Dzieci wbrew różnym opiniom chcą lubić szkołę
„Zupełnie nie wiem, moja kochana, jak to teraz będzie! Co tym dzieciakom mówić, w jakim świetle im to przedstawiać?! Przecież oni poszaleli tam u góry, tyle tego, kto to ma czytać?! A te dyrektorki! A ta nowa od matematyki, przecież groza jakaś!”.
Tak, tak: rok szkolny się zaczął i to nie byle jaki. Rok reformy! W najbliższą przyszłość patrzę z niepokojem: jakie będą te tygodnie i pewnie miesiące rozpoczynającego się właśnie nowego roku. Ale to nie reforma wzbudza mój niepokój – jako niegdyś uczennica potem mama uczniów i teraz ich babcia przeżyłam już niejedną i nie będę nikomu wmawiać, że to wszystko pestka. Ale jednak widać gołym okiem, że to nie reforma lub jej brak są tym, co dziecku w wieku szkolnym szkodzi najbardziej.
Toteż przedmiotem mojej troski są dzieci, starsze i młodsze, którym nie tyle reforma zaszkodzi, co raczej rodzice, babcie z dziadkami i inni krewni, swoim niepohamowanym narzekaniem, gadaniem, najczęściej pozbawionym argumentów omawianiem i wręcz międleniem tematu, a wreszcie niekontrolowaną licytacją, u kogo jest najgorzej.