Z sejmu rozbiorowego w 1773 r. w powszechnej świadomości żywa jest jedna scena: Tadeusz Rejtan własnym ciałem grodzący drogę do wejścia na salę sejmową. Ten gest przysłonił starania innych posłów, cierpliwie starających się ugrać dla Rzeczypospolitej, ile tylko się dało.
Zapewne i o Rejtanie niewielu z nas by pamiętało, gdyby nie obraz Matejki: poseł z sumiastymi wąsami, w kontuszu i ze szkaplerzem na piersi, uosabia sarmacką tradycję i bezsilność szlachty, próbującej ratować Rzeczpospolitą. Drugi uwieczniony na obrazie sarmata, Franciszek Salezy Potocki, wychodzi zmieszany, przewracając fotel. Leżący mebel to symbol upadku Polski, a postać Potockiego wskazuje na odpowiedzialność rodzin magnackich za rozbiory. Niemal wszyscy na obrazie przedstawieni są jako łajdacy lub tchórze – marszałek sejmu Adam Poniński grozi Rejtanowi rosyjskimi żołdakami, król i prymas nie okazują zainteresowania sytuacją. Inni patrzą z zaciekawieniem lub nawet rwą włosy z głowy, ale nikt nie solidaryzuje się z Rejtanem – ostatnim prawdziwym patriotą. Tylko na dalszym planie widać chłopca unoszącego szablę i konfederatkę, zapowiedź przyszłych bohaterskich zrywów.
Matejko starał się w jednej scenie oddać cały dramat upadku Rzeczypospolitej. Musiała na tym ucierpieć historyczna precyzja przekazu. W 250. rocznicę podpisania przez sejm I rozbioru Rzeczypospolitej warto przyjrzeć się rzeczywistym postawom bohaterów tych wydarzeń. Pozwoli to zobaczyć, do jak różnych działań mogły prowadzić patriotyczne motywacje.
PRZYGOTOWANIA
Decyzja o rozbiorze Rzeczypospolitej zapadła w Petersburgu jesienią 1770 r. i była wynikiem rozmów między Rosją a Prusami. Do realizacji udało się jeszcze włączyć Austrię. We wrześniu 1772 r. na audiencji u króla Stanisława Augusta Poniatowskiego ambasadorowie trzech mocarstw złożyli deklaracje rozbiorowe i zażądali zwołania sejmu, który miał je potwierdzić. Król odmawiał, mimo że obce wojska zajęły już tereny zaborów i groziły wejściem w głąb kraju. Dopiero niemal zupełne zignorowanie problemu przez kraje europejskie przesądziło sprawę – Stanisław August zwołał na 19 kwietnia sejm, który miał zatwierdzić rozbiory.
Zgodnie z ówczesnym ustrojem sejm poprzedzały sejmiki, na których powiaty wybierały swoich przedstawicieli. Wiele sejmików nie wybrało posłów, ogłaszając tylko protest przeciw zaborom. W innych zbojkotowanie obrad przez patriotycznie nastawioną szlachtę doprowadziło do wybrania posłów posłusznych Petersburgowi. Przed wiekiem znany historyk Józef Szujski w pracy poświęconej Rejtanowi obarczył częściową odpowiedzialnością za rozbiory tę szlachtę, kierującą się patriotycznymi motywami, ale ogarniętą „paraliżem bezwładności politycznej”.
Szlachcie powiatu nowogródzkiego taka postawa była obca. Wybrano tam posłów i opatrzono instrukcją bronienia całości kraju z narażeniem życia i mienia. Wśród nich wybrany został Tadeusz Rejtan.
POSEŁ Z NOWOGRÓDKA
Ambasadorowie nie szczędzili pieniędzy, obietnic i gróźb, żeby zwołany sejm uprawomocnił rozbiory. Podstawową sprawą było ominięcie liberum veto, które pozwalało jednemu szlachcicowi zerwać obrady. W tym wypadku to destrukcyjne prawo mogło posłużyć dobrej sprawie. Istniał jeden sposób, żeby sejm podejmował uchwały większością głosów – trzeba było zawiązać na sejmie tzw. konfederację. 16 kwietnia, trzy dni przed rozpoczęciem sejmu, opłacani przez rosyjskiego ambasadora spiskowcy podpisali akt konfederacji. Właśnie przeciwko temu aktowi zaprotestował Tadeusz Rejtan. Razem z dziesięcioma innymi posłami okupował izbę sejmową, nie dopuszczając oddanego całkowicie Rosjanom Adama Ponińskiego do objęcia władzy marszałkowskiej. Protest wstrzymywał działanie sejmu przez trzy dni. Trzeciego dnia, gdy Poniński bezprawnie zamknął obrady, Rejtan rzucił się pod nogi wychodzącym posłom, prosząc, by zostali na sali. To właśnie był ten gest, który przeszedł do historii. Posłuszni Ponińskiemu posłowie przechodzili ponad leżącym Rejtanem.
Rejtan i towarzysze, mimo gróźb, pozostali w izbie na znak, że Poniński nie miał prawa przerwać obrad. Zdobyli tym szacunek rosyjskich polityków, a jeden z generałów imperium miał nawet powiedzieć o Rejtanie: „On godzien, aby z wszystkich zdjąć ordery i jemu na piersiach zawiesić”. Następnego dnia ambasador rosyjski zagroził Stanisławowi Augustowi, że jeżeli nie przyłączy się do konfederacji, do stolicy wkroczy 50 tys. żołnierzy. Król się poddał, a Rejtan wyjechał z Warszawy i nie uczestniczył dłużej w obradach.
KUNKTATORSTWO
Sprawa zawiązania konfederacji pokazuje taktykę, jaką przyjął Stanisław August wobec żądań potężniejszych sąsiadów. Starał się sprzeciwiać tak długo, jak tylko było można bez strat dla Rzeczypospolitej. Rosjanie tej taktyki nie rozumieli. Ambasador rosyjski pisał nawet do Petersburga: „To, co mnie ogólnie zdumiewa w postawie króla, zważywszy niedostateczne zdecydowanie jego poczynań politycznych, przypominających złośliwości drobnego kauzyperdy, to ton godności i wielkości, który spotyka się w jego przemowach. Mówi, jakby miał 300 000 żołnierzy pod bronią”. Rzeczpospolita, która miała wówczas około 16 tys. wojska, w żaden sposób nie mogła oprzeć się agresji trzech imperiów. Król, przyjmując postawę pełnego godności oporu, starał się osiągnąć dwa cele: po pierwsze, pokazać światu, że zabory są gwałtem na Rzeczypospolitej, po drugie, uczynić z uciążliwej dla zaborców opozycji kartę przetargową, żeby zyskać choć drobne ustępstwa.
Na fali patriotycznego wzmożenia po manifestacji Rejtana nawet niektórzy posłowie, którzy wydawali się siedzieć w kieszeni rosyjskiego ambasadora, poparli politykę oporu Stanisława Augusta. Król w zamian za cesje terytorialne zażądał uznania suwerenności Rzeczypospolitej, wymarszu obcych wojsk i korzystnych układów handlowych. Mocarstwa odpowiedziały wprowadzeniem szwadronów do Warszawy. Groźby oraz kolejne tysiące dukatów przeznaczone na łapówki doprowadziły do tego, że niewielką większością głosów udało się raz jeszcze zmienić tryb działania sejmu. Tym razem prawo do negocjowania i zatwierdzania układów miała mieć tylko delegacja posłów, wskazywanych głównie przez rosyjskiego ambasadora.
DROBNE ZWYCIĘSTWA
Izba poselska do końca starała się odwlec podpisanie traktatów rozbiorowych, jednak pod wpływem gróźb ostatecznie podpisała je 30 września 1773 r. Ze 112 posłów tylko 11 sprzeciwiło się zaborowi. Wobec tej niezaprzeczalnej porażki wszystkie patriotyczne wysiłki na tym sejmie można by uznać za bezowocne. Postawa Rejtana stała się przynajmniej symbolem. Czy udało się cokolwiek osiągnąć Stanisławowi Augustowi i wspierającym go posłom?
Doprowadzenie zaborców do użycia siły było w pewnym sensie zwycięstwem opozycji. Uczestnicy negocjacji mogli później przedstawić opinii publicznej – w Rzeczypospolitej i w Europie – że do oddania terytorium doszło wbrew woli narodu i z pogwałceniem jego praw. Posłowie opozycji, którzy uczestniczyli w negocjacjach, skrzętnie punktowali wszystkie sytuacje, w których marszałek Adam Poniński i inni rosyjscy stronnicy łamali prawa Rzeczypospolitej. Zbierali w ten sposób argumenty za nielegalnością sejmu rozbiorowego, na wypadek gdyby Rzeczypospolitej udało się kiedyś odzyskać podmiotowość. Królowi twarda postawa dała lepszą pozycję w dalszych negocjacjach z zaborcami na temat reform ustrojowych.
Zasadne wydaje się pytanie, czy te drobne w gruncie rzeczy zdobycze warte były hańby podpisania rozbiorowego traktatu. Nawet jeśli tak było, nie znajdzie się chyba artysta zdolny przedstawić ich cierpliwy wysiłek tak atrakcyjnie, jak Matejce udało się odmalować szlachetny gest Rejtana.