Są takie formy pomocy cudzoziemcom w Polsce, które nie wymagają grantów, finansowania i specjalistycznego zaplecza, a najlepiej sprzyjają integracji. Wielkanoc jest świetną okazją, by taką pomoc zaoferować.
fot. Instytut Myśli SzumanaObcokrajowcy potrzebują nie tylko pomocy instytucjonalnej, ale przede wszystkim otwartego serca. Przez wieki w Polsce współegzystowały różne grupy etniczne: polska, litewska, ruska, niemiecka, żydowska, ormiańska, tatarska. To wieloetniczne społeczeństwo spajała polska kultura wyrosła na chrześcijańskim fundamencie, nakazującym „obcego przyjąć”. Z czasem „obcy” byli tak zintegrowani – przy zachowaniu własnej tożsamości – że ramię w ramię stawali z Polakami do walki o ojczyznę.
Przyjaźń bez grantów
W Polsce mieszka teraz 1,5 mln Ukraińców, 30 tys. Wietnamczyków, 20 tys. Chińczyków. Pracują, studiują. – Migrant to ten, który poszukuje, trzeba do niego wyjść i towarzyszyć mu w drodze – uważa o. Jacek Gniadek SVD z Werbistowskiego Centrum Migranta i uchodźcy przy ul. Ostrobramskiej w Warszawie. – Jezus ze Świętą Rodziną także byli migrantami.
Przybywającym do Centrum cudzoziemcom ojcowie werbiści pomagają jako tłumacze, ale też w zakresie poradnictwa prawnego i procedur administracyjnych, oraz uczą języka polskiego. Pomagają przygotować dokumenty i nawiązać kontakt z instytucjami państwowymi i organizacjami pozarządowymi, udostępniają komputery i internet: Ukraińcom, Wietnamczykom, Chińczykom, Marokańczykom, Hindusom, Brazylijczykom, Argentyńczykom.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 12 (650), 25 marca 2018 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 5 kwietnia 2018 r.