Wypalenie zawodowe to złożone zjawisko indywidualne i społeczne. Można jednak powiedzieć, że tak jak inne trudne momenty życia, jej korzenie sięgają poczucia braku sensu i celowości życia.
Sens życia jest tak ważną kwestią, że powstała nawet specjalna szkoła terapii, zwana logoterapią. Jej twórca, Viktor Frankl, dobrze wiedział, że to jedno z najważniejszych, jak nie najważniejszy niekiedy, komponent życia każdego człowieka.
Poza sensem życia jest jeszcze celowość życia. Oznacza ono posiadanie pewnego pomysłu na swoje życie, pewnego rodzaju nastawienia, dążenia i pragnień, które są na tyle silne, że mogą stać się motorem napędowym.
W tym kontekście warto przytoczyć książkę Philip Sheldrake, Pragnienia. Ukryte źródło duchowości. Pragnienie staje się naszą siłą, sprawia, że chce nam się żyć. Jeśli realizujemy nasze pragnienia, realizujemy siebie, swoją osobowość, swoje JA, czy teleologiczny i aksjologiczny wymiar człowieka, mówiąc językiem filozofii.
Ale jest coś, co przeszkadza nam w realizacji sensu czy celu życia. To wadliwe wychowanie. To wychowanie, a raczej socjotechnika życia rodzinnego, w którym rodzice żyją obok dzieci, a dzieci obok rodziców. Nauka, zdobywanie doświadczenia, nawet jeśli pomagają w rozwoju, to gdy są realizowane w izolacji, stworzą człowieka może elokwentnego lub też wysokiej klasy specjalistę, ale w sferze emocjonalnej, osobowość apatyczną, nierozumiejącą związków międzyludzkich. Dzieci mogą nauczyć się wielu kwestii, ale gdy rodzice nie rozmawiają z nimi i nie tłumaczą im związków, jakie są między różnymi sferami życia, ich pociechy mogą w przyszłości mieć poczucie pustki i niespełnienia.
Dbając o relacje, dbajmy przede wszystkim o czas, który przeznaczamy dla naszych bliskich. Nie czas, który poświęcamy (jakby z przymusu, z wielkim trudem), ale z chęcią i poczuciem, że w ten sposób wychowamy osoby w pełni jej potencjału intelektualnego, emocjonalno-poznawczego i społecznego.