W ramach cyklu audycji „Sztuka dialogu” na temat umiejętności słuchania z dr. hab. Karolem Samselem literaturoznawcą, filozofem z Uniwersytetu Warszawskiego, rozmawia Piotr Otrębski.

Piotr Otrębski: Dzisiaj porozmawiamy o słuchaniu, właściwie o umiejętności słuchania. Zacznę od cytatu: „Słuchaj, dzieweczko, ona nie słucha”. Oczywiście bez kontekstu całego wiersza Mickiewicza. Poprzestańmy na tym, czy zdarzało się panu być w takiej sytuacji, że witamy się z kimś, wyciągamy rękę, ten ktoś się przedstawia i już po chwili nie pamiętamy, jak się nazywa, bo nie przyswoiliśmy sobie tych informacji.
Karol Samsel: Oczywiście, nieraz znajdowałem się w podobnej sytuacji. No cóż, to oczywiście jest kwestia naszej inteligencji interpersonalnej, ale wydaje mi się, że wówczas uruchamiamy cały teatr sytuacji międzykomunikacyjnych, teatr interakcji, aby to zrekompensować.
To niezręczność.
Niezręczność, bo to jest oczywiste, że prawda wyjdzie na jaw. To jest oczywiste, że to imię chyłkiem zapomniane, wynurzy się trochę w ciemności jak złodziej. Myślę, że to, czym możemy powetować ten nagły brak zainteresowania dla osoby, z którą dialogujemy, to właśnie teatr i okazanie jej zainteresowania. Kontakt wzrokowy, specjalny ton głosu. Zarówno pan redaktor, jak i ja dysponujemy głosem radiowym, więc to nas w jakiś sposób utrzymuje przy naszych słuchaczach łatwiej. Wybacza nam się takie winy jak zapomnienie imienia.
Czasami można wygrać bardzo dużo, a czasami wiele stracić.
Tak jak mówię, to jest poniekąd kwestia gry, ale z drugiej strony to jest też kwestia tego, że czasami naprawdę nie idzie o to, które imię zapamiętamy, a które zapomnimy, ale o sytuację komunikacyjną, o pieczołowitość, pielęgnowanie kontekstu. Jeśli zapomnieliśmy kontekst dialogu, musimy znaleźć teatralny sposób, aby to powetować. Musimy ten dialog zainscenizować i albo to potrafimy, albo nie. To jest oczywiście kwestia naszej umiejętności, wrażliwości i inteligencji emocjonalnej.
Są tacy, którzy twierdzą, że małomówność jest pewnego rodzaju cnotą, inni, a może ci sami powiedzą, że umiejętność słuchania to już wręcz pierwszy stopień do świętości. Oczywiście trochę naigrywam się, ale co pan na to? Umiejętność słuchania jest wymagająca.
Chyba najbardziej rzeczywiście chodzi o słuchanie i wsłuchiwanie się. To też jest sprawa mistrzów. Najlepsze wywiady rzeki biorą się ze wsłuchiwania się w siebie obydwu stron. To znaczy, jeśli Bolecki dyskutuje z Miłoszem czy Herlingiem-Grudzińskim, to jest naprawdę tak samo istotne, jak Herling wsłuchuje się w Boleckiego, jak i Bolecki w Herlinga. Mówię tutaj o takich dziełach sztuki, jakim są wywiady-rzeki.
Podstawowy błąd dziennikarzy pytających jest taki, że przychodzą na wywiad i odczytują pytania-skarpetki, zupełnie nie wsłuchując się w to, co…
Mówi rozmówca. Nie wykazują zainteresowania drugim człowiekiem.
Często trzeba podążyć za tym, co właśnie powiedział rozmówca i poruszyć poboczne wątki.
Najciekawsze jest to, że nie zawsze jesteśmy w stanie. To znaczy, musimy mieć poczucie, że nasze kompetencje, nasza wrażliwość, sposób ukierunkowania też naszej inteligencji mogą sprawiać, że nie jesteśmy w stanie podążyć za słuchaczem. To jest coś równie ludzkiego jak błyskotliwa i erudycyjna dyskusja na wyżynach z kimś, kto dorównuje naszej wrażliwości czy elokwencji. Chodzi też o ten teatr, o którym wspominałem na samym początku, trzeba umieć grać w tym teatrze. To także przyznanie się do własnych słabości, również słabości nie podążania.
------------------------------
Tekst pochodzi z cyklu audycji „Sztuka dialogu” wyemitowanym na kanale Salve NET www.youtube.com/salvenet
Projekt sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego w ramach Rządowego Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelskich NOWEFIO na lata 2021-2030.