Łatwość, z jaką we Francji można uzyskać rozwód, pokazuje przepaść dzielącą małżeństwa sakramentalne i związki cywilno-prawne nazywane małżeństwem.
Od początku roku we Francji można się rozwieść bez żadnych sądowych formalności. A ściślej: nie tyle rozwieść, co zarejestrować u notariusza – w formie spisanego aktu – deklarację obopólnej zgody na rozpad małżeństwa. Ma to być zamiennik orzekanych dotąd przez sądy cywilnych rozwodów za porozumieniem stron. Po spisaniu takiego aktu należy już tylko czekać, aż upłynie 15-dniowa karencja wymagana, by „strony małżeństwa” miały czas na ewentualną zmianę decyzji. Potem – jeśli niepełnoletnie dziecko rozstających się rodziców nie wystąpi o sądowe rozstrzygnięcie sprawy rozwodowej – małżeństwo uznaje się w majestacie prawa za rozwiązane.
Rozwód u notariusza to główny zapis przyjętej przez francuskie Zgromadzenie Narodowe 12 października 2016 r. ustawy Justice du XXIe siècle (Sprawiedliwość XXI wieku). Wprowadza ona także m.in. zniesienie sądów karnych dla nieletnich i ustala stałe kary za niektóre wykroczenia drogowe. Jej przyjęcie minister sprawiedliwości Jean-Jacques Urvoas uzasadniał potrzebą „poprawy jakości usług wobec sądzonych”. Inaczej mówiąc: skoro we Francji w 2014 r. orzeczono 123,5 tys. rozwodów, a więc ponad 338 dziennie, i większość z nich za porozumieniem stron, to należy takie rozwody „przyspieszyć i możliwie uprościć”.
Pomysł rozwodu niemal od ręki, polegający na tym, że – jak mówią komentatorzy francuscy – małżeństwo można odwołać lub „odinstalować” jak wcześniej zainstalowany program w komputerze – może pozornie szokować, budzić sprzeciw. Jednak, paradoksalnie, nie powinien dziwić. Pokazuje bowiem dobitnie, jaką naturę i rangę nadaje się dziś tzw. małżeństwom cywilnym, pojmowanym li tylko jako jedna z wielu umów cywilno-prawnych.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 4 (590), 22 stycznia 2017 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 1 lutego 2017 r.