Wybieram się właśnie na Mszę Świętą z okazji urodzin najstarszej autorki naszego tygodnika, czyli pani Haliny Cieszkowskiej ps. „Alika”.
Poznałyśmy się, kiedy tylko „Idziemy” powstało, i byłyśmy zdziwione, że dopiero wtedy. Pisywałam przecież o sprawach, w których pani Cieszkowska brała udział – nie tylko o Powstaniu Warszawskim i losach jego żołnierzy, ale także o Muzeum Powstania Warszawskiego, w którego tworzenie nasza autorka jako żołnierz tegoż powstania czynnie się angażowała, czy o Warszawie, której jest ona znawczynią i miłośniczką, czemu teraz daje wyraz i na naszych łamach. Nasza autorka wciąż się też udziela w Ośrodku Historii Najnowszej „Karta”. Zawsze pełna życzliwości, uśmiechu i nawet humoru, bo jak może być inaczej w przypadku osoby, która – bodaj jako jedyna – napisała wzruszającą książeczkę „Uśmiech na barykadzie”; zainteresowanych lekturą wciąż przybywa. Fundacja Kościuszkowska, wydawca, miała ją udostępnić dla wszystkich na stronie internetowej, trzeba więc sprawdzać i szukać.
Już jakiś czas temu spotkał mnie ten zaszczyt, że mogę się zwracać do naszej autorki-seniorki per Alika – powstańczym imieniem zarezerwowanym dla rodziny i przyjaciół. Ale piszę o tym nie po to, by się chwalić, lecz by dać wyraz przekonaniu, że przyjaźń z najstarszymi spośród grona krewnych i przyjaciół jest czymś wspaniałym. Że ich obecność pośród nas jest czymś wspaniałym. Że Pan Bóg fantastycznie to zaplanował – choć powszechnie uważa się co innego, a mianowicie, że Panu Bogu właśnie z tą starością to się zupełnie nie udało. A to nieprawda! Bo mimo kłopotów zdrowotnych czy wręcz permanentnych dolegliwości – co innego jest sednem. Owszem, na przykład sprawne nogi należą do najważniejszych elementów „wyposażenia” człowieka, i wiedzą o tym ludzie znacznie od Aliki młodsi. Ale jej przykład pokazuje, że chodzi o coś innego.
Nasza autorka kończy właśnie dziewięćdziesiąt sześć lat, co wyrażone cyframi – 96 – daje zabawną możliwość odwrócenia tej liczby, i Pani Jubilatka z tego korzysta. Żartuje, że nie ma wyjścia i musi jakoś „zaczarować” w ten sposób swoje kolana, żeby dalej jej służyły. Bo Alika lubi wyjść z domu i być obecna tam, gdzie się coś dzieje: w życiu parafialnym, w sprawach powstańczych, w dziennikarskich. Lubi ludzi i jest ciekawa świata – to właśnie uważa za najważniejsze. Tym nas zaraża, i to właśnie jest najcudowniejsze!!!
Cóż byśmy poczęli my, młodsi o pokolenie – dwa – trzy, bez nich właśnie, tych sędziwych dam, seniorów i weteranów! I nie chodzi tylko o ich pamięć, z której zresztą powinniśmy korzystać, ile wlezie i zapisywać ich opowieści. Ale chodzi też o umiejętność spojrzenia na świat i jego sprawy, ważne i mniej ważne, o dystans do błahostek, o miłość do najbliższych, do Polski i Pana Boga, którą Alika z taka czułością, dyskrecją i siłą nam przekazuje. O to wszystko, co nam dają.
Ach, Aliko, żyj sto dwadzieścia lat! W twórczej sile i radości życia! Bez Ciebie, Twej wiary w sens naszej pracy – co by „Idziemy” zrobiło?!