Przynależność do wojska była dla Polaków jedyną możliwością opuszczenia Związku Sowieckiego.

W 1941 r. gen. Władysław Anders dostał zadanie stworzenia armii polskiej składającej się z Polaków wywiezionych bezprawnie przez Sowietów w głąb komunistycznego imperium, zwolnionych na mocy umowy Polski z ZSRR (układ Sikorski–Majski), zawartej po napaści III Rzeszy na jej dotychczasowego sojusznika. Dowodzoną przez Andersa Armię Polską na Wschodzie uzupełniały szkoły junackie – placówki dla młodzieży działające na podstawie regulaminu wojskowego, z obowiązkowym umundurowaniem, musztrą itp. Była to formacja do tej pory nieznana w polskim szkolnictwie. Została powołana w maju 1942 r., a więc jeszcze przed ewakuacją z ZSRR. Na szczególną uwagę zasługuje jedyna tego typu szkoła dla dziewcząt – Szkoła Junaczek, z czasem przemianowana na Szkołę Młodszych Ochotniczek (SMO). Nauka w niej oznaczała dla dziewcząt przynależność do wojska, co było jedyną możliwością opuszczenia Związku Sowieckiego.
Pierwszą lokalizacją SMO było miasteczko Karkin-Batasz w Uzbekistanie, a komendantką została Teodora Sychowska, która kierowała placówką aż do jej zamknięcia w 1948 r. Początkowo przewidywano maksymalnie 800 uczennic, jednak szybko ten stan został przekroczony, bo ani komendantka Sychowska, ani pozostałe nauczycielki nie miały serca odmawiać dziewczętom przyjęcia do szkoły. Uczennice były do nich odsyłane z punktów zaciągu wojskowego, do których docierały z sierocińców czy z delegatur polskich powstających na terenie Związku Sowieckiego. Były wynędzniałe z powodu głodu, ciężkiej pracy i długiej tułaczki. Śmiertelność w początkowym okresie była zatrważająca, a rekonwalescencji nie sprzyjał klimat. Dość powiedzieć, że Karkin-Batasz tłumaczy się jako Dolina Śmierci. W porze letniej temperatury sięgały tam nawet 70 stopni Celsjusza! Mimo to nauczycielki podjęły się trudu prowadzenia lekcji. Brakowało wszystkiego. Zamiast w ławkach uczennice siedziały pod drzewami. Na całą szkołę był tylko jeden zdobyczny egzemplarz „Pana Tadeusza”, do tego przydział 500 ołówków, 1 paczki kredy i 15 notesów. Nawet w takich warunkach zajęcia szkolne pomagały młodzieży i kadrze porządkować czas.
SZKOŁA OBOK BAZYLIKI
Wszystko było prowizoryczne w oczekiwaniu na ewakuację, która wcale nie była taka oczywista. Sowieci wiele robili, by zatrzymać Polaków. Gdy ostatecznie doszło do ewakuacji, Szkoła Młodszych Ochotniczek tułała się jeszcze po Bliskim Wschodzie, aż w 1944 r. osiadła w Nazarecie, gdzie została do 1947 r. Był to najdłuższy i najstabilniejszy okres w dziejach szkoły. Struktura placówki była taka jak w przedwojennej Polsce: składała się ona ze szkoły powszechnej, gimnazjum dającego małą maturę i liceum, na koniec którego zdawało się dużą maturę. Była sprofilowana tak, żeby dać młodym kobietom jak największe szanse na usamodzielnienie się po wojnie. Funkcjonowały więc licea: humanistyczne, pedagogiczne i administracyjno-handlowe oraz Jednoroczny Kurs Spółdzielczo-Handlowy, stworzony głównie z myślą o młodych kobietach, które w wyniku przerwy w nauce spowodowanej zsyłką były zbyt dorosłe, by ukończyć liceum. Z czasem kurs przekształcił się w Gimnazjum Kupieckie, które działało równolegle do Gimnazjum Ogólnokształcącego.
Gimnazjum i liceum były rozlokowane w zabudowaniach należących do Kustodii Ziemi Świętej wokół bazyliki Zwiastowania Pańskiego oraz naprzeciwko głównego do niej wejścia – w miejscu obecnego domu dla pielgrzymów Casa Nova. Były tam: internat dla dziewcząt, sale lekcyjne, świetlice do wspólnego odrabiania lekcji, pokoje kadry, a nawet pokoje gościnne dla odwiedzających uczennice rodziców – część dziewcząt miała w armii jedno, a czasem oboje rodziców, którzy odwiedzali je podczas przepustek. Brakowało natomiast porządnego miejsca do prowadzenia zajęć sportowych. Co prawda w Nazarecie było ogólnodostępne boisko i początkowo dziewczęta z niego korzystały, wzbudzało to jednak sprzeciw bardziej konserwatywnej części arabskiej społeczności miasta. Wynikało to głównie ze stroju ćwiczących dziewcząt. Polowe mundurki miały krótkie spodenki, a spod furażerek wystawały włosy, co część miejscowych uznawała za nieobyczajne. Uczennice musiały się więc ograniczyć do ćwiczeń na tarasie i w ogrodzie.
Poza tym jednak młode Polki cieszyły się sympatią wielu miejscowych. Wywoływały ciekawość, a ich wojenne losy budziły współczucie. Arabscy skauci organizowali na przykład wspólne ogniska, by móc się wzajemnie lepiej poznać. Dziewczęta wraz z sąsiednią męską szkołą junacką prowadziły też teatr, w którym wystawiały m.in. „Wesele” Wyspiańskiego czy „Halkę” Moniuszki. Przedstawienia odbywały się w szkołach albo koszarach oddziałów polskich i alianckich. Wśród publiczności byli zarówno Polacy i inni alianci, jak i ludność lokalna.
Szkoła powszechna była nieco oddalona od Szkoły Młodszych Ochotniczek i działała w zasadzie niezależnie od niej, przez co zyskała przydomek „Wygwizdowo”. Dyrektorkę szkoły powszechnej Zofię Lisowską nazywano nawet żartobliwie „panią Wygwizdowa”. Uczennice „Wygwizdowa” po ukończeniu szkoły płynnie przechodziły do kolejnego, gimnazjalnego etapu.
DRAJWERKI I STUDENTKI
Dopóki trwała wojna, absolwentki liceum czasem zostawały w szkole jako wychowawczynie w internacie czy nauczycielki młodszych klas. Najczęściej jednak przechodziły do czynnej służby wojskowej w Pomocniczej Służbie Kobiet (PSK), gdzie kończyły dodatkowe kursy, głównie medyczne albo prawa jazdy na ciężarówki. Te ostatnie nazywano drajwerkami. Polskie Pestki – bo takie określenie przylgnęło do członkiń tej formacji – zasłynęły z kierowania ciężarówkami w bitwie pod Monte Cassino. Tylko nieliczne młode kobiety kontynuowały edukację na studiach wyższych, najczęściej w Bejrucie. Dopiero po zakończeniu wojny więcej Polek podjęło studia w stolicy Libanu – z własnej inicjatywy lub w wyniku skierowania ich tam przez dowództwo.
Rok 1945 to jeszcze jeden ważny rozdział w życiu szkoły. Została do niej oddelegowana grupa uczestniczek powstania warszawskiego. Po jego upadku 1700 Polek Niemcy umieścili w obozie koncentracyjnym w Oberlangen w północno-zachodniej części III Rzeszy. Wyzwolone przez żołnierzy gen. Stanisława Maczka, zostały przetransportowane do Włoch. Młodzież w wieku szkolnym gen. Anders rozlokowywał w różnych placówkach edukacyjnych przy polskim wojsku. Czterdzieścioro dziewcząt skierował do nazaretańskiej SMO, by zdały tam maturę (wśród nich była Wanda Traczyk-Stawska „Pączek”).
Dziewczęta, które w okupowanej Polsce często należały do podziemia, a w powstaniu brały udział w walkach i dosłużyły się już stopni wojskowych, były nad wiek dojrzałe. Ich rówieśnice, które doświadczyły sowieckich wywózek, były przygnębione i raczej wycofywały się z życia społecznego. Nazaret połączył dwa różne oblicza okupacji polskich ziem. Uczennice uczestniczki powstania podkreślały, że czas okupacji niemieckiej i późniejsze doświadczenie powstania przyzwyczaiły je do wewnętrznego buntu i działania w kontrze do władz okupacyjnych. Podporządkowanie się podziemnemu i powstańczemu dowództwu było jednak czymś innym niż konieczność przestrzegania regulaminu szkoły i dostosowania się do monotonnego rytmu zajęć. Wejście w ten nowy wymagało od nich dużo pokory. Wyrzeczenia w pewnym stopniu rekompensowała im możliwość noszenia munduru bez lęku o życie. Jako że większość z nich miała stopnie wojskowe, szybko powierzono im kierowanie drużynami harcerskimi. W integracji z pozostałymi uczennicami i specyfiką szkoły pomagały im wycieczki krajoznawcze i do miejsc świętych oraz obozy wakacyjne. Szkoła starała się maksymalnie wykorzystać czas – nie tylko na naukę, lecz także na wychowanie oraz poznawanie otaczającego świata.
DOKĄD WRACAĆ?
Po zakończeniu wojny było przesądzone, że na terenie mandatu brytyjskiego powstanie państwo Izrael, a alianci będą musieli opuścić Palestynę. Szkoła Młodszych Ochotniczek, podobnie jak inne alianckie placówki, w 1947 r. została przeniesiona do Anglii. Kształciły się w niej już tylko 404 uczennice. Zanim ostatecznie zamknięto szkołę, odbyły się jeszcze dwie matury, obie w 1948 r., by ostatnim uczennicom dać szansę na dalszą edukację.
Przed przeniesieniem alianckich placówek do Anglii związani z nimi ludzie mieli wybór: wyjechać na Wyspy Brytyjskie, wrócić do ojczyzny lub wyemigrować do jeszcze innych krajów. Kadra i absolwentki Szkoły Młodszych Ochotniczek stanęły przed prawdziwym dylematem: szkoła kształciła przecież specjalistki, które po zakończeniu wojny miały odbudowywać ojczyznę. Jednak komunistyczna władza, narzucona powojennej Polsce przez Sowietów, a także zaanektowanie Kresów Wschodnich przez Związek Sowiecki sprawiły, że absolwentki nie miały dokąd lub nie chciały wracać – obawiały się więzienia lub kolejnej wywózki. Większość więc wybierała emigrację. Wiele z nich zostało osiedlonych w dawnych koloniach brytyjskich w Afryce. Na powrót zdecydowała się część z dziewcząt z powstania warszawskiego. Tęsknota za stolicą, o którą walczyły, okazała się silniejsza od strachu przed represjami.