18 kwietnia
czwartek
Boguslawy, Apoloniusza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Przyjęcie po kolędzie

Ocena: 0
2349
Kończą się powoli wizyty duszpasterskie w domach. Księża z wiejskich parafii spotykają się z wielką gościnnością i serdecznym przyjęciem. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu byli przyjmowani bardzo uroczyście, ale i dziś coś z tej tradycji pozostało. – Kiedyś jak ksiądz przychodził z wizytą, całowało się go w rękę z szacunku, potem następowały tradycyjne modlitwy, na których obowiązkowo musieli być wszyscy domownicy – wspomina Zofia Graczyk ze wsi Gumki. – Jeśli w domu były dzieci, to ksiądz potrafił odpytać je z katechizmu, sprawdzić zeszyty do religii, czy są starannie prowadzone. A częstowało się go różnymi ciasteczkami domowego wypieku, no i przede wszystkim pączkami, bo to był przecież zwykle karnawał, więc smażyło się je niemal na każdą niedzielę. W styczniu i lutym wsie były całe białe, więc gospodarze odgarniali śnieg już od samego rana, żeby ksiądz mógł przejść, i dodatkowo wysypywali dróżki żółciutkim piaskiem, żeby ksiądz wiedział, do kogo ma iść.

– Kolęda to było małe święto dla wioski – mówi Janina Grzegorczyk ze wsi Opęchowo. – Mieszkańcy umawiali się także, gdzie w danym roku będzie ksiądz jadł obiad, a reszta wsi przygotowywała desery i poczęstunki. Zdarzało się jednak, że ksiądz miał dwie wsie albo więcej do obejścia więc… musiał jeść też kilka obiadów! A żeby księdzu było raźniej, chodził z nim sołtys, gospodarze zaś dawali, co mieli w spichlerzu: trochę zboża, mięso, jajka, gęsi, kartofle albo inne warzywa.

– I kura! Obowiązkowo musiała być kura. Taka najdorodniejsza. Chociaż nasz dawny proboszcz najbardziej lubił takie stare nioski – przerywa jej sąsiadka Marianna Ząbek. – Gotowało się z niej rosół, przygotowywało własny makaron z kilku jaj i mąki ze zboża zmielonego w młynie, rozczyniało się też ciasto drożdżowe. Dzisiaj księża trochę bardziej się spieszą i często przychodzą już po obiedzie, ale od nas ksiądz nie wyjdzie, jak czegoś nie spróbuje! Nie ma mowy!


ROSÓŁ KSIĘŻOWSKI

połówka kury (około 800 g) • 5 marchewek • 2 suszone borowiki • 1 duży por • 1 mały seler • 1 mała rzepa • 1 cebula • 1 ogromny pęczek natki pietruszki • kilka goździków • kilka ziaren czarnego pieprzu • mały kawałek kory cynamonowej • sól

Sprawioną i umytą kurę podzielić na porcje i wraz z podrobami wrzucić na wrzątek. Chwilę pogotować. Zebrać 2-3 razy powstałe szumowiny, zmniejszyć ogień i gotować około godziny. W tym czasie obrać i dokładnie umyć wszystkie warzywa. Cebulę przekroić na pół, na wierzchu powbijać goździki. Przekrojoną częścią położyć na rozgrzanej, suchej patelni i trochę przypalić.

Do wywaru dodać wszystkie warzywa, przypaloną cebulę, przyprawy oraz natkę w pęczku. Gotować na wolnym ogniu przez około półtorej godziny. W razie potrzeby doprawić do smaku.


Marta Kawalec
Idziemy nr 6 (335), 5 lutego 2012 r.
fot. Marta Kawalec/Idziemy
PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter