25 kwietnia
czwartek
Marka, Jaroslawa, Wasyla
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

List z Kijowa cz.1

Ocena: 1.1
300

„Do normalności wciąż daleko. Przywykliśmy jednak i uczymy się jak nie dać się pokonać złu wojny” – pisze w kolejnym „Liście z Kijowa” przełożony dominikanów na Ukrainie, o. Jarosław Krawiec OP.

Fot. PAP/Vladyslav Karpovych - Ukraina Izium zniszczenia po rosyjskich atakach

Drogie Siostry, Drodzy Bracia,

na ścianach ulicznego schronu w Chersoniu namalowano ikonę Matki Bożej Orantki. Ten sam wizerunek, który utrwalono na mozaice kopuły Soboru Sofijskiego, jednej z najstarszych i najważniejszych świątyń Kijowa. Niewielkie bezpieczne schronienia z betonu, znajdujące się na przystankach autobusowych, nazywają się po ukraińsku „ukryciem”. Maryja wznosząca obie ręce ku Niebu, w geście oznaczającym nieustaną modlitwę oraz całkowite oddanie się Bogu i zawierzenie Jego woli, staje się teraz naszym „ukryciem”, przypominając mieszkańcom stolicy oraz ostrzeliwanego Chersonia, słowa rozpoczynające popularną w tradycji wschodniej modlitwę akatystu: „O, Waleczna Hetmanko (…); Ty, która posiadasz moc niezwyciężoną, od wszelkich nieszczęść wybaw nas!”

Ten list zacząłem pisać w pociągu z Warszawy do Kijowa. Kolej odgrywa w czasie wojny niezwykle ważną rolę, a dwie kluczowe linie łączące Kijów z Polską przypominają arterie, którymi krew dociera z serca do narządów ciała. Od ponad roku te komunikacyjne szlaki są dla nas arteriami wolności, bezpieczeństwa i międzynarodowej solidarności. Pociągami jeżdżą teraz wszyscy, łącznie z przywódcami światowych mocarstw. Każdy wagon, to swoisty świat w pigułce, a wśród pasażerów, przeważnie kobiet, słychać rozmowy po ukraińsku, rosyjsku, polsku, angielsku a czasem w innych mniej znanych mi językach. Dla części podróżujących Przemyśl, Chełm lub Warszawa, to tylko przystanki w drodze do Europy Zachodniej, Ameryki albo Kanady. Na peronie warszawskiego dworca wschodniego widziałem przed kilkoma dniami ludzi wpadających sobie w ramiona i słyszałem wypowiadane ze wzruszeniem słowa: „Nareszcie razem”. Podobnie było w poniedziałek rano w Kijowie. Tylko, że tutaj, czekającymi z kwiatami byli często żołnierze.

„Co świadczy o tym, że jesteśmy dorośli? Bynajmniej nie wiek, lecz odpowiedzialność za siebie i innych”. Słuchałem z uwagą mądrej homilii podczas udzielania sakramentu bierzmowania. Choć biskup Romuald nie mówił o wojnie, jego słowa, to trafny opis motywacji, którą kieruje się wielu ukraińskich żołnierzy. To właśnie odpowiedzialność za swoich najbliższych, kraj i własną przyszłość sprawia, że wielu z nich dobrowolnie zgłosiło się do służby. Broniąc własnego domu trzeba dorastać szybciej i podejmować dojrzałe wybory. Kiedy Oleksandr Mykhed, zapytał podczas dyskusji w kijowskiej siedzibie stowarzyszenia pisarzy PEN Ukraina, swojego kolegę po piórze i żołnierza Illariona Pavliuka, czemu poszliście na wojnę, ten odpowiedział krótko: "bo to jedyny sposób, by ochronić nasze dzieci". Na sali, niedaleko mnie, siedział jego nastoletni syn. Jestem przekonany, że z dumą słuchał swojego ojca. Nie dziwię się też żołnierzom, że nie wyobrażają sobie życia w totalitarnej rzeczywistości jaka panuje w Rosji. Dlatego walczą, przekonani, że Ukraina tej wojny przegrać po prostu nie może.

Nie udało mi się tym razem pojechać z o. Miszą, s. Augustyną oraz wolontariuszami Domu św. Marcina z misją humanitarną na Chersońszczyznę. Słucham więc ich opowieści o znajomych miejscach i ludziach. To teraz bardzo niebezpieczny region. Rosjanie ostrzeliwują miasto i okoliczne wsie z dużą intensywnością. Dlatego po południu ulice pustoszeją. Marzena, wolontariuszka warszawskiej grupy Charytatywni - Freta, która od blisko roku mieszka w Fastowie, wspomina o niezwykłym spotkaniu w jednej z naddnieprzańskich wiosek. „Zostaliśmy zaproszeni na obiad do ormiańskiej rodziny. W okolicy nie działa żaden sklep, więc ludzie jedzą teraz wszystko, co daje im ziemia i woda. Taki wymuszony powrót do natury. W pewnym momencie przyszła do nas z wielkim wysiłkiem, podpierając się na kulach, starsza kobieta. Ktoś jej powiedział, że do wsi przyjechali Polacy”. Pani Urszula, bo tak ma na imię Polka pochodząca z Drohobycza, trafiła w te odległe strony wiele lat temu razem ze swoim mężem Rosjaninem. Kiedy usłyszała „dzień dobry” w ojczystym języku rozpłakała się. Od prawie 40 lat nie miała okazji rozmawiać po polsku. Wyspowiadała się przed Wielkanocą, która ze względu na sędziwy wiek i trudne wojenne warunki, może być jedną z ostatnich w jej życiu. Pan Bóg potrafi odnajdywać swoje zagubione owieczki.

Wielki Post był dla wielu z nas bardzo aktywny kaznodziejsko. Bracia głosili konferencje i rekolekcje w parafiach i wspólnotach zakonnych w Ukrainie i w Polsce. Rok temu było zupełnie inaczej. Kiedy toczyły się ostre walki o Kijów, a na Lwów, Czortków, Chmielnicki i Charków, czyli tam, gdzie są dominikanie, spadały rakiety, naszą amboną stały się przede wszystkim klasztorne kaplice, a słuchaczami najczęściej ci, którzy wokół nas szukali bezpieczeństwa. Ten Wielki Tydzień zaczęliśmy inaczej. Bardziej normalnie, choć do normalności wciąż daleko. Przywykliśmy jednak i uczymy się jak nie dać się pokonać złu wojny.

(...)

Jarosław Krawiec OP, Kijów, 3 kwietnia 2023 roku, godz. 23.50

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 24 kwietnia

Środa, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem światłością świata,
kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 44-50
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter