Przed tygodniem przypomniałem postać Antoniego Krasnowolskiego, który w 1903 r. wydał książeczkę pt. „Najpospolitsze błędy językowe zdarzające się w mowie i piśmie polskiem”.
fot. pixabay.com
Przywołałem też fragmenty wstępu do tej pracy, by pokazać, jaką autor miał postawę wobec polszczyzny, a zwłaszcza wobec zagadnień normatywnych. Dziś czas przyjrzeć się przykładom wyrazów i ich form, które zostały uznane za błędy językowe.
Pierwsza grupa błędów związana jest z wymową, czyli – jak pisze autor – „głosownią”. Niektóre z nich współcześnie już nie są spotykane (np. *tłomacz zamiast tłumacz czy *mięszać zamiast mieszać), wiele jednak nadal występuje w polszczyźnie mówionej. Językoznawca piętnuje np. charakterystyczną dla gwary warszawskiej wymowę typu *gięś (zamiast gęś), obecną do dziś w niektórych odmianach regionalnych wymowę *jezdem (zamiast jestem) czy też niewłaściwe formy czasownikowe: *leli, *chwieli, *sieli, *śmieli się (zamiast: lali, chwiali, siali, śmiali się).
Dzisiejszy czytelnik ze zdziwieniem zauważy jednak, że Krasnowolski ostrzega także przed wymową reperować. Odpowiednie hasło w jego minisłowniczku to „Reperować, werenda”, a oto komentarz do niego: Prawidłowo może być tylko: „reparować”, gdyż ten wyraz pochodzi z łacińskiego „reperare”; podobnież należy: „weranda”, gdyż ten wyraz w języku portugalskim, z którego pochodzi, brzmi „varanda”. Form: „reperować”, „werenda”, używanych przeważnie w Warszawie, nie można zalecić. Jak widać, po nieco ponad stu latach wprawdzie zgodnie z tym zaleceniem wymawiamy (i piszemy) weranda, ale utrwaliła się także forma reperować, uznawana przez autora za błędną. Zresztą, trzeba zaznaczyć, że już w czasie wydawania książeczki wielu traktowało ją jako poprawną.
Kolejny typ problemów normatywnych to „błędy w słoworodzie”, czyli słowotwórcze. Krasnowolski m.in. podkreśla konieczność tworzenia żeńskich form nazwisk (typu Domejkowa, Domejkówna, Zarębina, Zarębianka), ostrzega przed niepoprawnymi formami rzeczownikowymi *telegrama, *programa (zamiast telegram, program) oraz licznymi czasownikowymi, m.in.: *najmać, *zdjemać (zamiast: najmować i zdejmować), *przygotowić, *przygotowiać (zamiast przygotować i przygotowywać), *rzeknąć, *kładnąć (zamiast rzec, kłaść) czy *znajdywać, *odnajdywać (zamiast znajdować, odnajdować). W tym ostatnim przypadku, co warto w tym miejscu podkreślić, współczesne rozstrzygnięcia normatywne są takie, że postaci typu znajdywać są uznawane za poprawne, choć rzadsze i niezalecane.
Również w tej grupie znajdziemy takie wyrazy i ich formy, które Krasnowolski traktował jako błędne, a które dziś są nie tylko zgodne z normą (jak np. wspomniane wyżej znajdywać), lecz także zupełnie naturalne i powszechnie stosowane. Autor podkreśla np.: Od dawna w języku polskim znamy tylko „ministeryum”. W ostatnich czasach zaczęto używać rzeczownika „ministerstwo”, zapewne pod wpływem języka rosyjskiego. Nie uznajemy potrzeby tego nowotworu, zwłaszcza, że wyraz przez końcówkę polską nie staje się bynajmniej szczeropolskim. Sądzę, że wszyscy Państwo przyjmują takie rozważania z niemałym zdziwieniem, ponieważ forma ministerstwo jako jedyna była stosowana już w kilkanaście lat po wydaniu cytowanej książeczki: w 1918 r. w pierwszym rządzie powołano przecież m.in. Ministerstwo Aprowizacji czy Ministerstwo Komunikacji. A oto inny przykład rozstrzygnięć Krasnowolskiego, które nie przetrwały próby czasu. Autor pisze: W Królestwie mówią: „gimnazista”, w Galicyi: „gimnazyalista”, i toczy się spór o te dwie nazwy. Tymczasem pomija się zupełnie milczeniem trzecią formę: „gimnazyasta”; a nam się zdaje, że właśnie ta forma jest najlepsza. Wyraz „gimnazista” jest wzięty z języka rosyjskiego; jest wprawdzie utworzony według analogii rzeczownika „seminarzysta”, ale czy ta analogia jest dobra? […] Forma „gimnazyalista” jest niezdarnym wytworem