25 kwietnia
czwartek
Marka, Jaroslawa, Wasyla
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Człowiek opatrznościowy

Ocena: 4.96429
3103

 


DLA DIECEZJI 

W diecezji warszawsko-praskiej abp Hoser też okazał się właściwym pasterzem na te czasy. Utrwaliło się, że na Pradze są wybitni arcybiskupi, których głos jest słyszany również daleko poza diecezją. Abp Hoser doskonale się w tym odnalazł. Początki były jednak bardzo trudne. Zanim jeszcze pojawił się w Polsce, „Gazeta Wyborcza” piórem Katarzyny Wiśniewskiej rozpływała się nad nim w zachwycie, jak to wraz z jego przybyciem rodzi się szansa na powiew nowoczesności i otwartości w episkopacie, bo przybywa prawdziwy Europejczyk, obeznany z Zachodem. Przez pierwszy rok wiele wskazywało na to, że nadzieje „Gazety” mogą się spełnić – niestety. Kilka dni po ingresie trzeba było opanować zamieszanie wokół Radia Warszawa. Zaczęły wychodzić na jaw zadawnione skandale obyczajowe z udziałem duchownych, czasem bardzo wysoko postawionych. Arcybiskup trzymał dystans do księży z wyjątkiem bardzo wąskiego grona „doradców”. 

Korekta nastąpiła równocześnie z obydwu stron. Arcybiskup jako przewodniczący Zespołu Ekspertów ds. Bioetycznych KEP i ordynariusz diecezji coraz wyraźniej zajmował stanowisko przeciwne w stosunku do oczekiwanego przez dawnych pochlebców. Przejrzawszy ich machinacje, zaczął się od nich zdecydowanie odcinać. Spotkała go za to fala nienawiści, oczerniania i zohydzania w mediach tzw. „głównego nurtu”. Próbowano z niego zrobić człowieka winnego rzezi w Rwandzie. W spektakl nienawiści włączył się nawet ksiądz, który publicznie insynuował, jakoby Arcybiskup miał się wobec niego dopuszczać najbardziej podłych czynów. Wtedy właśnie księża i świeccy stanęli murem – często dosłownie – za swoim biskupem, gdy reporterzy TVN dopuszczali się nawet zakłócania nabożeństw, którym miał przewodniczyć. Lody pękły. Coraz częściej przyznawaliśmy się z dumą, że jesteśmy „od Hosera”. 

 


DLA MNIE 

Moje relacje z abp. Hoserem też zaczęły się źle. Jacyś ludzie bardzo negatywnie nastawili go do mnie i do tygodnika „Idziemy”. Otrzymałem już nawet komunikat o terminie likwidacji naszego czasopisma. Na pierwszą audiencję u swojego biskupa czekałem prawie cztery miesiące! Trwała niespełna minutę. Napięcia dotyczyły krytycznego tekstu na temat sprzedaży kolejki na Kasprowy, wytykania prezydentowi Komorowskiemu zamknięcia kaplicy w Wiśle i wielu innych spraw. W końcu poróżniliśmy się w nuncjaturze w obecności prawie całego episkopatu. Arcybiskup wyszedł z przyjęcia. Gorzej być nie mogło. 

Nazajutrz zadzwonił Arcybiskup i… zaprosił na rozmowę. Wyjaśniliśmy sobie wszystko po męsku, wymieniliśmy numery telefonów i ustaliliśmy, że odtąd już będziemy rozmawiać bez pośredników. Rozmawialiśmy często. Kiedy po jakimś czasie zapytałem Arcybiskupa, czy nie ma uwag do tygodnika „Idziemy”, odpowiedział rozbrajająco: „Jakie ja teraz mogę mieć uwagi? Kiedy najbardziej potrzebowaliście mojego wsparcia, to ja chciałem was zamknąć. A dzisiaj dziękuję Bogu, że mi się to nie udało”. To wyznanie najlepiej chyba świadczyło o jego wielkości, szlachetności i pokorze. Od tej pory zacząłem mieć w Arcybiskupie przyjaciela. 

Kiedyś zadzwonił do mnie i powiedział: „Ksiądz przyjedzie, musimy pogadać”. Przyjeżdżam, Arcybiskup robi kawę, pyta o redakcję, o trudności, o prognozy na najbliższy czas dla Kościoła i dla Polski. Pod koniec spotkania przypominam, że miał do mnie jakąś sprawę. Odpowiada: „Nic ważnego, znowu się na księdza skarżą”. „Kto znowu?” – pytam. Słyszę: „Ci, co zawsze. Chcieli, żebym z księdzem porozmawiał”. „Zatem słucham” – mówię. Na to Arcybiskup rozbrajająco: „A co my robimy, przecież rozmawiamy już od ponad godziny”. Będzie mi brakować tych rozmów pachnących kawą. 

Jako pierwszy od stuleci biskup zakonnik abp Henryk Hoser SAC postanowił na emeryturze wrócić do swojego zgromadzenia, czyli do domu pallotynów w Ołtarzewie. Pojechałem z nim porozmawiać, żeby został w diecezji, bo jest nam potrzebny – jak dziadkowie w rodzinie, o których mówi papież Franciszek. W ostateczności żeby zamieszkał w którymś z domów pallotyńskich, ale na terenie diecezji, żeby był wśród nas. Wzruszył się. Ale postanowienia nie zmienił, bo tam już wyremontowali dla niego mieszkanie. – Pan Bóg może mieć wobec nas zupełnie inne plany – powiedział mi na odchodne, przekazując na pamiątkę dwa obrazy zdjęte ze ściany. Dwa tygodnie potem otrzymał papieską nominację do Medjugoria. Marzenia o emeryturze trzeba było odłożyć. 

Teraz wraca do nas. Jako pierwszy z warszawsko-praskich biskupów spocznie w krypcie katedry św. Floriana. 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Redaktor naczelny tygodnika "Idziemy"
henryk.zielinski@idziemy.com.pl

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 25 kwietnia

Czwartek, IV Tydzień wielkanocny
Święto św. Marka, ewangelisty
My głosimy Chrystusa ukrzyżowanego,
który jest mocą i mądrością Bożą.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Mk 16, 15-20
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter