28 marca
czwartek
Anieli, Sykstusa, Jana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Dziesięcioletni przestępcy?

Ocena: 0
2659

– Czym się kończą nieprzemyślane eksperymenty edukacyjne, widać na przykładzie dzieci posłanych zbyt wcześnie do szkół – mówi Mikołaj Pawlak, Rzecznik Praw Dziecka.

fot. arch. RPD

Z Mikołajem Pawlakiem, rzecznikiem praw dziecka, rozmawia Barbara Wiśniowska

Znany jest Panu temat dzieci, które teraz są w czwartej klasie, a zostały posłane do szkoły jako sześciolatki?

Znam temat, niestety, z ciemnej strony – tymi dziećmi zaczęły się zajmować sądy rodzinne. Lawinowo wzrosła skala agresji, nagle pojawiło się tyle problemów wychowawczych, że zaalarmowali mnie sami sędziowie. Największe kłopoty zaczęły się w zeszłym roku szkolnym 2017/2018, kiedy rocznik 2008 poszedł do IV klasy. Zanim te sprawy dotarły do sądów, zanim sędziowie się zorientowali, że sprawy się powtarzają, mijały kolejne miesiące. Dlatego dopiero w styczniu tego roku sędziowie zaczęli mi zgłaszać, że mamy duży problem z określonymi rocznikami uczniów. Przeanalizowaliśmy to z ekspertami i doszliśmy do wniosku, że posłano do szkół dzieci nieprzygotowane, nieprzygotowani byli także nauczyciele i pedagodzy. Cały system był nieprzygotowany. Autorzy takiej reformy edukacji najwyraźniej nie przewidzieli jej długofalowych skutków.

Przez trzy pierwsze lata w szkole, w okresie nauczania początkowego, dzieci jeszcze jakoś dawały sobie radę. Ale w czwartej klasie zaczyna się prawdziwa szkoła, od uczniów wymaga się więcej, i dzieci przestały panować nad emocjami. Nie dają rady płynnie czytać, nie opanowują materiału, przerwy między lekcjami są dla nich za krótkie, a lekcje za długie. Reagują więc agresją, zaczynają się bić, nawet rzucać krzesłami w klasie. Puściliśmy za małe dzieci do wyższego etapu edukacji i wychowania.

To tylko rok różnicy!

Rok różnicy w tym wieku to przepaść – te dzieci nie powinny być w IV klasie, tylko w III. Szczególnie widać te problemy w dużych miastach, w dzielnicach blokowych, w olbrzymich szkołach po tysiąc czy 2 tys. uczniów. Stykają się ze sobą dzieci z różnych środowisk, z rodzin z problemami, niestety, także tych patologicznych. Takie dzieci nie mogą liczyć na pomoc rodziców czy opiekunów, a ponieważ nauczyciele sobie z ich problemami także nie radzą, dzieci są praktycznie pozostawione same sobie. Pojawia się niekontrolowana agresja. Pedagodzy z nią walczą, ale skala ich przerosła. Ostatnią deską ratunku jest więc sąd, nauczyciele proszą o wgląd w sytuację rodzinną „trudnych” uczniów, o zalecenia opiekuńcze. Ale sądy też nie pomogą, jeśli nie ma współpracy z rodzinami.

Czy we wcześniejszych latach dzieci nie trafiały przed sąd? Jaka jest skala problemu?

Trafiały, ale były to pojedyncze przypadki. Czasami jakieś dziecko podpaliło stóg siana i policjant, zamiast upomnieć rodziców, skierował sprawę od razu do sądu. Czasami kończyło się nadzorem opieki społecznej. Ale nigdy skala takich spraw nie była tak duża, jak dzisiaj opowiadają mi sędziowie rodzinni. Dzisiaj mamy do czynienia z całymi grupami takich uczniów, z całymi klasami, z całymi rocznikami. Nie mam jeszcze dokładnych statystyk; zaalarmowani przez sędziów, jesteśmy w trakcie zbierania informacji. Pierwsze zestawienia powinny pojawić się w połowie roku. Ale pamiętajmy, że sprawy sądowe dotyczą tylko części dzieci, co nie oznacza, że pozostałe sobie radzą. Nauczyciele przyznają nam, że problem jest, i to duży, ale nie chcą o tym mówić oficjalnie – bo to były błędy w przygotowaniu reformy, błędy przy opracowywaniu programu i błędy w szkoleniu samych pedagogów. Problem społeczny dotyczy w jednym roczniku prawie 400 tys. dzieci, w dwóch rocznikach to już około 800 tys. dzieci nieprzygotowanych emocjonalnie. Na szczęście w kolejnych rocznikach rodzice mogli już wybrać, czy posłać sześciolatka do szkoły, czy pozostawić w zerówce.

Jak pomóc tym dzieciom, rodzicom i szkołom?

Powinniśmy rozpocząć debatę specjalistów, nauczycieli, kuratorów i rodziców, jak poradzić sobie z tym problemem. To nie jest wina dziecka, że jest roztrzepane, że krzyczy, tupie, nawet bije, bo nie chce siedzieć przez 45 minut w ławce, bo nie daje sobie rady z nauką. Ono nie powinno jeszcze być w tym miejscu. Problem już znamy, ale recepty jeszcze nie mamy. Padają różne głosy, np. aby zostawiać te dzieci na drugi rok w tej samej klasie. Ale przecież zawiązały się już przyjaźnie, dzieci miały spędzić ze sobą kilka lat, a nagle mają zostać rozdzielone? Powstaną podziały między rodzicami, między dziećmi. Ta sprawa – wprowadzenie zupełnie nieprzemyślanego obowiązku posłania sześciolatków do szkół – pokazuje, jak ważne jest dobre przygotowanie każdej zmiany programowej, systemowej. Jak ważne jest przewidzenie skutków długofalowych. Ci, którzy kilka lat temu pozytywnie opiniowali wprowadzenie tego programu, dziś powinni się z tego tłumaczyć. Czy w ogóle wzięli pod uwagę, jak bezduszne tryby edukacji wpłyną na emocje tych dzieci, ich psychikę, wrażliwość?

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 28 marca

Wielki Czwartek
Daję wam przykazanie nowe,
abyście się wzajemnie miłowali,
tak jak Ja was umiłowałem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 13, 1-15
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter