupa czy ogólnie komunistyczny wywiad, ale Kowalski. Są pewne poszlaki, dowody do przeprowadzenia. Czas też działa na niekorzyść, minęło już wiele lat od 1987 r.

 

Wiadomo, że ks. Blachnickiego inwigilowali państwo Andrzej i Jolanta Gontarczykowie.

Trzeba to rozróżnić – czym innym jest praca agenturalna, a czym innym dokonanie zabójstwa. Jeśli chodzi o państwa Gontarczyków, pseudonim „Yon” i „Panna”, to byli to niewątpliwie agenci departamentu I MSW PRL, czyli wywiadu cywilnego, którzy zostali przerzuceni do Niemiec. Najpierw funkcjonowali w środowisku Radia Wolna Europa, potem przeniknęli do ośrodka „Marianum” w niemieckim Carlsbergu, gdzie działał ks. Blachnicki. Natomiast z samego faktu, że ktoś współpracował ze służbami, nie wynika, że dokonał zabójstwa. To muszę zastrzec.

Inwigilacje prowadzili funkcjonariusze departamentu I wydziału 11, czyli Wydziału ds. walki z dywersją ideologiczną. Ta walka miała różny przebieg – polegała na pozyskiwaniu informacji, dezinformowaniu, prowadzeniu tzw. działań D, czyli dezintegracji środowiska. Zresztą, całe polskie środowisko emigracyjne było w jakiś sposób stymulowane przez służby PRL-owskie, żeby nie doszło do jakichś głębszych porozumień, skoordynowanej działalności opozycyjnej czy religijnej. W mojej ocenie za zabójstwem stali przedstawiciele państwa komunistycznego. Tylko dlatego IPN może się tym zajmować. Takie było założenie od początku i nie uległo zmianie – wręcz przeciwnie.

W tym przypadku przestępstwo jest kwalifikowane jako zbrodnia przeciwko ludzkości, ponieważ jest motyw religijny i polityczny. Praktyczna konsekwencja takiej kwalifikacji – te zbrodnie się nie przedawniają.

 

Pani Lange, dawniej Gontarczyk, była przesłuchiwana w tej sprawie?

Była przesłuchiwana w czasie pierwszego śledztwa, podobnie jej mąż.

 

Czy można stwierdzić, skąd wyszło zlecenie – z PRL czy np. ZSRR?

Blachnicki był niewątpliwie niewygodny dla ustroju komunistycznego jako takiego, natomiast ja bym przestrzegł przed myśleniem, że wszystko złe pochodzi z zewnątrz. To wcale nie musi tak wyglądać. Historycy mogą sobie pozwolić w tej sprawie na spekulacje, dziennikarze mogą jeszcze więcej, a prokurator musi mieć twarde dowody zgromadzone na gruncie postępowania karnego. Mogę uchylić rąbka tajemnicy, że w mojej ocenie zabójstwo nie zostało dokonane siłami Stasi czy KGB, ale polskimi.

 

Ks. Blachnicki był inwigilowany przez wiele lat, także w czasach stalinowskich. Siedział w więzieniu. Co się stało, że postanowiono się go pozbyć w 1987 r.?

Mam swoje poglądy, ale musiałbym wyjść z roli prokuratora. Natomiast z mojego doświadczenia zawodowego, długoletniej pracy przy śledztwie dotyczącym zamachu na życie papieża Jana Pawła II, wynika, że taka operacja nie jest planowana w pięć minut, ale z dużym wyprzedzeniem, dograniem szczegółów, podziałem ról. Niektórzy wiedzą, w czym biorą udział, a niektórzy być może nie. Ale to już spekulacje. Na pewno była to operacja specjalna przegotowana w dłuższym czasie przez większą grupę ludzi.

 

W jaki sposób pomogły Panu w prowadzeniu śledztwa doświadczenia związane ze sprawą zamachu na Jana Pawła II?

Przede wszystkim pomocna była znajomość archiwaliów, jeśli chodzi o pracę wywiadu, i w miarę płynne poruszanie się w problematyce pracy wywiadowczej. Na ile płynne, trudno mi samemu siebie oceniać. Niewątpliwie na kanwie sprawy zabójstwa ks. Blachnickiego nie zetknąłem się po raz pierwszy z cywilnym wywiadem PRL-owskim ani materiałami przez niego wytworzonymi. O niektóre osoby już wcześniej się „otarłem”, prowadząc sprawę papieską – poprzez teczki personalne, meldunki, szyfrogramy itd. A poza tym zgłębiłem pewną metodę pracy służb komunistycznych, również metodę zacierania śladów, dezinformacji, tworzenia szmeru informacyjnego. Dlatego udało mi się wejść w to śledztwo bez jakiegoś doszkalania się. To takie śledztwo szyte na miarę.

Sprawę papieską prowadziłem osiem lat. 240 tomów akt i niezliczona liczba tomów załączników; materiały polskie, niemieckie, bułgarskie itp. Obecne śledztwo ma tylko 40 tomów akt. Natomiast sprawa jest bardzo poważna, moim zdaniem. W jakimś sensie odnosi się do przemiany ustrojowej 1989 r. Jeżeli dwa lata przed okrągłym stołem dokonuje się zabójstwa politycznego, to można zadawać różne inne pytania. Zabójstwo jest poważnym przestępstwem, ale ta sprawa znaczy coś więcej, niż wydaje się na pierwszy rzut oka…

 

Ma Pan satysfakcję z wykonanej pracy?

Mam, połowiczną. Jestem jeszcze w biegu, śledztwo się nie skończyło. Zapadła decyzja w gronie osób mających władzę nad postępowaniem, żeby na tym etapie podzielić się informacją z opinią publiczną. Natomiast pracujemy dalej. Temat nie jest zamknięty.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter