20 kwietnia
sobota
Czeslawa, Agnieszki, Mariana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Co im powiemy?

Ocena: 0
2295
Co możemy powiedzieć naszym braciom i siostrom z całego świata, z bliska jak Ukraina i z daleka jak Irak, Syria czy sterroryzowana Korea Północna, o której już chyba tylko Papież pamięta? Że co dla nich zrobiliśmy?
Panią Marysię z Ukrainy w Warszawie zachwyca chyba wszystko: ulice szerokie z wielkomiejskim rozmachem i wąskie „romantyczne”, wiewiórki w Łazienkach, ogromne otwarte kościoły z pięknymi obrazami, cudowne – jak mówi – galerie handlowe, gdzie czasami pozwala sobie na kawę, siada i przegląda gazety, pachnące sklepy z kolorowymi dziewczynami, tynkowana właśnie wspaniała fasada Politechniki Warszawskiej. Nie znam drugiej osoby tak zadowolonej z tego, że może mieszkać – w bardzo skromnym, wynajętym pokoiku u nieco męczącej starszej pani – w Warszawie. Nawet w „swoim” osiedlu, zwyczajnym blokowisku, pani Marysia umie znaleźć dobre strony.

Pani Marysia w Polsce pracuje, żeby wspomóc swoich – jej dorosłe dziecko założyło tam rodzinę, są już wnuki, ale jest też coraz starsza mama – i żeby być bliżej świata. Żeby nie pani Marysia i jej krajanki, kto pomagałby w polskich domach, kto opiekowałby się staruszkami, kto zbierałby maliny u sadowników, kto – wreszcie – mówiłby nam, że w Polsce jest jak w raju. Największym marzeniem pani Marysi jest przynależność Ukrainy do świata, którym dla niej jest Unia Europejska. Bo wtedy – tak kiedyś marzyła pani Marysia – na Ukrainie będzie mniej oszustwa, mniej korupcji, mniej chamstwa; będzie więcej życzliwości, więcej tolerancji dla takich dziwaczek jak ona, która jeździ do Polski nie tylko dla pieniędzy, ale i dla zachwytu.

Pani Marysia, jak większość jej mniej zaradnych rodaczek, ma wizę na pół roku – z rzadka na rok – potem wraca do siebie i ustawia się w kolejce pod polskim konsulatem po następną. W lipcu wyjeżdżała z potwornym niepokojem w sercu, zamętem w głowie i niknącą – choć przecież wciąż obecną – nadzieją. Ale wciąż wierzyła, że coś z tej wojny wyniknie, że może „nas nie zostawią”.

A Nastia, drobna dziewczyna z I roku studiów, z żarliwym pytaniem w oczach: co robić? Jak im pomóc, skoro mnie się udało i jestem tutaj? W tym pięknym mieście, wśród studentów, w ramach obowiązujących ćwiczeń zrobiła świetny wywiad z rannym na Majdanie ochotnikiem przywiezionym do Warszawy na leczenie. Co dalej – pytała – co z nami będzie dalej?

A chłopak z Damaszku? Opowiedział o nim o. Wiesław Dawidowski, duszpasterz angielskojęzycznej parafii w Warszawie, organizator niezwykłego – bardzo wielowyznaniowego – marszu solidarności z prześladowanymi chrześcijanami, ale i wyznawcami innych religii, w Iraku, Syrii, Afryce i na całym świecie. Ten chłopak urodził się trzy domy od budynku, w którym przyjął chrzest święty Paweł. Stanął kiedyś w drzwiach warszawskiego kościoła i powiedział do księdza: „pomóż mi”.

Co im teraz powiemy? Co możemy powiedzieć naszym braciom i siostrom z całego świata, z bliska jak Ukraina i z daleka jak Irak, Syria czy sterroryzowana Korea Północna, o której już chyba tylko Papież pamięta? Że co dla nich zrobiliśmy? No i jeszcze ważniejsze: co powiemy Jezusowi?

Barbara Sułek-Kowalska
Idziemy nr 37 (469), 14 września 2014 r.



PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 20 kwietnia

Sobota, III Tydzień wielkanocny
Słowa Twoje, Panie, są duchem i życiem.
Ty masz słowa życia wiecznego.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 55. 60-69
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter