25 kwietnia
czwartek
Marka, Jaroslawa, Wasyla
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Ktoś do kochania

Ocena: 0
1421

Tym kobietom trzeba wysłuchania. Kiedy przychodzą do Tuli Luli, przede wszystkim mogą się wygadać. Nikt nie ocenia. Bo nikt nie wie, jak sam zachowałby się w takiej sytuacji. Czasem trzeba je zachęcić do rozmowy – powiedzieć, by się nie wstydziły. Bo po oddaniu dziecka są w swoim środowisku piętnowane.

Wystarczy okazać im człowieczeństwo. Powinny się nimi zajmować ośrodki adopcyjne, ale to do Tuli Luli idą po zrozumienie. Kiedyś trzeba było znaleźć mamę, która zostawiła dziecko i poszła w świat, ale instytucje się poddały. Dotarła do niej Jolanta Kałużna. Sprowadziła ją do Tuli Luli. Nakarmiła, dała kawy. I nie kazała zdjąć butów, czego bezdomna kobieta się wstydziła. Zdecydowała się zrzec się praw do dziecka i wreszcie można było wszcząć procedurę adopcyjną. Jolanta Kałużna pomogła w sądzie. Potem pytano ją, jak zdołała przekonać matkę. A ona po prostu potraktowała ją jak człowieka.

Jolanta Kałużna wie, że wykracza poza standardy. Jeśli mama nie może przyjechać do dziecka, to pracownicy jadą z nim do niej. – To nie są wielkie rzeczy. To kwestia szacunku – mówi.

Pojawiającą się w Tuli Luli biologiczną mamę zachęca delikatnie do dziecka. „Przychodź tu do niego jak najczęściej – mówi. – Pozwól mu cię w sobie rozkochać.” I z jedną mamą się udało. Wystarczyło dać jej wsparcie – nic więcej.

 

Kto mi wypełni noce i dni

Z 21 dzieci, które od października 2016 r. przewinęły się przez Tuli Luli, jedno wróciło do domu, dwoje jest w hospicjum, dwoje trafiło do rodzin zastępczych. Siedmioro – do adopcji. Niektóre rodziny adopcyjne wciąż utrzymują kontakt z ośrodkiem.

Opiekunki robią dzieciom zdjęcia, notują pierwszy ząbek, pierwsze siadanie, pierwszy kroczek. Przechowują „bransoletki” ze szpitala. Cała ta historia może trafić do rodziców adopcyjnych – jeśli tylko zechcą ją przyjąć. Niektórzy wolą odciąć przeszłość. I to też trzeba uszanować.

Potencjalni rodzice adopcyjni zwykle przychodzą trzy razy. Rozmawiają z psychologiem i terapeutą. Słuchają historii dziecka, mamy. Dowiadują się o postępach i diagnozach psychologicznych dziecka. Ale tego wszystkiego dowiedzieli się już w ośrodku adopcyjnym. Tu przyjeżdżają głównie do dziecka. Za ostatnim razem muszą zdecydować, czy zabierają je na zawsze. Trzy spotkania to może mało. Ale jeśli byłoby ich więcej, dziecko by się przywiązało. I niezabrane znów poczułoby się odrzucone.

Rodzice adopcyjni bywają podenerwowani, nieporadni – ale nikt ich tu nie ocenia. Zachowują się jak zakochani. Czują motyle w brzuchu, pędzą na spotkanie jak szaleni. Elżbieta Krupińska nie widziała, by kobieta była dzieckiem zachwycona, a mąż przychodził tu tylko dla niej. Oboje pragną dziecka i tak samo wchodzą z nim w relację.

Nie słuchają, gdy mówi im się o podejrzeniu choroby. Że ma wąskie usta? To najpiękniejsze usta na świecie! A one mogą świadczyć o płodowej chorobie alkoholowej. Tłumaczy się to rodzicom bardzo delikatnie. Ale nie ma ukrywania prawdy.

Takie ośrodki jak łódzkie Tuli Luli są w Polsce jeszcze dwa: w Otwocku i w Gliwicach. Ktoś powie: mało. Jolanta Kałużna uważa jednak, że nie powinno być ich wcale. Tak samo jak domów dziecka. – Przede wszystkim dziecko powinno mieć szansę powrotu do rodziców biologicznych – mówi. – Należy im się wsparcie, pomoc w wychodzeniu z patologii. Ale jeśli to niemożliwe, powinno jak najszybciej trafić do rodziny zastępczej lub adopcji. I tym rodzinom także należy się nieustanne wsparcie. Niestety, w Polsce go brakuje.

Jolanta Kałużna przez 15 lat była psychologiem w domu dziecka. Dziś w gabinecie przyjmuje byłych podopiecznych. Wtedy nie mówiło się o zaburzeniach przywiązania, tym bardziej się ich nie leczyło. Jolanta Kałużna przecierała szlaki. Zaburzenia czy choroby zawsze starała się i stara zdiagnozować, nie ukrywać ich przed rodzicami adopcyjnymi, a także walczyła i walczy o dziecko do końca. A w Tuli Luli – również od początku.

 
Interwencyjny Ośrodek Preadopcyjny Tuli Luli działa od 1 października 2016 r. Opiekuje się dziećmi w wieku od trzech dni do roku. Ma sześć czteroosobowych domowych pokoików. W każdym z nich jest bujany fotel dla opiekunki. W ośrodku są też sala integracji sensorycznej i gabinet do rehabilitacji. Rodziny biologiczne i adopcyjne mają do dyspozycji pokój gościnny, kredens kuchenny, okrągły drewniany stół. Ozdobą izolatki są lusterka.
Dziećmi zajmuje się blisko 15 stałych opiekunek w systemie 12-godzinnym i ok. 20 przeszkolonych wolontariuszek. Pracownicy Tuli Luli angażują się też w uregulowanie sytuacji prawnej dzieci i prowadzą grupę wsparcia dla rodziców adopcyjnych.
Teren pod ośrodek Tuli Luli dała Fundacja Gajusz, działa on pod jej szyldem, a finansuje go Samorząd Województwa Łódzkiego.
 
PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Absolwentka polonistyki i dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim, mężatka, matka dwóch córek. W "Idziemy" opublikowała kilkaset reportaży i wywiadów.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 25 kwietnia

Czwartek, IV Tydzień wielkanocny
Święto św. Marka, ewangelisty
My głosimy Chrystusa ukrzyżowanego,
który jest mocą i mądrością Bożą.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Mk 16, 15-20
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter