24 kwietnia
środa
Horacego, Feliksa, Grzegorza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Indie: delhijskie metro łączy społeczności

Ocena: 4.3
764

W 2010 roku delhijskie metro rozrosło się do sześciu linii. Z dnia na dzień czas podróży w jednym z największych miast świata radykalnie się zmniejszył. Jedni zyskali nowe możliwości pracy, inni – studiów. Społeczności żyjące w koloniach zaczęły się odwiedzać.

fot. BOMBMAN via Foter.com / CC BY

W godzinach szczytu skrzyżowanie Hauz Qazi w starym Delhi jest okiem cyklonu. – Najgorzej jest w piątki, wtedy trudno się przebić przez tłum, bo ludzie idą do meczetu Dżami Masdżid na modlitwę – Pawan Lal, 25-letni mieszkaniec tej dzielnicy, z trudem przekrzykuje klaksony. – Tutaj ulice są wąskie i zatłoczone, droga zawsze zajmuje dużo czasu – dodaje, sprawnie wymijając pędzącą rikszę rowerową.

– Kiedyś, jak człowiek mieszkał w starym Delhi, to tylko tutaj szukał pracy. Odkąd jest metro, można szukać już wszędzie – cieszy się Pawan, który znalazł pracę przy rozładunku na międzynarodowym lotnisku im. Indiry Gandhi. – Metrem z Chawri Bazar dojeżdżam do pracy w mniej niż pół godziny – dodaje, stając na schodach prowadzących do stacji podziemnej kolejki.

Lotnisko leży 18 km od starego Delhi. Lal mówi, że musi być w pracy na czas, bo inaczej go wyleją. – Dobra praca. Płacą znacznie lepiej niż tragarzom w starym Delhi – opowiada. Już nie słychać tumultu ulicy, peron stacji Chawri Bazar jest jednym z najgłębiej położonych w sieci delhijskiego metra. Leży 30 m poniżej poziomu ulicy.

Pawan prowadzi do bramek metra. Przed nimi stoją skanery prześwietlające bagaż. Trzeba też przejść przez bramkę wykrywacza metalu, która często nie działa, lecz zaraz czeka żołnierz z podręcznym urządzeniem. Niedbałym ruchem sprawdza pasażera i droga wolna na peron. Na ważniejszych stacjach, jak przesiadkowa Rajiv Chowk w centrum Delhi, wojskowi uzbrojeni w broń maszynową kryją się za małą barykadą.

Pawan jedzie żółtą linią do stacji Nowe Delhi i przesiada się na ekspresową linię na lotnisko.

Pierwszą, czerwoną linię spinającą brzegi rzeki Jamuna, oddano do użytku w 2002 r., a cztery lata później, specjalnie na Igrzyska Wspólnoty Narodów, uruchomiono ekspresową linię na lotnisko i fragment żółtej linii pod starym Delhi. Prawdziwa rewolucja przyszła jednak w 2010 r., kiedy można było już podróżować sześcioma liniami, w tym całą żółtą, biegnącą z położonego na południe od stolicy miasta satelickiego Gurgaon aż na północ Delhi. Obecnie metrem codziennie porusza się ok. 2,8 mln pasażerów. Cała sieć liczy 218 km.

– Gdyby nie metro, rodzice nigdy by się nie zgodzili, żebym studiowała – mówi PAP Neha Kaur z okolic miasteczka Sultanpur, leżącego przy stacji o tej samej nazwie. – Kampus Uniwersytetu Delhijskiego leży na drugim końcu miasta i dojazd byłby dla mnie niebezpieczny – tłumaczy 20-letnia studentka ekonomii.

Stację Sultanpur wybudowano nad ruchliwą aleją prowadzącą do Gurgaon. Neha zawsze idzie na czoło składu, gdzie pierwszy wagon jest zarezerwowany wyłącznie dla kobiet. – Nikt się na mnie nie gapi, czuję się tutaj swobodnie i bezpiecznie. A to ważne dla kobiety w Delhi – podkreśla.

– Była o to wielka wojna z rodzicami. Kilka razy pojechaliśmy razem na uniwersytet i dali się przekonać. Gdyby nie metro, pewnie siedziałabym teraz w domu – dodaje. Dla Nehy ważna była też cena przejazdu, ledwie 40 rupii (ok. 2,30 zł) za liczącą 25 km podróż, bo na autoriksze nie byłoby jej stać.

– Najlepsze, że na studiach poznałam koleżanki z Manipuru i Nagalandu. Nikogo wcześniej z tego regionu Indii nie znałam – podkreśla. Opowiada z uśmiechem, że dziewczyny, które mieszkają w północnym Delhi, zaprosiły ją do siebie do domu. Przyznaje, że wielu kolegów z jej dzielnicy wyzywa osoby z Manipuru od Chińczyków, bo mają podobne rysy twarzy. – Teraz wiem, że to fajne osoby i Indusi, jak my wszyscy. Wiem, co one czują, gdy słyszą takie wyzwiska – dodaje.

– Dla mnie odkryciem była wyprawa do dzielnicy Bengalczyków – opowiada PAP Sonam Lama, 40-letni Tybetańczyk mieszkający w Madżnu Ka Tilla na lewym brzegu Jamuny. – Pojechałem metrem ze stacji Vidhan Sabha do stacji Nehru Place, a potem rikszą do CR Park, gdzie jest ich kolonia – opowiada dodając, że nigdy nie jadł tak dobrej ryby jak w tamtym miejscu. Bengalczyk nie wyobraża sobie posiłku bez ryby.

– Nigdy bym tam nie pojechał, gdyby nie było metra. Dawniej to był za duży wysiłek – tłumaczy Lama. – Potem zacząłem jeździć po całym mieście – mówi. Jego ulubionym miejscem stały się ogrody Lodhich w centrum Delhi. Podoba mu się przyroda oraz czyste i podlewane przez cały czas trawniki wśród grobowców z ery Wielkich Mogołów.

– Nigdy bym nie pomyślał, że Delhi może być tak piękne. Do ogrodów na piknik schodzi się w weekend niemal całe miasto, każda społeczność! – kończy.

Z Delhi Paweł Skawiński (PAP)

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 24 kwietnia

Środa, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem światłością świata,
kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 44-50
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter