19 marca
wtorek
Józefa, Bogdana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Bez wzroku i słuchu

Ocena: 0
2562

Grzegorz Kozłowski bardzo słabo słyszy i niewiele widzi, lecz mimo to jest spełnionym mężem i ojcem. Aktywnie pomaga osobom w podobnej sytuacji.

fot. Hanna Michniewicz / Idziemy

Żeby z nim porozmawiać, trzeba mówić do specjalnego mikrofonu, powoli i wyraźnie. Gdy dzwoni telefon, Grzegorz podłącza do niego słuchawki i może w miarę dobrze słyszeć. Syntezator mowy w telefonie i komputerze czyta mu wszystko, co znajduje się na ekranie. – Gdyby ktoś mnie zapytał, czy chcę odzyskać wzrok i słuch, musiałbym się poważnie zastanowić. Widzę sens życia w mojej obecnej sytuacji, wiem, że miałem i wciąż mam coś ważnego do zrobienia – przyznaje.

Urodził się z zaćmą na obu oczach. Gdy miał cztery lata, zaczął tracić słuch – był to skutek uboczny leku, który zastosowano po operacji oka. – Słyszałem tylko wtedy, gdy ktoś mówił prosto do mojego ucha. Podczas rodzinnego oglądania filmów tata brał mnie na kolana i ze szczegółami opowiadał, co się dzieje na ekranie. Dzięki temu kształtował moją wyobraźnię, a jednocześnie podtrzymywał zdolność rozumienia mowy – wspomina.

W wieku ośmiu lat Grzegorz rozpoczął edukację w Zakładzie dla Niewidomych w Laskach. Miał słabe relacje z kolegami, czuł się wykluczony z grupy. Pedagodzy dostrzegli w nim jednak potencjał. Gdy był już w szkole zawodowej, pisarka Irena Jurgielewiczowa przekazała do Lasek stypendium dla któregoś z uczniów. – Pomyślano właśnie o mnie. W przyspieszonym trybie zdałem egzaminy zawodowe i przeniosłem się do liceum. Była to dla mnie wielka radość – podkreśla.

Nagrywał lekcje na magnetofon i na tej podstawie robił notatki brailem. W 1975 r. z drugim wynikiem w szkole zdał maturę, pięć lat później z sukcesem ukończył studia informatyczne na Uniwersytecie Warszawskim. W tym czasie, jako jeden z pierwszych niewidomych w Polsce, korzystał z urządzenia o nazwie Optacon, dzięki któremu mógł czytać książki, wyczuwając pod palcami kształt liter. Po studiach pracował jako programista w Ośrodku Obliczeniowym w Zakładach Radiowych im. Kasprzaka. Przepracował tam dziesięć lat, później zajął się zawodowo działalnością na rzecz osób głuchoniewidomych.

– Ponieważ podczas mojej edukacji dostałem bardzo dużą pomoc od ludzi, miałem poczucie, że sam też powinienem pomagać innym – zaznacza. W latach 80. podjął współpracę z Polskim Związkiem Niewidomych. Kilka lat później współtworzył Towarzystwo Pomocy Głuchoniewidomym. Od 2004 r. do 2017 r. był przewodniczącym TPG.

Pracując w Związku Niewidomych, poznał Renatę. Podczas jednego z turnusów dla głuchoniewidomych ona była instruktorką orientacji przestrzennej, on uczył metody komunikacji – alfabetu punktowego do dłoni, który sam opracował. Ich znajomość rozwijała się przez kilka lat, oboje stopniowo dojrzewali do decyzji o małżeństwie, choć była temu przeciwna mama Renaty. Umocnienie dawała im wiara, razem należeli do wspólnoty neokatechumenalnej. Wychowali czworo dzieci: Małgosię, Antosia, Dominika i Agnieszkę. – Starałem się jak najwięcej pomagać żonie: kąpałem, przewijałem, ubierałem, nosiłem na rękach, karmiłem. Te bodźce dotykowe miały dla mnie duże znaczenie, rekompensowały mi brak kontaktu wzrokowego z dziećmi – mówi szczęśliwy ojciec.

List od człowieka, który ze względu na słaby słuch nie mógł korzystać ze Mszy Świętej, był inspiracją dla rekolekcji dla głuchoniewidomych. Renata i Grzegorz współorganizowali je przez kilkanaście lat. Zainicjowali też Msze dla głuchoniewidomych w kościele św. Marcina w Warszawie, a później rekolekcje w Laskach oraz pielgrzymki. – Dbaliśmy o odpowiednią infrastrukturę: była pętla indukcyjna, zestawy FM, symultaniczny przekaz tekstowy, tłumacz języka migowego, wydruki w brailu. Księży rekolekcjonistów prosiliśmy, żeby mówili powoli i używali języka praktycznego, mniej teologicznego – opowiada Grzegorz.

W 2012 r. wraz z przyjaciółmi założył Polską Fundację Osób Słabosłyszących, która propaguje m.in. zakładanie pętli indukcyjnych w kościołach, kinach, teatrach czy salach koncertowych. – Osoby, które noszą aparaty słuchowe, nie mogą z nich skorzystać w miejscach, gdzie jest hałas albo słaba akustyka. Jeśli w danym miejscu działa pętla indukcyjna, wystarczy przełączyć aparat na tryb pętli i już lepiej słychać – tłumaczy Grzegorz.

Parę tygodni temu Grzegorz Kozłowski miał prezentację w sejmie podczas konferencji o turystyce osób niepełnosprawnych. Nie mógłby tam dotrzeć, gdyby nie tłumacz przewodnik, który go prowadził i tłumaczył mu niezrozumiałe wypowiedzi. Z tego typu wsparcia korzysta też w urzędzie, u lekarza i podczas innych ważnych spotkań.

– Jestem zwolennikiem postawy partnerskiej: „Jesteś osobą z niepełnosprawnością, ale możesz dać społeczeństwu coś od siebie” – podkreśla Grzegorz. – Ogromną rolę odgrywają rodzice: bywa, że są nadopiekuńczy, przez co głuchoniewidomi stają się niesamodzielni. Tym bardziej jestem wdzięczny Bogu, że miałem mądrych, wspierających rodziców – podsumowuje.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Absolwentka dziennikarstwa na Wydziale Teologicznym UKSW. Z "Idziemy" współpracuje od drugiego roku studiów. Prywatnie żona i matka, miłośniczka gotowania.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 marca

Wtorek - V Tydzień Wielkiego Postu
Szczęśliwi, którzy mieszkają w domu Twoim, Panie,
nieustannie wielbiąc Ciebie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Mt 1,16.18-21.24a
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

Nowenna do św. Rafki

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter