29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Koniec niepłodności

Ocena: 0
8332
Jeśli chcemy rzetelnie uprawiać medycynę, powinniśmy zapoznać się z naprotechnologią, żeby wiedzieć, o co naprawdę chodzi w płodności – przekonują lekarze ginekolodzy.
Doktor Tadeusz Wasilewski, kierownik kliniki Napromedica w Białymstoku, usłyszał o naprotechnologii – metodzie leczenia niepłodności, opracowanej przez amerykańskiego ginekologa prof. Thomasa Hilgersa – kiedy porzucił pełną sukcesów pracę w dziedzinie in vitro. W pewnym momencie dotarło do niego, że stosując sztuczne zapłodnienie, niszczy ludzkie życie. Pół roku później wszedł w naprotechnologię.

– Wcześniej nie znałem tej metody. Nie przypuszczałem, że umiejętność obserwacji cyklu daje tak ogromną wiedzę i że można stosować tak szeroką formę diagnostyki, która rzeczywiście jest skuteczna – przyznaje. – Ponad 30 lat temu, gdy powstał program in vitro, zaczęto zaniedbywać diagnostykę, bo wydawała się już niepotrzebna. A przez te lata w medycynie nastąpił olbrzymi postęp. Ochronna medycyna prokreacyjna, której częścią jest naprotechnologia, korzystając ze współczesnych osiągnięć medycznych, próbuje dokładnie zdiagnozować przyczyny niepłodności małżeńskiej i zastosować odpowiednie narzędzia, aby im przeciwdziałać – tłumaczy. Ochronna medycyna prokreacyjna obejmuje wiedzę nie tylko z zakresu ginekologii, ale też wielu innych dziedzin, np. endokrynologii, alergologii, gastroenterologii, andrologii czy stomatologii, a także chirurgii i mikrochirurgii antyzrostowej.

Zielony czy biały

Państwo Elżbieta i Bogusław Stejkowscy zawsze chcieli mieć czwórkę dzieci. Po kilku latach starań okazało się jednak, że z powodu choroby męża szanse na poczęcie są bardzo małe. Zdecydowali się na adopcję, lecz ośrodek wydał im decyzję odmowną. Programu in vitro nie brali pod uwagę. – W tej kwestii ważne jest dla mnie nie tylko stanowisko Kościoła, ale też to, co ja osobiście sądzę. Nie chciałem, żeby ktoś grzebał w organizmie mojej żony i zapładniał ją, uważałem to za obrzydliwe – argumentuje Bogusław. Gdy usłyszeli o naprotechnologii, chcieli spróbować tej metody jako ostatniej szansy. Trafili do Instytutu Rodziny w Warszawie. Przez pierwsze pół roku uczestniczyli w spotkaniach z instruktorem, który uczył ich obserwacji cyklu na podstawie Modelu Creightona. – Metoda nie jest skomplikowana, wymaga tylko codziennej rzetelnej obserwacji śluzu kobiety: w jakich dniach się pojawia, jaki ma kolor i konsystencję – tłumaczy Elżbieta. Mąż też jest zaangażowany w metodę: do niego należy zapisanie wyniku w karcie za pomocą odpowiedniego symbolu i przyklejenie naklejki w danym kolorze. – Na zielono oznaczamy dni, w których współżycie nie powinno się wiązać z poczęciem, a na biało – kiedy poczęcie może się udać. W dniu oznaczonym literką P prawdopodobieństwo wystąpienia owulacji jest największe – wyjaśnia Bogusław, pokazując wypełnioną kartę.

Po kilku miesiącach zgłosili się do lekarza, który na podstawie kart obserwacji zlecił odpowiednie badania. Elżbieta została poddana zabiegowi usunięcia ognisk endometrialnych, później podawano jej zastrzyki z hormonami. – Nie stwierdzono u mnie poważnych dysfunkcji, ale w związku z chorobą męża trzeba było sprawić, że będę bardziej płodna, żeby zwiększyć szanse na poczęcie – tłumaczy. Gdy po dwóch latach leczenie nie przyniosło efektu, zrezygnowali z niego, nadal jednak prowadzili obserwacje cyklu. Po kilku miesiącach nieoczekiwanie począł się ich syn. Dziś Henio ma ponad rok, a jego rodzice myślą o kolejnym dziecku. Dwanaście lat zmagań z niepłodnością wiele ich nauczyło i umocniło ich relację małżeńską. – Teraz wiemy, że nawet najcięższe próby nie są w stanie nas pokonać – zwierzają się.

Jasne i logiczne

Państwo Aneta i Piotr Bącalowie także są pod opieką Instytutu Rodziny. Ich córeczka Weronika ma już czternaście miesięcy, poczęła się po kilku miesiącach leczenia. Zanim jej rodzice dowiedzieli się o naprotechnologii, przez trzy lata bezskutecznie starali się o dziecko. Nie ukrywają, że pogodzenie się z niepłodnością było dla nich bardzo trudne. W pewnej chwili Anecie przeszło przez myśl, że jedyną szansą dla nich może być in vitro. Oboje postanowili jednak, że nie chcą z niego skorzystać. – In vitro jest trochę nielogiczne. Skoro natura wymyśliła, że do komórki jajowej ma dotrzeć jeden najsilniejszy plemnik, to na jakiej podstawie ktoś obserwujący plemniki przez mikroskop decyduje, który z nich ma być zwycięzcą? – zastanawia się Piotr.

Naprotechnologię cenią ze względu na bardzo indywidualne podejście do każdego pacjenta. – Wszystkie badania i leczenie były nakierowane na to, co się aktualnie działo w moim organizmie. Z obserwacji cyklu wynikało, że owulacja występuje u mnie w 11. dniu cyklu, a nie tak jak u większości kobiet w 14., dzięki czemu wiedziałam, którego dnia powinnam wykonać badania – tłumaczy Aneta. Wiele dały im grupowe spotkania z psychologiem, odbywające się w klinice. – Ważne było dla nas poczucie, że nie jesteśmy sami, poznaliśmy osoby, które miały podobny problem – mówią.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter