Jesteśmy fleksitarianami – przyznaliśmy się ostatnio rodzinie i znajomym.
fot. Hanna Michniewicz/Idziemy
Jesteśmy fleksitarianami – przyznaliśmy się ostatnio rodzinie i znajomym. Wszyscy zareagowali zdziwieniem. O wegetarianizmie i weganizmie większość osób już słyszała, jednak mniej popularne są różne odmiany tych sposobów odżywiania. Na przykład laktoowowegetarianie dopuszczają jedzenie nabiału i jaj, pescowegetarianie jadają również ryby, a semiwegetarianie eliminują z jadłospisu tylko czerwone mięso, za to spożywają drób. Fleksitarianizm proponuje jeszcze inne podejście: ograniczenie mięsa w diecie, bez całkowitej rezygnacji z niego. Określenie to powstało z połączenia angielskich słów flexible i vegetarian, zatem można je tłumaczyć jako elastyczny wegetarianizm. Fleksitarianie zwykle jadają mięso 1-2 razy w tygodniu, a niektórzy jeszcze rzadziej. Propagatorzy tej diety przekonują, że nie trzeba całkowicie rezygnować z mięsa, by osiągnąć korzyści zdrowotne związane z wegetarianizmem. Samo ograniczenie spożywanego mięsa również zmniejsza ryzyko chorób serca, cukrzycy i nowotworów.
Chociaż dopiero niedawno poznałam określenie „fleksitarianizm”, sama odżywiałam się w ten sposób już od wielu lat. Już jako dziecko unikałam mięsa. Zamiast niego uwielbiałam jeść na obiad makaron ze śmietaną i dżemem – kiedy tylko udało mi się przekonać do tego rodziców. Teraz wiem, że nie była to zbyt dobra alternatywa, bo mięso powinno się zastępować białkiem roślinnym: roślinami strączkowymi, z dodatkiem pestek i nasion, produktów pełnoziarnistych i warzyw. Dlatego dziś w mojej kuchni wciąż są obecne soja, fasola, cieciorka, soczewica, a ostatnio także bób. Robię z nich przede wszystkim pasty do chleba. Bazowy przepis na pastę to ugotowana fasola zmiksowana z podsmażoną cebulą i czosnkiem, solą, pieprzem, sokiem z cytryny i ziołami. Pasty można urozmaicać, dodając do nich pieczoną paprykę, pieczony czosnek, pestki słonecznika i dyni, chrzan czy świeżą bazylię. Z soczewicą świetnie komponują się suszone pomidory, a z bobem – świeża mięta.
Rośliny strączkowe świetnie sprawdzają się także jako dodatek do dań jednogarnkowych lub do zup. Wspaniale smakuje zupa krem z soczewicą lub bobem, które nadają doskonałą konsystencję. Zupa z bobu wymaga trochę pracy, bo trzeba najpierw obrać ziarna – ale warto chociaż raz spróbować!
ZUPA Z BOBU
Składniki: 500 g bobu | 4 ziemniaki | 1 cebula | 3 ząbki czosnku | 2 szkl. wody | ¼ szkl. mleka | sól | pieprz | 1 łyżeczka soku z cytryny | 3 łyżki posiekanych liści mięty
Sposób przygotowania: Bób gotować 10-15 minut w osolonej wodzie. Wystudzić i obrać. Cebulę i czosnek obrać, pokroić i podsmażyć w garnku na oleju. Dodać wodę i pokrojone w kostkę ziemniaki. Gotować ok. 20 minut, lekko wystudzić. Doprawić solą i pieprzem, wlać mleko i sok z cytryny, dodać bób i zmiksować w blenderze kielichowym. Wymieszać z listkami mięty. Podawać ze świeżym chlebem lub grzankami.