Dzisiaj w przedszkolu Betlejem. Kolędują Małemu niemal równie mali.
Nela nie ma jeszcze trzech lat i jest milczącym aniołem ze skrzydłami prawie większymi od niej samej. Razem z niewiele starszymi stoi przy drewnianym żłóbku z bezcenną zawartością. Maryja-Ludwika, mnąc niemiłosiernie rąbek błękitnej satynowej szatki, oznajmia drżącym z przejęcia głosem Józefowi-Maksowi, że „Jezus się urodził od Boga zesłany”. Pastuszkowie Kacper z Grzesiem składają Dzieciątku w darze „piękne jabłuszko i z lukru serduszko”, potykając się o własne kapcie, a anielski chór w składzie: Ania, Zuzia i Tosia z wrażenia połyka co drugą sylabę. Dla wszystkich to pierwsza, a dla wielu może nawet jedyna rola w życiu. W żadnym tam przedstawieniu – w jasełkach! Tak długo ćwiczona, w domu i w przedszkolu, i nadal nie do końca opanowana. Gdyby nie suflerka pani wychowawczyni, nie wiadomo, czy ktokolwiek pamiętałby języka w gębie. Trema robi swoje. Bo też co to za chwila!
Ale publiczność nie musi się wykazywać wyrozumiałością – jest po prostu wniebowzięta. Ze wzruszenia również jej odbiera mowę, którą odzyskuje dopiero, by w wielkim finale razem z dziećmi zaśpiewać kolędę. Takie sceny rodzicielskie serce chciałoby zatrzymać w żywym albumie pamięci, zachować na zawsze: przejętą buzię, błyszczące oczy, drobne ciałko, gesty i miny, powagę w cienkim głosiku – całą tę tak dobrze znajomą i jedyną w swoim rodzaju ukochaną postać. Emocje towarzyszące przeżyciu chwili przecież małej i zwyczajnej, i tak bardzo ulotnej. Bo każdy, nawet Bóg, był dzieckiem tylko na krótko.
Niby to tylko jasełka, ale z wyraźnym przesłaniem. Po świecie hulają wiatry zmian, lecz tutaj, pod tym naszym dachem jeszcze jakby wszystko według dwutysiącletniego porządku. Wciąż Jezus, kolęda i te coroczne powroty do dzieciństwa, bez których chyba trudniej byłoby sobie dawać radę z dorosłością.
***
Felietony publikowane w cyklu "Obrazki na Boże Narodzenie" znajdziesz pod hashtagiem "Obrazki na Boże Narodzenie" i na stronie głównej w sekcji "Rodzina i życie".