Na weekendy „krokusowe” zjeżdżają tu tysiące turystów. Tu znajduje się pierwsze schronisko górskie, które odwiedził Jan Paweł II. Tu kręcono kulig z „Potopu” i tu ćwiczą komandosi. Jakie jeszcze tajemnice kryje Dolina Chochołowska?
fot. ks. Henryk Zieliński/IdziemyWydarzeniem wszechczasów była tu wizyta Jana Pawła II w 1983 r. Okryta była ścisłą tajemnicą, ale po zamieszaniu, jakie wytworzyły komunistyczne służby specjalne, tutejsi zaczęli się domyślać, kogo będą gościć. Od dłuższego czasu było zimno i padał deszcz, a 23 czerwca wyszło słońce, było 20 st. C, na jasnym niebie obłoczki. O godz. 11 na Siwej Polanie wylądował helikopter. Papież przesiadł się do samochodu i pojechał nim do schroniska. Przywitała go kierowniczka Janina Pawłowska. Na pierwszym piętrze czekał już na niego Lech Wałęsa z żoną i czworgiem dzieci. Rozmawiali jednak nie w pokoju, w którym papież podejrzewał podsłuchy, ale w holu.
Ognisko od jednej zapałki
Potem Jan Paweł II nałożył górskie buty i ruszył do Doliny Jarząbczej. Towarzyszyli mu ks. Stanisław Dziwisz, kard. Franciszek Macharski i ks. Stanisław Nagy. Obstawa trzymała się z tyłu. Część drogi papież szedł sam – trzymał różaniec, więc nikt mu nie przeszkadzał. Modlił się, patrząc w góry i w niebo. Gdy schował różaniec, na jego twarzy wdać było odprężenie, i znów szedł z towarzystwem. Miał wejść na Grzesia, ale nie zdążył.
Z Doliny Chochołowskiej widać szczyt Grzesia, a na nim – krzyż. Za komuny polscy opozycjoniści przekazywali słowackim dewocjonalia i broszury dla antykomunistycznej konspiracji. Upamiętniono to właśnie tym czterometrowym krzyżem.
Nad potokiem zjedli kanapki i jabłka. Kiedy kard. Macharski chciał je pokroić, a nie miał noża, ktoś z obstawy dał nura w krzaki i wrócił z nożem komandoskim. Dolina była naszpikowana wojskiem i zomowcami – opuszczali ją ciężarówkami dwa dni!
Papież zanurzył ręce w potoku i powiedział: „Żebym mógł tu tak dłużej zostać, posiedzieć”. W skupieniu żegnał się z tym miejscem. Stało się ono ponoć inspiracją do części Tryptyku Rzymskiego.
Niedaleko schroniska odwiedził bacę – starego Ziębę-Gala, wypasającego owce. Służby kazały Ziębie-Galowi opuścić halę na czas wizyty papieża, ale on powiedział, że jak mu przeniosą czterysta owiec na inną halę, to proszę bardzo. Został więc i przydzielono mu tajniaka przebranego za juhasa. Jan Paweł II, przechodząc koło nienagannie ostrzyżonego i ogolonego „juhasa” w czystym wdzianku, miał zakrzyknąć: „Widzę, że niektórzy tu tymczasowo”. Starego Ziębę chwycił za szyję i przespacerował się z nim po polanie. Andrzej Zięba-Gal, syn starego Zięby, był przy tym wydarzeniu. Wspomina do dziś, jak Wojtyła przyjeżdżał tu ze studentami, a wcześniej sam, znali się więc dobrze z jego rodziną. – To była jego ukochana dolina – wspomina stary dziś baca, który wciąż wytwarza serki w bacówce.
Andrzej Zięba-Gal pamięta spotkanie z Janem Pawłem II; fot. ks. Henryk Zieliński/Idziemy
Gdy Jan Paweł II odjeżdżał ze schroniska, jego personel – dotąd ukryty w pomieszczeniach gospodarczych – nie wytrzymał i runął na pożegnanie. „Tam są dzieci” – pokazał kard. Macharski, więc papież wyrwał się obstawie i podszedł do nich. Wziął za rękę jedną z dziewczynek i powiedział: „Ja tu jeszcze do was przyjadę w spokojniejszym czasie”. To była nagroda dla tych ludzi, którzy ciężko pracowali na przygotowanie schroniska na tę wizytę, a potem zostali odsunięci od udziału w niej.
Z helikoptera papież widział jeszcze Nowy Targ i Babią Górę. Na lotnisku mówił: „Mogłem spojrzeć z bliska na Tatry i odetchnąć powietrzem mojej młodości”. Rzeczywiście, nie ma tu chyba szlaku, który nie pamiętałby śladu jego stóp. W schronisku Doliny Chochołowskiej znajduje się izba jego pamięci – o klucz trzeba prosić w recepcji. Oprócz kajaka i nart, jakich używał Karol Wojtyła, zobaczymy też jego kalendarium turystyczne – ze szczególnym uwzględnieniem wypraw górskich – i obejrzymy dwa filmy dokumentalne poświęcone wędrówkom z Wojtyłą oraz jego wizycie w Dolinie Chochołowskiej w 1983 r.