My to nie „wszyscy”: mamy swoje wartości, swoje cele, swoje życie do przeżycia.
fot. Manuela Adler | linkZdrów jak ryba – słyszymy i przed oczami staje nam krzepiący obraz srebrnej rybki pluskającej w przejrzystym potoku. I chcielibyśmy widzieć nasze dzieci tak radosne i pełne sił, by stawiać czoła życiowym wyzwaniom. Ale ryby potrzebują czystej wody. Media pokazują nam smutne obrazki
martwych ryb płynących z cuchnącym nurtem albo leżących na mieliźnie. Przykry widok, a co gorsza, nasze dzieci, jeśli nie zapewnimy im zdrowego, pełnego tlenu środowiska, też popłyną bezwładnie z głównym nurtem. To jasne, że pierwszym miejscem, gdzie mogą się wzmocnić, nim wypłyną na szersze wody, jest rodzina. Świadomość własnej tożsamości, korzeni, rodzinnej kultury pozwoli im odróżniać się od innych i nie dać się zatopić nacierającej fali. To nic, że wszyscy robią to, oglądają tamto, bywają tu czy tam, piją, palą, biorą czy siedzą non stop na TikToku. My to nie „wszyscy”: mamy swoje wartości, swoje cele, swoje życie do przeżycia.
Ale pojedyncza rodzina, nawet najlepsza, to jak jeden pęcherzyk powietrza. Po to, by woda była świeża i życiodajna, a nie stęchła i mętna, trzeba go o wiele więcej. Stąd zwłaszcza dziś trzeba się jednoczyć, zbierać „do kupy” jak, nie przymierzając, za radą Kmicica chorągwie króla Jana Kazimierza w oczekiwaniu na starcie z połączonymi siłami szwedzkimi i Radziwiłłowskimi, co opisał w „Potopie” Henryk Sienkiewicz „ku pokrzepieniu serc”. Dziś wielu rodzinom bardzo potrzeba pokrzepienia. Czują się samotne, bezsilne, jakby przyduszone – brakuje im tego zdrowego środowiska, gdzie mogłyby oddychać pełną piersią. Dlatego trzeba działać, łączyć się wokół różnych pomysłów i inicjatyw; szukać w sąsiedztwie, szkole czy parafii rodzin żyjących tymi samymi wartościami, nawiązywać z nimi przyjaźnie, np. robiąc wspólnie coś dla innych (u nas w Aleksandrowie organizujemy akurat Parafialny Dzień Rodziny, dzięki czemu powstał świetny kilkunastoosobowy zespół). Nie narzekajmy, nie rezygnujmy, nie stójmy bezradnie. Bierzmy sprawy w swoje ręce („Jeno towarzysz czy nie towarzysz, niech się nie wstydzi łopaty i do roboty!” – cytując imć pana Zagłobę). Niech pojedyncze pęcherzyki powietrza łączą się i nasycają tlenem mocno przybrudzone wody, w których przychodzi nam żyć; niech oczyszczają je i zmieniają w czyste środowisko dla nas i naszych dzieci.