Rzeź Woli zapowiadała eksterminację stolicy, zgodnie z wytycznymi Hitlera z 1 sierpnia 1944 r. przekazanymi przez Himmlera, że „każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców. Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy”. Główny dowódca rzezi, kat Woli gen. Heinz Reinefarth, był przez lata cenionym burmistrzem Westerland na wyspie Sylt. W ubiegłym roku delegacja tego miasteczka przyjechała 1 sierpnia przeprosić warszawiaków za jego zbrodnie.
Dziś wiemy, że w ciągu kilku dni zamordowano wtedy – na małym obszarze, we fragmencie dzielnicy – od 30 do 60 tys. całkowicie bezbronnych ludzi, w tym kobiet i dzieci. Przytłaczająca większość ofiar pozostała bezimienna.
Książka „Rzeź Woli. Zbrodnia nierozliczona” Piotra Gursztyna o tym opowiada. Autor, znakomity publicysta związany z tygodnikiem „Do Rzeczy”, wykonał gigantyczną pracę, zbierając i analizując rozproszone relacje świadków. I choć może to kogoś zdziwi, jest to pierwsza taka pozycja na ten temat, pierwsza próba syntezy tej zbrodni, zrealizowanej w ciągu kilku zaledwie dni, „w środku Europy, w jednej z metropolii”. Ale też autor nie ukrywa, że sam był zdumiony, odkrywszy, że takiej książki nikt jeszcze nie napisał.
Piotr Gursztyn z setek dokumentów, relacji, notatek w powstańczej prasie stworzył spójną relację, z jednej strony chronologiczną, z drugiej zaś „topograficzną”. Idziemy z autorem przez konkretne ulice, a nawet kamienice oraz miejsca takie jak słynny Szpital Wolski i jego załoga. Chronologię znaczą tytuły rozdziałów: od „przedwojennej Woli ” – za którą dodatkowe wyrazy uznania – przez kolejne dni powstania, aż do „ocalonych, ofiar i sprawców”. Edmund Baranowski „Jur” z batalionu „Miotła”, który 19 lat swojego życia spędził na Woli, mówi: „Bardzo wielu żołnierzy Zgrupowania Radosław tak jak ja patrzyło z ogromnym przerażeniem na to, co się dzieje. Tam byli nasi bliscy, rodziny, sąsiedzi, koledzy. Byliśmy bezsilni”. Jakbym słuchała swojego teścia z tegoż zgrupowania, chłopaka z Obozowej.
„Chłopak z Woli” to był kiedyś w Warszawie symbol jednoznaczny: hardy, bitny, pracowity, honorowy. Piotr Gursztyn w pełni zasłużył na to miano, nie dlatego że mieszka na Woli. Książkę zadedykował swojej córce, żeby wiedziała, skąd przychodzi. Mam nadzieję, że książka zbierze najważniejsze literackie i historyczne nagrody, z nagrodą miasta Warszawy włącznie. I będzie jedną z najważniejszych książek o Powstaniu Warszawskim.
Piotr Gursztyn, „Rzeź Woli. Zbrodnia nierozliczona”, wydawnictwo Demart, Warszawa 2015
Barbara Sułek-Kowalska |