Patriotyzm od kuchni

fot. Barbara Wiśniowska

To niełatwe, ale możliwe. Nie czekajmy, aż rządzący uratują polską gospodarkę i rolnictwo. Nie uratują bez nas. Bez naszego zainteresowania i popytu polskie przedsiębiorstwa upadną. Możemy wiele zrobić, a nasza siła drzemie w naszej mnogości. Dlaczego tak kochamy chińskie i tanie? Wszystko pięknie, ale tanie rzeczy przeważnie musimy kupować dwa razy, bo szybko się psują. Dlaczego chodzimy do niemieckich sklepów i wspieramy niemiecką prasę? Przez to sprawiamy, że rządzą nami obcy – jako czwarta władza medialna – i dyktują nam, co mamy myśleć. Piąta władza – korporacje – dyktuje nam, co mamy dziś zjeść, bo promocja jest akurat na pomarańcze. Wydaje nam się, że o sobie decydujemy, a tak naprawdę dajemy sobą sterować jak lalki na sznurkach. Nie mówię, żeby już nigdy nie jeść zagranicznych produktów. Ja też kocham awokado i mango… ale polskie jabłka jeszcze bardziej.

W szafie, kosmetyczce i całym domu lepiej mieć mniej porządnych rzeczy niż dużo chłamu. W ten sposób też można zaoszczędzić pieniądze.

W kuchni jest podobnie: przygotujmy do zjedzenia mniejsze porcje złożone z wartościowych składników, zamiast objadać się bez opamiętania byle czym. Pamiętajmy, żeby sprawdzać na pudełkach i metkach, czy nasze zakupy wyrosły lub zostały wyprodukowane w Polsce.

Zacząć trzeba od planowania. Rozważmy, czy możemy mniej zachwycać się południowymi owocami, a bardziej polskimi. Zaplanujmy posiłki, zróbmy listę zakupów. Wybierzmy polski sklep. To mit, że sieciówki są tańsze. Reklamują tanie produkty w telewizji, ale niebotyczną cenę reklamy odkuwają sobie na innych produktach. Zresztą, my do dużego koszyka w markecie wkładamy więcej zakupów, a gdy słyszymy, ile wszystko kosztuje, wytrzeszczamy oczy ze zdziwienia.

Zjedzmy dziś nową wersję staropolskiej kaszy.

Idziemy nr 47/2022