Jestem ozdrowieńcem. Przeszedłem COVID bez komplikacji dzięki amantadynie. Sądząc po randze osób zaangażowanych w dyskredytowanie tego leku, mam wątpliwości czy wyniki badań nad jego skutecznością w zwalczaniu COVID ujrzą światło dzienne?
fot. www.pixabay.comZbyt wiele głów musiałoby polecieć. Pamiętacie państwo pewnego profesora, który w programie Bogdana Rymanowskiego w Polsacie nazwał leczenie amantadyną przestępstwem? I nagle miałoby się okazać, że lek był, a członkowie Rady Medycznej przy Premierze RP z jakiś powodów zabraniali go stosować? I wstrzymywano badania nad nim? Kto wziąłby na siebie wówczas odpowiedzialność za przepełnione szpitale i za ludzi umierających tysiącami w szpitalach? W skali umieralności na COVID Polska znalazła się ostatnio na pierwszym miejscu w Europie!
Dla ścisłości: nie zaraziłem się w kościele, ani w redakcji. Tam uważałem. Nie zaraziłem też nikogo. Zaraziłem się od swojego wyjątkowo gościnnego Proboszcza na kawie! Objawy pojawiły się w Wielki Piątek późnym wieczorem. Rano w Wielką Sobotę rano miałem już 39,5 C. natychmiast wziąłem amantadynę - sprowadzoną z zagranicy na niecałe 8 Euro. Znalazłem lekarkę, która zgodziła się poprowadzić kurację. (Bardzo jej dziękuję!) W Wielkanoc wieczorem temperatura spadła do 37,3 C. Potem było coraz lepiej. Jestem już po izolacji. Osłuchanie lekarskie wykazało, że nie ma śladów w płucach. Nikogo do niczego nie zachęcam dzielę się tylko doświadczeniem moim i kilkunastu znajomych, którym amantadyna pomogła. Przy okazji nie byliśmy obciążeniem dla budżetu państwa i dla służby zdrowia. Ale dostawcy specyfików po 10 tys. zł za dawkę dla pacjenta też na nas nie zarobili... Dr. Włodzimierza Bodnara z Przemyśla przedstawię do paru nagród, do których mogę to zrobić.