Cyprian Norwid przeżył na emigracji niemal całe dorosłe życie, Europa stała się dla niego drugą ojczyzną w sensie geograficznym, ale była też jego ojczyzną duchową i artystyczną.
Uważał ją za kolebkę i centrum kultury; to właśnie dziedzictwa kulturowego brakowało mu w Ameryce, skąd pisał:
zatęskniłem był raz przynajmniej do jednego kilkunastowiecznego kamienia.
W geografii kulturalnej Norwida szczególne miejsce zajmowały Włochy, które były dla niego nie tylko ojczyzną artystów, lecz także kolebką i stolicą chrześcijaństwa. Rzym to niejako stolica chrześcijańskiego świata: miejsce przebywania papieża, ale przede wszystkim miasto uświęcone krwią męczenników, na której
urosło
To ciało wieczne, ciało nieśmiertelne,
Które nad czasów moc bardzo się wzniosło,
Przez które żyjem co słońce Niedzielne!
W jednym z listów Norwid zauważał:
mądrość nasza cała
Składa się z greckiej, rzymskiej i tej, co w Kościele
(A która przez żydowski rod nam się dostała).
Myśl o tym, że chrześcijaństwo oraz związany z nim system wartości są podstawą tożsamości europejskiej, stale towarzyszyła refleksjom poety. To dlatego podkreślał, że Europa
nie jest dla obyczaju chrzczona, że jest ona ciałem moralnym, nie kosmicznym i geografijnym, że Europa nie jest rasą, ale principium! – bo gdyby była rasą, byłaby Azją!!!
Norwid uważał Europę za kulturalne i cywilizacyjne centrum świata, nazywał ją matką naszą, był jednak również przenikliwym obserwatorem wyraźnie widzącym kryzys cywilizacji europejskiej: odejście od chrześcijańskich korzeni, lekceważenie praw papieskich, poniżanie godności człowieka, zniewolenie narodów, przesadną fascynację rozwojem technicznym, kult sukcesu i pieniądza, nieautentyczność kontaktów międzyludzkich. Stąd wiele w jego tekstach uwag typu:
Cywilizacja europejska jest bękarcia... [...] Dlatego, że wszystkie inteligencje praktyczne są niechrześcijańskie – a wszystkie chrześcijańskie są niepraktyczne!... czy: Europa jest to stara wariatka i pijaczka, która co kilka lat robi rzezie i mordy bez żadnego rezultatu ni cywilizacyjnego, ni moralnego. Nic postawić nie umie – głupia jak but, zarozumiała, pyszna i lekkomyślna.
Norwid wierzył jednak, że stan kryzysu jest stanem przejściowym, a moralne odrodzenie Starego Kontynentu jest możliwe. Miało się ono dokonać przede wszystkim dzięki powrotowi do chrześcijaństwa i rozwojowi demokracji. Także i dziś aktualne wydaje się zdanie poety:
tylko Bóg i parlamentarny system Europę dzisiejszą ocalić potrafią od upadku w antycywilizacyjny kataklizm.
dr Tomasz Korpysz
Idziemy nr 41 (318), 9 października 2011 r.