Pod względem odmiany czasowniki to bez wątpienia najtrudniejsza grupa wyrazów w polszczyźnie. Wiele z nich może występować aż w kilkudziesięciu rożnych formach w zależności od czasu, liczby, osoby, trybu, strony, rodzaju i aspektu.
Poszczególne czasowniki mogą się przy tym odmieniać według jedenastu wzorów, tzw. koniugacji. A wielość form i wzorców odmiany nie jest jedynym problemem dla użytkowników – niejednokrotnie wątpliwości budzi nawet forma podstawowa czasownika, czyli bezokolicznik, ponadto istnieje wiele form wariantywnych. Nic dziwnego, że w słownikach hasłom czasownikowym towarzyszy rozbudowany opis, w którym znaleźć można m.in. informację o tym, do której koniugacji dany wyraz należy (koniugacje oznacza się cyframi rzymskimi), a także wybór trudniejszych form.
Na początek przyjrzyjmy się bezokolicznikom. Oto kilkanaście przykładów takich czasowników, które stosunkowo często używane są w niewłaściwej postaci: giąć (a nie: *gnąć), kląć (a nie: *klnąć), miąć (a nie: *mnąć), mięknąć (a nie: *mięc), nienawidzić (a nie: *nienawidzieć), pęknąć (a nie: *pęc), -(a nie: przeklnąć), wymyślić (a nie: *wymyśleć), wziąć (a nie: *wziąść), żąć (a nie: *żnąć).
Istnieją jednak i takie wyrazy, które mają dwie wariantywne formy bezokolicznika. Przypomnijmy kilka z nich: biec i biegnąć, dudnić i dudnieć, gęstnieć i gęstnąć, odnajdować i odnajdywać, pachnieć i pachnąć, patrzyć i patrzeć, przysiąc i przysięgnąć, rosnąć i róść.
Warto tu podkreślić, że oceny normatywne niektórych form bezokoliczników w ostatnich latach się zmieniły. Dotyczy to np. czasowników mleć, pleć i słać. Do niedawna były to ich jedyne poprawne formy bezokolicznikowe. Również w odmianie akceptowane były jedynie określone postaci tych wyrazów, np.: mełłem, pełłem, słałem; mełliśmy, pełliśmy, słaliśmy; mielemy, pielemy, ścielemy itp. W języku potocznym funkcjonowały jednak inne formy podstawowe: mielić, pielić i ścielić oraz inne formy koniugacyjne, np.: mieliłem, pieliłem, ścieliłem; mieliliśmy, pieliliśmy, ścieliliśmy; mielimy, pielimy, ścielimy. Od pewnego czasu te potoczne formy są już uznawane za dopuszczalne czy wręcz poprawne, choć jedynie w nieoficjalnych sytuacjach komunikacyjnych, w których stosuje się użytkowy poziom normy językowej.
Już powyższa garść przykładów i uwag dowodzi, jak sądzę, że do tematu odmiany czasowników wypadnie jeszcze na łamach „Idziemy” powrócić.
dr Tomasz Korpysz
Idziemy nr 14 (343), 1 kwietnia 2012 r.