20 kwietnia
sobota
Czeslawa, Agnieszki, Mariana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Choroby służby zdrowia

Ocena: 5
940

Za mało lekarzy i pielęgniarek, pacjenci czekający w wielomiesięcznych kolejkach do specjalistów i na zabiegi operacyjne. Czy samo dosypywanie pieniędzy do systemu może poprawić kondycję służby zdrowia?

fot. PAP/Zbigniew Meissner

Pani Małgorzata ze skierowaniem od lekarza rodzinnego próbuje dotrzeć do neurologa. Najbliższa wizyta na cito jest za dziewięć miesięcy. Wraca więc do lekarza rodzinnego, który bezradnie rozkłada ręce. Nie może wypisać skierowania na specjalistyczne badania czy na rehabilitację. Zapisuje więc środki przeciwbólowe, kieruje na SOR. Tu takich osób jak ona jest kilkadziesiąt. Personel medyczny przyzwyczaił się do takich tłumów. Część pacjentów z kolejki po wstępnych badaniach kierowana jest na oddział. Pozostali odsyłani są do domu. Na ścianie wisi plakat „SOR(RY), nie zajmuj miejsca tym, którym ratujemy życie”.

Nie mogąc uzyskać pomocy medycznej w przychodniach specjalistycznych, wiele osób szuka pomocy na szpitalnych oddziałach ratunkowych. Jak wskazuje raport Najwyższej Izby Kontroli z 2019 r., wiele procedur medycznych wykonywanych obecnie w lecznictwie szpitalnym można wykonać również w warunkach ambulatoryjnych. Koszt takich świadczeń jest niższy w porównaniu z takimi samymi usługami medycznymi wykonywanymi w ramach hospitalizacji. „Nadmierna liczba hospitalizacji jest przyczyną powstawania nieuzasadnionych kosztów” – odnotował NIK w raporcie, w którego sporządzaniu uczestniczyło trzech wiceministrów zdrowia. Bywa, że w oczekiwaniu na badanie pacjenci zajmują szpitalne łóżko przez kilka dni. – Wiele procedur jest tak finansowanych, że szpitalom opłaca się położyć chorego na oddział – tłumaczy dr Tomasz Imiela, lekarz chorób wewnętrznych, wiceprezes Okręgowej Izby Lekarskiej.

Kolejne fale pandemii zatrzymały przyjęcia do szpitali pacjentów z innymi chorobami niż COVID-19. – Wzorce amerykańskie i europejskie służby zdrowia pokazały, że w pandemii jesteśmy niewydolni. W ogóle potrzebny jest inny model opieki nad pacjentem także poza pandemią. System ochrony zdrowia wymaga przebudowy, a nie doraźnych działań – ocenia dr n. med. Dariusz Paluszek, stomatolog, wiceprezes Okręgowej Izby Lekarskiej.

SKIEROWANIE DONIKĄD

W ramach planu odbudowy zdrowia Polaków minister zdrowia Adam Niedzielski w lipcu ubiegłego roku zniósł limity do lekarzy specjalistów w opiece ambulatoryjnej. Wcześniej, od marca 2020 r., przestały obowiązywać limity przy pierwszej wizycie w poradniach specjalistycznych: endokrynologicznej, kardiologicznej, neurologicznej, ortopedycznej. Praktyka pokazuje, że dla pacjenta niewiele zmieniło się w dostępności do lekarza specjalisty. W województwie mazowieckim oczekiwanie na wizytę u neurologa to osiem miesięcy, pod warunkiem że pacjent zgłasza się w pierwszych tygodniach stycznia. – Nielimitowane przyjęcia do specjalistów wydłużyły kolejki – ocenia dr n. med. Krzysztof Madej, chirurg, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej.

Ministerstwo Zdrowia, podobnie jak „nielimitowany dostęp do specjalistów”, wprowadziło korzystanie „bez limitów” z rezonansu magnetycznego i tomografii komputerowej, badań koniecznych w szczegółowej diagnostyce chorób. Na te badania jednak skierowanie może wypisać tylko lekarz specjalista, do którego pacjent nie może się dostać. Rozporządzenia nie pomogą, jeśli nie ma komu leczyć.

Nowe rozporządzenie Ministerstwa Zdrowia może pogorszyć też dostęp do lekarzy rodzinnych. W minionym tygodniu wprowadzony został wymóg badania w ciągu 48 godzin pacjentów powyżej 60. roku życia, u których test wykaże zakażenie SARS-CoV-2. Dodatkowe wizyty są w ramach obecnego czasu pracy lekarzy.

Z coraz gorszą dostępnością do specjalistów pacjenci borykają się od lat, a problem jest złożony. System zdrowia przed 30 laty opiekę nad pacjentem chciał oprzeć na lekarzu rodzinnym. – Zwiększano limit miejsc na specjalizację lekarza rodzinnego, redukowano na inne specjalizacje – mówi dr Mieczysław Szatanek, ginekolog położnik, anestezjolog, wiceprezes Okręgowej Izby Lekarskiej.

Dziś lekarze chętniej wybierają specjalizację lekarza rodzinnego także z powodu wyższego wynagrodzenia. Godzinowa stawka pracy jest o 20 proc. wyższa w stosunku do wynagrodzenia chirurga. Lekarzy ze specjalizacją brakuje w publicznej opiece zdrowotnej, bo praca w prywatnych placówkach medycznych jest dla nich szansą na wyższe zarobki. Dr Tomasz Imiela uogólnia, że zarobki lekarzy można uznać za satysfakcjonujące, aczkolwiek rozbieżność jest duża – sięgająca pięciokrotności. Jako niekorzystny ocenia sposób zatrudniania na tzw. kontrakty.

 


DLA KLINIKI NA ZACHODZIE

Lekarzy w Polsce ubywa także dlatego, że część wyjeżdża na stałe do pracy za granicą. – Potrzebna jest zmiana systemu kształcenia. Młodzi lekarze wybierają specjalizacje bardziej dochodowe, żeby móc samodzielnie pracować poza szpitalem. Takie wybory to także skutek tego, że szpitale nie oferują możliwości nauki, rozwijania umiejętności, zdobywania tytułów naukowych. Lekarze uciekają więc do sektora prywatnego albo wyjeżdżają do pracy za granicę. Tam zawód lekarza ma także wyższy status społeczny. W Polsce darzeni są mniejszym zaufaniem, o czym świadczy wylewająca się fala hejtu – ocenia dr Dariusz Paluszek.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarka, absolwentka SGGW i UW. Współpracowała z "Tygodnikiem Solidarność". W redakcji "Idziemy" od początku, czyli od 2005 r. Wyróżniona przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich w 2013 i 2014 r.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter