Jeszcze pół wieku temu system ten funkcjonował dość sprawnie, gdyż na jedną osobę korzystającą z ubezpieczenia społecznego przypadało siedmiu ludzi płacących składki. Dziś te proporcje zmieniły się właśnie na skutek malejącej dzietności. Przykładowo: w Niemczech na jednego emeryta pracują zaledwie trzy osoby. W roku 2040 – jeżeli utrzymają się obecne tendencje – proporcja ta wyniesie 1:1.
Żeby ratować chwiejące się systemy emerytalne, od lat ściąga się tanią siłę roboczą z biedniejszych krajów. Największym zapleczem ludnościowym, leżącym w pobliżu Europy, są Afryka Północna i Bliski Wschód. To właśnie stamtąd, a więc z krajów islamskich, pochodzi większość imigrantów na Starym Kontynencie. Ich obecność stwarza jednak coraz więcej problemów społecznych, gdyż mniejszość muzułmańska często nie chce integrować się w nowym otoczeniu i tworzy swoiste getta. W krajach takich jak Holandia, Niemcy, Francja czy Dania, obserwujemy kryzys tamtejszych modeli asymilacji oraz załamanie się idei multikulturowości.
Społeczeństwa, które ogarnął „siwy przypływ”, a więc proces nadmiernego starzenia się, cechują się jeszcze jednym elementem, który znacząco obciąża budżety państw. Wraz z wydłużaniem się przeciętnej długości życia rośnie rzesza emerytów. Z roku na rok zwiększają się więc wydatki na sferę socjalną, emerytury, szpitale, opiekę pielęgniarską czy domy starości. To powoduje, że rosnąć muszą także składki emerytalne, a więc zwiększają się nakładane na obywatela obciążenia.
System obowiązkowych ubezpieczeń sprawił, że dzieci przestały być traktowane jako inwestycja w przyszłość, a stały się ekonomicznym obciążeniem
Zarazem starzejące się społeczności charakteryzuje mniejsza ruchliwość i elastyczność oraz niechęć do inwestycji i innowacji. W związku z tym ekonomiści mówią dziś o teorii „twórczej presji”, w myśl której wzrastający przyrost demograficzny wpływa kreatywnie na społeczeństwa, gdyż zmusza je do poszukiwania i tworzenia nowych źródeł bogactw. Brak demograficznej presji powoduje natomiast twórczą stagnację.
RODZINA W OCZACH EKONOMISTÓW
W tej sytuacji uwagę ekonomistów coraz bardziej przykuwa rola i znaczenie rodziny. Jednym z prekursorów tego nurtu myślowego jest amerykański profesor Gary Becker – laureat Nagrody Nobla z ekonomii w 1992 roku. Zasłynął on jako twórca teorii kapitału społecznego oraz autor ekonomicznej teorii rodziny. W swym opus magnum, czyli kilkusetstronicowym „Traktacie o rodzinie”, wyliczył, że 80 proc. zasobów w zamożnych krajach stanowi kapitał ludzki, zaś pozostałe 20 proc. to bogactwa naturalne, zasoby materialne i urządzenia.Becker dowodzi, że rodzina i praca w niej wykonywana przynoszą aż 30 proc. dochodu narodowego. Co więcej: to w rodzinie kształtują się tak pożądane w gospodarce rynkowej cechy jak rzetelność, uczciwość, solidarność, zdolność do współpracy i poświęceń, pracowitość czy zamiłowanie do porządku. Zdaniem innego ekonomisty, profesora Jean-Didiera Lecaillona, zdrowe rodziny są czynnikiem gwarantującym w dłuższej perspektywie czasowej trwały wzrost gospodarczy i dobrobyt państwa. Już samo wychowywanie i kształcenie dzieci nazwał on tworzeniem bogactwa ekonomicznego.