Pytanie, które stanowi tytuł dzisiejszego odcinka, jakiś czas temu zadał mi dobrze Państwu znany z łamów „Idziemy” ks. Stefan Moszoro-Dąbrowski.
fot.pixabay.com/CC0
A właściwie zadał pytanie nieco inne: która z dwóch możliwych form przymiotnika jest lepsza: nawarski czy nawaryjski (ew. nawarryjski)? Wcześniej pytanie to zostało przesłane do Poradni Językowej PWN, a dr Agata Hącia odpisała:
„Formalnie rzecz biorąc, forma nawarski jest lepsza: zbudowana tak jak canberski (od: Canberra) – czyli za pomocą regularnego i bardzo produktywnego przyrostka -ski. Rozszerzoną postać tego przyrostka: -jski stosuje się np. wtedy, gdy powstaje ryzyko trudności z wymową formy zakończonej na -ski (por. trudne *kolombski – łatwe kolombijski), albo wtedy, gdy nazwa miejscowa kończy się na -i (por. Abu Zabi – abuzabijski) lub ma miękkie zakończenie tematu (np. Libia – libijski), albo gdy kilka tych cech nazwy geograficznej się łączy (por. Kalifornia – nazwa o miękkim zakończeniu tematu: trudne *kaliforński – łatwe kalifornijski). Forma nawarski jest dobrze umocowana w historii i kulturze (por. choćby przydomek władców: Henryk Nawarski, Blanka Nawarska; por. też obfite piśmiennictwo historyczne). Z tych zapewne powodów wydawnictwa leksykograficzne PWN notują interesujący Pana przymiotnik w postaci: nawarski. Tego rozstrzygnięcia bym się trzymała – lecz nie dogmatycznie: jeśli chodzi o słowotwórstwo, wyjątki od reguł są może równie częste jak reguły. Dlatego gwoli uczciwości muszę napisać, że spotyka się również – w źródłach dostępnych w internecie – przymiotnik, ku któremu się Pan skłania, czyli: nawar(r) yjski. Spotyka się go nawet w tekstach oficjalnych (por. tłumaczenie nazwy uniwersytetu: Uniwersytet Nawaryjski). Przeciwko tej formie przemawia jednak nie tylko jej niesystemowość, lecz także to, że nie wiadomo, czy zostawić w niej podwojone r. Z tych wszystkich powodów skłaniałabym się – choć nie ślepo – do wyboru formy nawarski”.
Argumenty przywołane przez moją znakomitą koleżankę są merytoryczne i przekonujące, mnie jednak w pełni nie przekonały, zacząłem więc przeglądać różne źródła. Przymiotnik nawarski rzeczywiście jest i regularny, i notowany w słownikach oraz encyklopediach, i współcześnie często używany. Jednak forma nawaryjski również okazała się bardzo częsta. Występuje ona przy tym nie tylko w tekstach z XIX w. (m.in Ludwika Nabielaka czy Kazimierza Wójcickiego), lecz także współcześnie. W polskich źródłach znaleźć można wiadomości i o wspomnianym przez dr Hącię Uniwersytecie Nawaryjskim, i o… wyżłach nawaryjskich (czyli pewnej rasie psa hiszpańskiego), a np. dyskusje naukowców polskich i hiszpańskich w 2008 r. w Toruniu nazywano Dysputami Nawaryjskimi. Pisze się też o nawaryjczykach: tak jest nazywany św. Franciszek Ksawery, jezuita, patron Nawarry, ale mianem tym w tekstach sportowych określa się też piłkarzy i trenerów hiszpańskiej ligi piłki nożnej. Nawaryjczyk pojawia się też w polskiej wersji „Boskiej komedii” Dantego.
Jak widać, zwyczaj językowy nie jest jednoznaczny. A i argumenty słowotwórcze nie są tak oczywiste: forma nawaryjski wcale nie jest tak niesystemowa i wyjątkowa, jak by się mogło wydawać. Przecież choćby od nazwy Carara tworzymy przymiotnik kararyjski, a nie kararski (utrwalone jest w polszczyźnie określenie marmur kararyjski). Podsumowując: obie formy należy uznać za równie poprawne. A którą z nich wybrać? To zależy od nadawcy, ale i od kontekstu. W tym przypadku chodzi o użycie szczególne: określenie tłumaczenia i edycji Pisma Świętego. Aby uniknąć problemów, można by zastosować formę analityczną Biblia z Nawarry, jeśli jednak konieczne jest użycie przymiotnika, to choćby ze względu na silną w polszczyźnie tradycję archaizowania i hieratyzowania języka Biblii lepsza wydaje mi się forma nawaryjski.