29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

10 listopada 1918 r. Piłsudski wrócił do Warszawy

Ocena: 0
2038

„Powrót komendanta Piłsudskiego!”. Taka wiadomość biła tego dnia po oczach z pierwszej strony „Kuriera Warszawskiego”. Nie dało się jej przeoczyć. Wielkie litery wypełniały niemal całą kolumnę gazety, rekompensując zapewne brak bardziej szczegółowych informacji. Przyjazd komendanta zaskoczył wszystkich.

fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego

Spodziewano się go co prawda w ciągu najbliższych dni, ale nikt nie wiedział dokładnie kiedy. Zaskoczenie było tym większe, że pociąg z Berlina przybył do Warszawy w niedzielę 10 listopada o 7.30 rano, więc niemal o świcie, który tego dnia przypadł zaledwie siedemnaście minut wcześniej.

Piłsudskiego nie witały tłumy – jego powitanie było skromne. Jak pisali w krótkiej notce reporterzy stołecznego dziennika: „Dziś o godz. 7.30 z rana pociągiem pospiesznym z Berlina przybył do Warszawy komendant Józef Piłsudski. Przed dworcem od wczesnej godziny na przyjazd komendanta oczekiwali: komenda naczelna POW i Zarząd Zrzeszenia b. Wojskowych Polskich. Na pół godziny przed przybyciem pociągu zjechał automobilem członek Rady Regencyjnej, Zdzisław ks. Lubomirski z adiutantem swym rotmistrzem Roztworowskim. Na dworcu powitali komendanta Piłsudskiego i pułkownika Sosnkowskiego naczelny komendant POW Witold Koc, krótkim żołnierskim raportem, i kapitan Krzaczyński, imieniem Zrzeszenia b. Wojskowych Polskich. Po odebraniu raportów przywitał się komendant Piłsudski z regentem ks. Lubomirskim, z którym odjechał na krótką konferencję”.

I to tyle. Pierwsza strona pisma wyraźnie zrobiona była w pośpiechu, natychmiast po przesłaniu przez dziennikarzy materiału do redakcji. Cała reszta gazety była z pewnością jeszcze „wczorajsza”, a o samym przyjeździe Piłsudskiego dowiedziano się bez wątpienia w ostatniej chwili, skoro kilka stron dalej można było odnaleźć wiadomość, iż: „Piłsudski w najbliższych dniach dojedzie do Warszawy. Ze źródeł lewicy demokratycznej informują, że przyjazd Piłsudskiego spodziewany jest już dziś”.

Ani w „Kurierze”, ani w żadnym innym piśmie nie było na temat komendanta ani słowa więcej, zajmowano się więc głównie sprawami zagranicznymi, a konkretnie – potwierdzonymi wreszcie wieściami o upadku monarchii niemieckiej. Ton starano się zachować obiektywny, ale nie dało się ukryć radości: „Abdykacja Wilhelma II. Wielki autokrata opuścił tron, pozostawiając w spuściźnie ciężkie przesilenie, wybuch w Rzeszy rewolucji. Ze szczytów królewskich, skąd kierował potężnym państwem niemieckim, i gdzie w ciągu trzydziestu lat marzył o panowaniu nad światem, zstąpił gwałtownie ostatni z monarchów wierny starym pojęciom o władzy królewskiej. Nową ofiarę pochłonęła straszna wojna światowa, nieubłagana w swej żelaznej logice. Wiadomość o abdykacji Wilhelma II nie spadła nagle. Pytanie postawione właściwie było już wtedy, gdy prezydent Wilson wystąpił ze straszną groźbą 'No terms with Hohenzollern!'. Ale nad głową cesarską, w oczach szerokich mas ludności niemieckiej zaszła chmura dopiero wówczas, gdy okazało się tak nagle, że wojna jest przegrana, że materialne jej skutki będą olbrzymie, że przywódcy narodu chcą szukać ludzi przede wszystkim odpowiedzialnych za sprowadzenie nań klęski. Oczy mas demokratycznych zwróciły się ku górze, a wtedy tron zadrżał”.

W konserwatywnym „Czasie” pokuszono się o głębszą analizę relacji byłego już władcy do Polski i Polaków: „Nie od razu nawiązał b. cesarz i król pruski tradycję bismarckowską względem Polaków. Jeszcze we wrześniu 1894 r. panowała w Malborku, podczas przyjęcia cesarskiego, atmosfera, którą szowiniści niemieccy nazwali pojednawczą. Ale już w czternaście dni później wołał cesarz w Toruniu: +Dowiedziałem się, że niestety, współobywatele polscy nie zachowują się tak, jak należało oczekiwać. Niech oni sobie pozwolą powiedzieć, że mogą wówczas tylko liczyć na moją łaskę w takim stopniu, co Niemcy, gdy będą się czuli jako poddani pruscy+. Odtąd rozpoczęła się era nacechowana hegemonią hakatystyczną. Ziemie polskie uznawano za kraj niemiecki, a cesarz sam dawał hasło do polityki germanizacyjnej”.

Dalej praktycznie cała prasa cytowała oficjalne doniesienia Agencji Telegraficznej Wolffa. Trudno uznać je za obiektywne – sama agencja informowała, że „znalazła się w rękach rewolucjonistów i pozostaje pod cenzurą prewencyjną Rady Robotniczej i Żołnierskiej” – innych informacji jednak nie posiadano.

Wolff donosił więc: „Rewolucja odniosła tu wspaniałe, prawie bezkrwawe zwycięstwo. Rozpoczęty od rana strajk generalny wywołał zupełne zawieszenie działania wszystkich zakładów. O 10 rano naumburski pułk strzelców przeszedł na stronę ludu i wysłał delegację do Rady Robotniczej i Żołnierskiej. W mieście panuje zupełny spokój i porządek. Patrole wojskowe, które się w piątek ukazały w dużej liczbie na ulicach, cofnięto”.

I dalej: „Ulice Berlina zmieniły swój wygląd. Na wieść o abdykacji cesarza wzrastały coraz więcej tłumy robotników i osób cywilnych, uzbrojonych w rewolwery, karabiny i szable i przeciągały ulicami, niosąc czerwone chorągwie i wznosząc okrzyki na cześć socjalistycznej republiki. Zatrzymywano żołnierzy i oficerów, zdejmując im kokardy i epolety. Niektóre grupy niosły plakat z napisem: 'Wolność, pokój, chleb! Przystępujcie do nas'. Także na wojskowych samochodach widać było demonstrantów. Wiele składów jest zamkniętych. Ruch tramwajowy tylko częściowo utrzymany. W jednych koszarach doszło do starcia. Osoby cywilne wtargnęły do koszar, gdzie stała w pogotowiu kompania wojska. Oficer zakomenderował: 'ognia!'. Ale kompania odmówiła posłuszeństwa. Wobec tego oficer zrobił użytek z rewolweru służbowego. Na to dano z tłumu ognia do oficera i raniono go ciężko. Wielu żołnierzy opuściło koszary i przyłączyło się do tłumu”.

Co ciekawe, dziennikarze Wolffa nie ograniczali się do podawania suchych faktów, ale pokusili się też o ocenę sytuacji i prognozy dla demokratycznej częściowo już Rzeszy: „Zachodzi jeszcze pytanie, jak zachowają się inne państwa Rzeszy wobec berlińskich wypadków. Pod tym względem przykład dała Bawaria. Jeżeli w tym tak wybitnie konserwatywnym kraju zdołano obalić monarchię niemal bez wystrzału, nie ulega wątpliwości, że na całym południu zapanuje republikański ustrój. Podobno w Saksonii już władzę opanowali socjaliści, a za nią pójdą całe środkowe Niemcy. Będzie to więc bezprzykładna hekatomba tronów”.

Na Polskę przełożyło się to tak, że niemiecki namiestnik Królestwa, Hans Hartwig von Beseler potwierdził formalnie to, co nieformalnie następowało od dawna, a mianowicie likwidację generał-gubernatorstwa i przekazanie całej administracji w ręce polskie. Rzecz ciekawa: usunięcie niemieckich patroli wpłynęło bezpośrednio na poprawę warunków bytowych Polaków, a przynajmniej warszawiaków.

Reporterzy „Kuriera Porannego” zauważyli tego dnia np., że „jako następstwo zniesienia posterunków na dworcach i rogatkach, wczoraj ujawnił się spadek cen niektórych produktów. Dalszy spadek jest spodziewany”. Była to naprawdę ogromna zmiana, tym nawet większa, że nie tylko spadły ceny towarów, ale też same towary stały się w mieście dostępne w dostatecznych ilościach. W innych miastach niekoniecznie było tak różowo. W Krakowie np., gdzie większa część produktów była reglamentowana, pojawiały się trudności z ich zapewnieniem.

Jak informował krakowski magistrat: „Z powodu nienadejścia kart chlebowych na bieżący okres dwutygodniowy w dostatecznej ilości, piekarnie i sklepy rejonowe będą wydawały chleb i mąkę dla osób, które nie otrzymały kart chlebowych, na karty tłuszczowe, z okresu ważności od 13 października do 9 listopada. Karty chlebowe, względnie tłuszczowe, wydawane będą przez biura okręgowe magistratu w poniedziałek i wtorek. Racja mąki w bieżącym tygodniu wynosi 250 gramów na jedną osobę i jeden tydzień. O dniu rozpoczęcia sprzedaży chleba miejskie biuro aprowizacyjne zawiadomi później, ponieważ mąka na chleb, zadysponowana przez Krajowy Zakład Obrotu Zbożem jeszcze nie nadeszła”.

W Krakowie jednak przynajmniej nie przymierano głodem, co zdarzało się w wielu europejskich metropoliach. Katastrofalna była pod tym względem sytuacja w Wiedniu, który – wobec oderwania się od monarchii licznych państw narodowych – najzwyczajniej stracił opcję dostaw podstawowych surowców, które państwa te zaczęły teraz kierować na rynek wewnętrzny. Polska prasa donosiła od wielu dni o zatrzymywaniu na granicach pociągów mających wywieźć żywność do Berlina lub Wiednia – tak samo zachowywali się teraz Czesi, Węgrzy, Ukraińcy… Stolice dawnych monarchii stanęły w obliczu głodu. I musiał być on naprawdę rozpaczliwy, skoro proszono o pomoc takie miasta jak Warszawa.

Jak informowano: „Wczoraj nadeszła do ministerium spraw zagranicznych depesza od rady m. Wiednia, z prośbą o natychmiastową pomoc żywnościową dla ludności wiedeńskiej, której grozi głód. Zaznaczono, że Wiedeń jest gotowy do natychmiastowej wymiany towarów tkackich, skór, benzyny i innych na żywność z Królestwa Polskiego”.

Nie wiadomo, czy pomocy takiej udzielono, ale to raczej wątpliwe. Jeśli jednak chodzi o ferment targający dawnymi ziemiami państwa austro-węgierskiego, to ze Lwowa nie było wielu nowych doniesień. Wiedziano, że zarówno to miasto, jak i Przemyśl wciąż walczą, że sytuacja Galicji jest niepewna, ale żadnych nowych szczegółów nie udało się tego dnia ustalić. Poza jednym, który zresztą stanie się bodaj najbardziej charakterystycznym elementem ówczesnej obrony Lwowa i da początek legendzie Orląt Lwowskich.

Jak podawał „Czas”: „Szczególnie piękny był objaw odwagi, jaki złożyli kilkunastoletni chłopcy, którzy w liczbie trzydziestu, uzbrojeni tylko w rewolwery, przebili się ze środka miasta przez linie nieprzyjacielskie i połączyli z głównymi oddziałami wojska polskiego. Oddział ten, opanowawszy ulice Pełczyńską i Supińskiego, zmusił oddziały nieprzyjacielskie do bezładnej ucieczki w głąb ulicy Zyblikiewicza”.

Czternastoletni Jurek Bitschan wówczas jeszcze nie poszedł walczyć, ale wiele wskazywało na to, że jego rówieśnicy wkrótce samorzutnie wypełnią szeregi armii. Studenci wszystkich uczelni dawno już wymusili zamknięcie uniwersytetów i powszechny zaciąg do wojska – nawiasem mówiąc, przy aplauzie kadry profesorskiej – a dzień wcześniej donoszono, że wcielenia do armii polskiej zaczęli domagać się ósmoklasiści; 10 listopada postanowili zrobić to samo – ku powszechnej zgrozie – uczniowie klas VII. Obradujący w sali konserwatorium warszawskiego wiec uczniów tego rocznika podjął uchwałę:

„My, młodzież polska, uczniowie klas VII średnich szkół warszawskich zebrani w sali konserwatorium warszawskiego postanawiamy: a) wyrazić gotowość do natychmiastowego wstąpienia do armii czynnej i czekać na wezwanie nas do szeregów przez rząd narodowy, b) żądamy stworzenia kursów wojskowych dla uczniów klas VII, które obok zajęć szkolnych pozwolą nam ćwiczyć się w służbie wojskowej, c) zmniejszenia godzin zajęć szkolnych”.

Ponadto odnotowano, że „Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej ogłosił przejęcie całkowite i niepodzielne władzy w Polsce, do czasu zwołania Sejmu”. Proklamował też program, który komentatorzy z Galicji określili jako „mieszaninę haseł socjalistycznych z taktyką terrorystyczną”, a całemu artykułowi dali prosty tytuł: „Przeciw narodowi”. W Warszawie zaś odnotowano próbę zorganizowania manifestacji bolszewickiej na ulicach Karmelickiej i Dzielnej, ale mało kto to zauważył – rozpędzono ją w ciągu kilkunastu minut.

Z pewnością więcej uwagi poświęcono faktowi, że na stołecznych ulicach pojawiły się po raz pierwszy od kilku lat skrzynki pocztowe. Jak pisano w „Kurierze Warszawskim”: „Na mieście w kilkunastu miejscach rozwieszono wczoraj nowe skrzynki pocztowe do wrzucania korespondencji. Nowe skrzynki barwy ciemnobłękitnej mają znaki pod orłem polskim. Przez 39 miesięcy Warszawa nie posiadała skrzynek pocztowych na ulicach. Skrzynki poczty rosyjskiej zabrano w lipcu 1915 r. Podczas okupacji niemieckiej skrzynki były tylko w komisariatach i na poczcie głównej na pl. Wareckim”. Wydaje się to wydarzeniem nieco błahym, ale tylko pozornie. Oznaczało to bowiem w praktyce koniec zaborczej cenzury korespondencji.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter