Na pewno wszyscy czytelnicy Idziemy pamiętają trudne szkolne rozważania nad tym, kiedy należy pisać „nie palący”, a kiedy „niepalący”. Przed kilkunastu laty Rada Języka Polskiego postanowiła, że obowiązywać będzie zawsze pisownia łączna – już bez szczegółowych analiz i rozstrzygania czy w danym kontekście mowa jest o czasowej czynności, czy też raczej o stałej cesze. Część środowiska językoznawczego nadal niechętnie odnosi się do tej zmiany. Tego typu reformy zasad pisowni, budzące kontrowersje i częściowo być może arbitralne, są bardzo rzadkie. Większość przepisów ortograficznych opiera się na czterech podstawowych zasadach. O pierwszej z nich już pisałem, tytułem przypomnienia powtórzę tylko, że tzw. zasada fonetyczna polega na tym, że wyrazy i ich formy zapisuje się tak, jak się je słyszy (np. „tata”).
Zasada morfologiczna polega na tym, że wyrazy zapisujemy inaczej, niż je słyszymy, aby zaznaczyć że są one ściśle związane z innymi wyrazami lub ich formami zapisywanymi zgodnie z wymową. Zasadę tę stosuje się zwłaszcza w sytuacji, gdy jakieś formy danego wyrazu dadzą się zapisać zgodnie z wymową, ale inne już nie, ponieważ występuje w nich np. ubezdźwięcznienie lub udźwięcznienie. Aby uniknąć tego, że ten sam wyraz w różnych formach gramatycznych ma radykalnie odmienną pisownię, stosujemy właśnie zasadę morfologiczną. To zgodnie z nią zapisujemy wyraz „chleb” – wprawdzie wymowa ze względu na utratę dźwięczności narzucałaby użycie na końcu litery „p”, ale w innych przypadkach, np. „chleba”, „chlebem” itp. słyszymy jednak „b”. Analogicznie: piszemy „stóg” (a nie, jak słyszymy „stuk”), ponieważ w innych formach tego rzeczownika już zgodnie z wymową możemy napisać np. „stogu”, „stogami”, itp.
Zasada historyczna polega na tym, że wyrazy i ich formy zapisujemy w określony sposób, bo ma to uzasadnienie w historii języka polskiego oraz w tradycji. To zasada historyczna każe nam utrzymywać różną pisownię współcześnie tak samo brzmiącej pierwszej głoski w wyrazach typu „hałas” i „chyba”. Dawniej (a w niektórych regionach Polski oraz na dawnych Kresach jeszcze nadal) litera „h” oznaczała głoskę dźwięczną, a „ch” – bezdźwięczną. Ta różnica dziś się już zatarła, ale zasada ortograficzna pozostała. Podobnie jest z „ż” i „rz”, które współcześnie wymawiane są tak samo – niegdyś były to dwa różne dźwięki.
I wreszcie zasada konwencjonalna – rzeczywiście arbitralnie rozstrzygająca, że należy pisać coś wielką lub małą literą, z dywizem łączącym lub oddzielnie itp. Tu już trudno o merytoryczne argumenty, to na mocy umowy piszemy np. „Białostoczanin” (czyli mieszkaniec Białostocczyzny), ale: „białostoczanin” (czyli mieszkaniec Białegostoku) czy też „statek cysterna”, ale: „ogród-park”.
dr Tomasz Korpysz |