Czechy to zdecydowanie nie jest kraj dla wegetarian
Komedia omyłek – tak można streścić spotkanie z kuchnią czeską. Wszystko za przyczyną języka naszych południowych sąsiadów, który bywa dla nas równie zabawny, co zdradziecki. Bo jak tu powstrzymać śmiech, gdy słyszymy, że golonka to vepřové koleno, a na kisiel mówi się tam ovocný rosol? Albo jak nie popaść w konsternację, gdy zamiast buraków przyniosą nam orzeszki ziemne? Bo fistaszki to buráky, a burak to po czesku červená repa.
– Generalnie zasada jest taka, że im bardziej tłusto i im mniej zielonego, tym lepiej – mówi Bartosz Bartosik, z wykształcenia bohemista, który kilka miesięcy spędził w Pradze na wymianie studenckiej. – Jeśli pójdziesz do gospody w Czechach, to masz do wyboru mnóstwo dań mięsnych plus jakieś pojedyncze knedliki na słodko lub z innymi bezmięsnymi dodatkami – opowiada.
Miłośnikom zup Bartek poleca česnečkę (czyli czosnkową). Na drugie danie może być czeski klasyk – svíčková, czyli pieczeń wołowa w sosie, podawana z knedlikami, żurawiną i bitą śmietaną, albo bramboraki, czyli placki ziemniaczane, najczęściej z dodatkiem sosu gulaszowego, ewentualnie smažený sýr. Do tego obowiązkowo słynne lokalne piwo albo nieśmiertelna kofola (jeszcze czechosłowacki odpowiednik coli).
Nie wszyscy wiedzą, że Czesi mają też swoje sery – najpopularniejsze to hermelín oraz olomoucké tvarůžky, które według Bartka intensywnością woni mogą rywalizować z najbardziej znanymi francuskimi produktami.
A na deser Czesi – podobnie jak Węgrzy i Słowacy – lubią jeść rodzaj drożdżowego kołacza o walcowatym kształcie. Tutaj ciasto to nazywa się trdelník.
– To zdecydowanie nie jest kraj dla wegetarian – podsumowuje Bartek. Symbolem tej „niechęci” Czechów do warzyw mogą być chyba utopence (ta niezbyt zachęcająca kulinarna nazwa w języku czeskim oznacza także topielca), czyli serdelki marynowane w zalewie octowej. Przygotowuje się je ze specjalnego rodzaju kiełbasek. Špekáčky – jak sama nazwa wskazuje – zawierają duże kawałki słoniny. Ale podobno można je zastąpić dobrego gatunku parówkami. Proponuję więc po drodze na targ z warzywami wstąpić też do rzeźnika i przygotować jeden próbny słoik. W końcu sezon kiszenia i piklowania w pełni.
UTOPENCE
Składniki: 5 serdelków, 1 cebula, ½ czerwonej papryki, 1 ogórek konserwowy, 1 ząbek czosnku, 3 ziarenka ziela angielskiego, 6 ziarenek czarnego pieprzu, ¼ łyżeczki płatków chili, szczypta cukru, ½ szklanki octu 10 proc., 1 ½ szklanki wody
Sposób przygotowania: Zagotować wodę z octem i przyprawami. Cebulę pokroić w półkrążki, paprykę w cienkie paski, korniszon w plasterki. Obrać kiełbaski z folii, naciąć wzdłuż i nadziać kawałkami cebuli oraz ogórka lub papryki. Serdelki umieścić w słoiku, przekładając niewykorzystanymi dodatkami i pokrojonym w plasterki czosnkiem. Zalać ostudzoną zalewą, tak aby płyn przykrył kiełbaski, zamknąć słoik i odstawić na kilka dni w chłodne miejsce. Podobno utopence najlepsze są po dwóch tygodniach.