29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Dzieciństwo wyklęte

Ocena: 0
7588
Najmłodszy z więźniów politycznych PRL miał zaledwie cztery lata. Zamknięto go za… współpracę ze zbrojnym podziemiem!
Janusz Niemiec

– Nauczyłam się kłamać w życiorysie, otoczyłam się murem. Nawet dzisiaj, w wolnej Polsce, wciąż się boję. Wciąż nie wiem, kto przyjaciel, a kto farbowany lis – mówi Magdalena Zarzycka-Redwan, córka Stefanii i Władysława Zarzyckich, działaczy podziemnej organizacji Wolność i Niezawisłość. Jej matka, ciężko pobita przez funkcjonariuszy UB w ósmym miesiącu ciąży, zmarła przy porodzie. Ojciec odsiadywał wieloletni wyrok.

– Coraz więcej wiemy o ostatnich żołnierzach wolności, ale dziś mało kto pamięta o tym, że państwo komunistyczne prześladowało nie tylko ich samych, ale także ich rodziny. Największymi ofiarami bezdusznego systemu były dzieci – mówi Kajetan Rajski, młodziutki (21 lat) autor książki „Wilczęta. Rozmowy z dziećmi Żołnierzy Wyklętych”. – Zbierając materiały do najnowszej książki, przeprowadziłem wiele rozmów z dziećmi działaczy niepodległościowego podziemia. Wszystkie te rozmowy miały wspólny mianownik. Ci ludzie przez całe życie nosili szczególny rodzaj traumy. Oni także byli wyklęci.

Najmłodszy więzień UB

Legitymację kombatancką Janusz Niemiec, rocznik 1941, z dumą nosi zawsze przy sobie. Powód wydania dokumentu: uwięzienie polityczne w 1946 r. IPN uznał go za najmłodszego więźnia politycznego PRL. Gdy pod dom jego babci po raz pierwszy podjechało wojsko, miał zaledwie cztery lata.

– Mój ojciec, mjr Antoni Żubryd ps. „Zuch”, był dowódcą jednego z największych zgrupowań partyzanckich działających w strukturach Narodowych Sił Zbrojnych. W jego oddziale walczyła także moja mama, Janina Żubryd z domu Praczyńska, ps. „Jasiek” – wspomina Janusz Niemiec.

Zanim Żubrydowie trafili do partyzantki, Antoni był oficerem śledczym w randze podporucznika Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Sanoku. Jak wynika z zeznań świadków, zgłosił się do UB na ochotnika na wyraźny rozkaz przełożonych z AK. Miał przeniknąć do wrogich struktur, by przekazywać informacje podziemiu. Kiedy w 1945 r. przechwycił rozkaz szefa PUBP w Sanoku o zwolnieniu go z pracy, zbiegł do lasu, zabierając ze sobą żonę.

– Dwa dni po tym fakcie pod mój dom podjechał samochód z ubowcami i po raz pierwszy aresztowano mnie i moją babcię.

Komuniści sądzili, że „Zuch” przestraszy się aresztowania syna i się ujawni. Tymczasem Żubryd wziął do niewoli siedmiu milicjantów i zapowiedział, że jeśli Janusz wraz z babcią nie zostanie zwolniony, zostaną rozstrzelani. UB tym razem się ugięło. Nie na długo jednak. Rok później nastąpiło drugie aresztowanie Janusza i babci Praczyńskiej. Chłopczyk był więźniem przez sześć miesięcy. Oficjalnym powodem aresztowania była „współpraca z bandą Żubryda”.

– Z więzienia pamiętam smród fekaliów i smak dojrzałych wiśni przemycanych do mojej celi przez więziennego kierowcę – wspomina Janusz. Pewnie pozostałby w nim dłużej, gdyby pewnego dnia nie nadeszła wiadomość: małżeństwo Żubrydów zostało zamordowane przez sowieckiego agenta, który udając akowca, wkradł się w łaski oddziału. Na pogrążoną w żałobie rodzinę spadł następny cios.

– Władze komunistyczne uznały, że nie będę się wychowywał u dziadków, którzy na pewno przekazaliby mi prawdę o rodzicach i ich wartości, więc oddali mnie do domu dziecka kontrolowanego przez SB. Pewnie pozostałbym w nim wiele lat, gdyby nie siostra matki, Stefania Niemiec, która podstępem, zawiniętego w koc, wywiozła mnie na Śląsk i zmieniła mi nazwisko na Niemiec. Od tamtej pory temat Żubrydów był dla mnie tabu. Nikt nie mógł wiedzieć, kim jestem.

Urodzona w więzieniu

O swoim dzieciństwie Magdalena Zarzycka-Redwan mówi: jedna wielka trauma. Matki nigdy nie poznała. Kiedy Stefania Zarzycka była z nią w ciąży, dom otoczyło UB, bo w środku odbywało się zebranie dowódców podziemia. WiN-owcy uciekli, Zarzyckich aresztowano. W domu została trójka starszych dzieci, w wieku 13, 11 i 9 lat. Podczas gdy ubowcy zajęli się rabowaniem dobytku konspiratorów, pozostawione samopas rodzeństwo kryło się po zabudowaniach dla zwierząt i głodowało. Po ciężkim śledztwie Stefania zmarła w więzieniu na Zamku Lubelskim. Cudem uratowane niemowlę oddano pod opiekę więźniarek. Ojciec dostał wyrok 15 lat więzienia.

– W celi z więźniarkami spędziłam dwa i pół roku, później trafiłam do domu dziecka. Z tego okresu mam koszmarne wspomnienia. Będąc na Zamku, widywałam tylko mury i kawałek nieba nad głową. Więc kiedy po przyjeździe do domu dziecka zobaczyłam dziedziniec z drzewami i przestrzeń, dosłownie posikałam się w majtki ze strachu – mówi Magdalena Zarzycka-Redwan.

Podobnie zareagowała, gdy po amnestii w 1956 r. z sierocińca odebrał ją ojciec.

– Przyjechał do domu dziecka, przytulił. Nie rozumiałam tego, był dla mnie obcą osobą. Do tego czasu nikt mnie nie przytulał ani nie kochał.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter