Szpital jest miejscem, gdzie nabywa się ludzkiej i Bożej mądrości – widzenia świata przez pryzmat cierpienia, odchodzenia. - mówi ks. Arkadiusz Zawistowski, krajowy duszpasterz służby zdrowia, w rozmowie z Ireną Świerdzewską
fot. Irena ŚwierdzewskaCzy na oddziale szpitalnym człowiek potrzebuje jeszcze sakramentów, wizyty kapelana?
Człowiek chory, przykuty do łóżka, doświadczający bólu i cierpienia, szuka nadziei. Jest otwarty na wspólną modlitwę, błogosławieństwo. Na przyjęcie sakramentów również, przy czym musi być do tego przygotowany, nie mieć też ku temu przeszkód.
Opieka duszpasterska nad chorymi ma wymiar nie tylko sakramentalny. Jest też posługą dobrego słowa, towarzyszenia. Nic w tym zakresie się nie zmieniło. To bardzo potrzebne chorym. Na to czekają, sami o to proszą, kiedy przychodzą do kaplicy bądź są przyprowadzani przez najbliższych.
Po pandemii kaplice szpitalne opustoszały. Czy coś się zmienia?
Pandemia spowodowała, że ludzie wcześniej gorliwi w wierze zaczęli poprzestawać na transmisjach Mszy Świętej. Teraz chcą wrócić, przeprosić Boga za swoje grzechy, przyjąć Komunię, uczestniczyć we Mszy. Daje się zauważyć ożywienie religijne, nie tylko wśród osób starszych.
Kiedy odwiedzam placówki medyczne i opiekuńcze w Polsce, księża kapelani mówią, że przy kaplicy szpitalnej potrafi stworzyć się mała parafia – z personelu medycznego, osób przychodzących z zewnątrz, pacjentów, którzy wracają tu po hospitalizacji. Tworzą się więzi ludzkie i chrześcijańskie między nimi.
Kapelani odwiedzają wszystkie sale szpitalne czy na zaproszenie?
Mogą wejść na wszystkie oddziały, sale chorych, oczywiście z uwzględnieniem wymogów bezpieczeństwa epidemiologicznego. Wiadomo, że czasem spotykają się z obojętnością czy niechęcią pacjentów. Obecnie wielu pacjentów przychodzi do szpitala na dwa–trzy dni. Jeśli ktoś zostaje dłużej – tydzień, dwa, trzy – poznajemy te osoby bliżej, one się otwierają i wtedy łatwiej dotrzeć do nich z posługą duchową.
Jak wygląda dzień kapelana szpitalnego?
Dzień nie zawsze jest taki sam. Spokojniejszy rytm widać w szpitalach, w których nie ma SOR-u. W szpitalach dużych, na sześćset czy tysiąc łóżek, ciągle coś się dzieje. W godzinach pracy w szpitalu cały czas jesteśmy do dyspozycji chorych. Robimy „obchód” po salach. Rozmawiamy z pacjentami i personelem medycznym – tam, gdzie ich zastaniemy, także na korytarzu. Czasem są to dłuższe rozmowy, czasem tylko pozdrowienia. Lata doświadczenia pokazują, jak zaplanować „obchód”, gdzie są ważne punkty, na które nie może zabraknąć czasu podczas wędrówki po oddziale.
Jest też element osobistej modlitwy kapelana przed Panem Jezusem, wtedy się powierza różne osoby, sprawy, wydarzenia. A najistotniejszym punktem dnia jest celebracja Eucharystii z udziałem pacjentów. To czas, w którym Bóg włącza się w boleść człowieka, jego bezradność i kruchość ludzkiego życia.
W orędziu na tegoroczny Dzień Chorego papież Franciszek zwraca uwagę na samotność człowieka starszego i chorego.
Samotność jest zjawiskiem złożonym, nie da się go jednostronnie opisać. Jedni pacjenci mówią, że jest im trudno, czują się opuszczeni w chorobie. Inni ukrywają swoją samotność, nie nawiązują kontaktu, np. rozwiązują krzyżówkę, patrzą w smartfon. Usprawiedliwiają swoich bliskich, zajętych pracą, rodziną.
Jeśli pacjent poddawany jest procedurom medycznym bez rozmowy, bez szukania porozumienia, jeśli kontakt jest powierzchowny, to taki człowiek jeszcze mocniej przeżywa samotność. Kiedy może wypowiedzieć swój ból, lęk, rozterki, wyżalić się – to jakby odjęto mu połowę ciężaru, który dźwiga.
Czego więc oczekuje chory?
Towarzyszenia mu w chorobie. Także od nas, kapelanów. Chory człowiek pragnie, by go zapytać, czy dzisiaj czuje się trochę lepiej, czy dobrze spał, czy miał apetyt, czy ktoś go odwiedził. Oczekuje uśmiechu, dobrego słowa: „Dziś ma pani takie pogodne oczy”. Bywa też, że pacjent jest umęczony chorobą i nie ma ochoty na rozmowę, chce tylko, żeby dać mu spokój. Trzeba to uszanować i przyjść innego dnia.
Czy choroba zbliża do Boga?
Na pewno ma wymiar pedagogiczny, niejako wychowuje człowieka. Jeden z pacjentów powiedział, że choroba uczy go pokory. Uświadamia mu, że jest zależny od innych, nie może sam sobie poradzić, potrzebuje pomocy. Choroba jest czasem refleksji, przewartościowania życia. Pacjenci zadają sobie pytania o przyszłość albo robią rachunek sumienia i patrzą, co mogliby w życiu zrobić lepiej, z kim dojść do zgody i pojednania. Przy łóżku chorego pojawiają się osoby, które dawno nie miały z nim kontaktu.
Widzimy, jak ważne jest przebaczenie w godzinie śmierci. Mieliśmy przypadek umierającego pacjenta. Jego odchodzenie trwało długo, ciało umęczone było zabiegami medycznymi z aparaturą wspomagającą funkcjonowanie. Umarł spokojnie dopiero wtedy, gdy pojawiła się jego żona, z którą był po rozwodzie, a relacje między nimi były złe.
Czasem przez ludzkie przemyślenia dokonuje się przewartościowanie, prowadzące też do tęsknoty za Bogiem. Człowiek zaczyna odkrywać, że Jezus jest boskim Lekarzem, który chce mu pomóc, do którego może się zwrócić.
Jaka jest dziś pozycja kapelana w szpitalu?
Kapelan stanowi część zespołu medycznego. Jeśli jest komunikatywny, otwarty na nawiązywanie kontaktów i podtrzymywanie relacji, to jest szanowany przez personel medyczny. Po kilku czy kilkunastu latach pracy jest bardzo zżyty z zespołem. Trudno sobie wyobrazić, żeby mogło kapelana zabraknąć. W zakładach pracy, jakimi są szpitale, nawiązują się między nami relacje. Potrzebne jest wzajemne docenianie się, zauważenie ciężkiej pracy lekarzy i pielęgniarek – kolegów i koleżanek, bo tak możemy o sobie mówić.
Oczywiście, zawsze znajdzie się w dużej społeczności jakaś grupa osób obojętnych czy negatywnie nastawionych, niechętnych kapelanom, ale nie ma między nami walki, boksowania się. W szpitalu spotykamy się z wielkim bólem i cierpieniem, wszyscy jesteśmy nakierowani na pomoc naszym chorym siostrom i braciom. Nie należy doprowadzać do konfliktowych czy niezręcznych sytuacji, które utrudniałyby i tak ciężką pracę w szpitalu. Trzeba też pamiętać, że wcześniej czy później każdy z nas może być pacjentem.
Jak Ksiądz ocenia dostępność opieki duszpasterskiej w szpitalach i ośrodkach opiekuńczych?
Ustawa o prawach pacjenta zakłada taką dostępność. W każdym oddziale powinna być umieszczona informacja o tym i o posłudze kapelana. Docieranie do chorego ułatwia nam informacja od rodziny, że na danym oddziale jest nowy pacjent, że potrzebuje rozmowy, sakramentów. Personel medyczny współpracuje z kapelanem, pomagając mu dotrzeć do chorych zainteresowanych opieką duszpasterską.
Czy stan duchowy człowieka może mieć wpływ na przebieg choroby?
Wskazują na to amerykańskie badania, ale też te wykonane w Polsce. Kondycja duchowa pacjenta ma duży wpływ na dochodzenie do zdrowia. Osoba wierząca ma większą motywację do angażowania się w proces leczenia, współpracę z zespołem medycznym, mobilizowanie swojego organizmu. Widać tu siłę modlitwy i oddziaływanie łaski Bożej.
Czego Księdza uczy kontakt z chorymi?
Wkrótce minie dwadzieścia lat mojego duszpasterstwa w służbie zdrowia. Mam za sobą doświadczenia poznania wspaniałych i ciekawych ludzi, towarzyszenia im w różnych dramatach, w chorowaniu i zdrowieniu. Otrzymuję wielką lekcję, by być człowiekiem większego pokoju i cierpliwości. Szpital jest miejscem, gdzie nabywa się ludzkiej i Bożej mądrości – widzenia świata przez pryzmat cierpienia, odchodzenia. Spotkanie z chorym jest apelem o miłość cierpiącego brata i siostry. Wciąż ćwiczę się w rozdawaniu tej miłości.