Czy Pani Doktor może opowiedzieć o kilku „beznadziejnych” przypadkach, które zakończyły się pojawieniem upragnionego dziecka?
Często zgłaszają się pacjentki po nieudanych próbach inseminacji czy in vitro, zupełnie zrezygnowane, wycieńczone i niezdiagnozowane. I okazuje się, że u nas, po cierpliwym diagnozowaniu i leczeniu, pojawia się ciąża i rodzi się zdrowe dziecko.
W naszej klinice przyszli rodzice mają leczenie interdyscyplinarne, są objęci opieką wielu specjalistów, ale co najcenniejsze, mają lekarza prowadzącego, który wyznacza plan leczenia: farmakologię oraz czas zabiegów, łączy w całość. Podkreślam też, że leczymy parę, nie oddzielnie kobietę i mężczyznę. Często musimy na początku wytłumaczyć, że poprawa płodności u jednej strony może „nadrobić” braki u drugiej, której nie da się wyleczyć. Na przykład jeśli plemniki dostaną się na lepszą pożywkę – czyli śluz w drogach rodnych kobiety – to we właściwej ilości świetnej jakości tego śluzu przeżyją nawet te słabsze i mniej ruchliwe. Dzięki temu powróci płodność pary i nawet osoby z obniżoną płodnością będą mogły cieszyć się upragnionym potomstwem.
Najstarsza kobieta, dotknięta wieloma poronieniami, dzięki naszemu leczeniu urodziła swojego synka w wieku 47 lat. Inne panie w wieku 44 i 45 lat urodziły swoje pierwsze dzieci, gdyż późno założyły rodzinę i dlatego w takim wieku starały się o dziecko.
Czasami jednak jest tak, że pomimo wielkich starań medycznych, psychologicznych i duchowych dziecko się nie pojawia.
Czy lekarz może zasugerować adopcję dziecka lub stworzenie rodziny zastępczej?
Po niepowodzeniu leczenia lekarz może zaproponować parze, aby pomyślała o adopcji dziecka. Jednak nie dotyczy to każdej pary starającej się o dziecko. To bardzo delikatny temat, który wymaga indywidualnego podejścia. Na pewno psycholog i pomoc duchowa są tu nieodzowne, bo niepłodność jest wielkim cierpieniem.
Uśmiechnięta Pani Doktor, tak często mówią pacjentki. Czy uśmiech, cierpliwość i autentyczne zaangażowanie czerpie Pani Doktor również ze swojej rodziny?
Na pewno. „Rodzina to jest siła”, jak słyszymy w jednej z piosenek. Mamy pięcioro pięknych, zdrowych dzieci, które są w wieku od 19 do 2 lat: Gabriel, Antoni, Stanisław, Konstancja i najmłodszy Józef. Dziękujemy Bogu za naszą rodzinę każdego dnia. Dzieci są bardzo utalentowane muzycznie i ku naszej radości mogliśmy niedawno wystąpić razem na koncercie zorganizowanym przez naszą Fundację InVivo oraz naszą parafię Bożego Ciała w Gdańsku. Utwór „Uciekali”, który zaśpiewaliśmy rodzinnie, był właściwie przesłaniem tego koncertu: życie małych dzieci zawsze było w niebezpieczeństwie – chrońmy je. Kto śpiewa, wychwalając Boga, podwójnie się modli. Radość wspólnego muzykowania daje siłę do zmagania się z codziennym cierpieniem moich pacjentów.
Mój mąż Krzysztof także jest lekarzem i od początku naszej wspólnej drogi jesteśmy zaangażowani w sprawy obrony życia. Najpierw jako nauczyciele NPR w poradni rodzinnej przy parafii, młodzi lekarze, świadczyliśmy o tym, że metody te są udowodnione naukowo i można je stosować niezależnie od chorób, dyżurów i wyjazdów. Potem mąż pracował dziesięć lat w hospicjum, jako lekarz opieki domowej towarzysząc chorym terminalnym, umierającym na nowotwory, i ich rodzinom.
Obecnie prowadzimy Klinikę Leczenia Niepłodności InVivo, w której wielu specjalistów współpracuje, aby doprowadzić do poczęcia dziecka w sposób naturalny. Prowadzimy także Fundację InVivo na rzecz ochrony życia od poczęcia do naturalnej śmierci, ze szczególnym wspieraniem par borykających się z niepłodnością.
Jako pracownik Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego prowadzę badania nad cyklem kobiecym, także wśród pacjentek naszej kliniki. Uczę studentów medycyny fizjologii płodności, organizuję konferencje, udzielam wielu prelekcji i wywiadów. Organizujemy koncerty charytatywne na cele fundacji, na rzecz szerzenia świadomości o konieczności ochrony życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Edukacja i informacja o możliwościach leczenia niepłodności i etyce w tym nurcie medycyny oraz życiu wolnym od antykoncepcji jest naszym podstawowym zadaniem i specjalną misją.