Ponad 250 tys. chorych na grypę w całej Polsce.
Fot. pixnio.com / CC0
Liczba pacjentów zgłaszających się do pediatrów znacznie teraz wzrosła. Rodzice mówią, że do żłobka przychodzi tylko kilkoro dzieci, ale o grypie – mimo że maluch wysoko gorączkuje – jakoś niewielu myśli. Słyszę za to: „My się nie szczepimy na grypę”, „On nie choruje”, „Nie wierzę, że szczepienia działają”. Nawet mama pięciolatka, który z powodu grypy spędził rok temu dziesięć dni w szpitalu, w tym roku nie zaszczepiła go przeciw grypie!
Na stronach Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie jest dostępny raport zachorowań na grypę z okresu 8-15 lutego br.: ponad 250 tys. chorych w całej Polsce. Najwięcej w woj. wielkopolskim (ponad 40 tys.), pomorskim (ponad 35 tys.) oraz mazowieckim (ponad 31 tys.). Najbardziej chorobotwórczy okazał się wirus typu A. Najczęściej wywoływał ostrą infekcję z temperaturą do 40 stopni u dzieci do lat czterech oraz u młodzieży do lat 15. Do szpitali skierowano ponad 1700 chorych. Wśród 25 osób, które zmarły wskutek grypy i jej powikłań, aż 15 miało powyżej 65 lat. To oznacza, że najczęściej grypę roznoszą dzieci, a najbardziej cierpią na tym seniorzy. Wśród dzieci także lawinowo atakował wirus RSV, objawiający się nasilonym kaszlem i zapaleniem oskrzelików.
To smutny tegoroczny rekord – i może efekt ruchów antyszczepionkowych? Rok temu o tej porze z powodu grypy nikt nie zmarł. Dwa lata temu wirus doprowadził do 12 zgonów, a trzy lata temu – do ośmiu.
Zapobieganie jest w medycynie zawsze korzystniejsze dla pacjenta i tańsze niż leczenie. A szczepienia to najskuteczniejszy, potwierdzony badaniami i statystyką, sposób zapobiegania grypie. Taka profilaktyka jest szczególnie ważna dla osób o wysokim ryzyku wystąpienia poważnych powikłań pogrypowych oraz dla ich otoczenia: członków rodziny i opiekunów. WHO zaleca, aby szczepienia przeciwko grypie sezonowej otrzymywali: kobiety w ciąży, dzieci od sześciu miesięcy do pięciu lat, starsi, przewlekle chorzy, pracownicy służby zdrowia. Dodałabym o tego alergików i osoby pracujące z dziećmi.
Szybki test na grypę – wymaz z nosa, z wynikiem w ciągu pięciu minut – najlepiej przekonuje rodziców, że „przeziębienie z gorączką do 39 stopni” to jednak groźna grypa, wymagająca szybkiego leczenia. Żałuję, że brak tego testu w państwowych POZ, bo tam najczęściej zgłaszają się rodzice. Jest dostępny w szpitalach, placówkach prywatnych, PZH.
Mamy lek na grypę, Oseltamivir, który, podany w pierwszej dobie objawów, znakomicie leczy i zapobiega powikłaniom. Dzieciom czasem poza gorączką „nic nie jest”, dlatego rodzice zgłaszają się po 3-4 dniach, zaniepokojeni, że gorączka nie ustąpiła. Wtedy na ogół widać już początek powikłań: zapalenie zatok, płuc, oskrzeli, gardła – a to wymaga podania antybiotyku.
Warto się szczepić przed sezonem grypy. Ja dzięki szczepieniu nie zachorowałam, mimo kontaktu z ogromna liczbą gorączkujących dzieci.