Sporo osób deklaruje, że poznały swoją drugą połowę na weselu. Gdzieś ta młodzież musi się spotkać i sobą zauroczyć.
fot. Mark Angelo Sampan | link
Moja córka jest już pełnoletnia i chodzi z koleżankami na dyskoteki. Wraca nad ranem, a ja się niepokoję, nie mogę spać. Czy to moja wina? Z tego co słyszę, te dyskoteki są naprawdę niebezpieczne, szczególnie dla dziewiętnastoletniej dziewczyny. Nie jestem nadkontrolującą matką zabierającą dziecku wolność, ale się martwię i nie umiem się nie martwić. Bezskutecznie proszę, aby wracała o ustalonej godzinie. A przecież mieszka w moim domu i mam prawo wymagać od niej, żeby uszanowała moje nerwy.
Sporo osób deklaruje, że poznały swoją drugą połowę na weselu. Gdzieś ta młodzież musi się spotkać i sobą zauroczyć. Nie znam, o dziwo, nikogo, kto by poznał swoją drugą połowę na dyskotece. Przypadek? Nie sądzę. Noc zamiast dnia, nagość zamiast skromności, brudne spojrzenia, za daleko idące słowa. Dyskoteki, czy inne tego typu zabawy, odbijają zalety i wady danej epoki. Wobec czasów Pani młodości obecne wyróżniają się przewagą wulgaryzmu, alkoholu i używek.
Zgadzam się z Pani intuicją: skoro córka jest na Pani utrzymaniu, winna jest posłuszeństwo. Posłuszeństwo to powinno być egzekwowane w sposób rozważny. Pewnie oznacza to puszczanie młodej dziewczyny na imprezy, ale w znanym towarzystwie, pod opieką mądrych chłopaków. Dziś towarzystwo jednej koleżanki na dyskotece to raczej mało. Dziewięć razy może nic złego się nie wydarzyć, a za dziesiątym już się wydarzy. Na przykład ciąża. Głupio się wtedy przyznać, że dziecko nie było owocem miłości czy zakochania, ale imprezy. Ciąża przychodzi za wcześnie i nie z tą osobą. Alkohol, zmęczenie i zabawowa atmosfera ograniczają rozsądek. Takie sytuacje kończą się niekiedy aborcją.
Co bym zrobił na Pani miejscu? Negocjowałbym z córką jasne i niezmienne warunki strzegące bezpiecznego wyjścia i powrotu. I nie bałbym się być stanowczym. Zawsze rodzice wymagali od dzieci roztropności: wyjścia i powrotu w pewnym towarzystwie i o określonym czasie. Ustalonej godziny nie należy zmieniać, nawet gdy dziecko tego nie dotrzymuje. Bądźmy cierpliwsi od dzieci. Nie przesadzajmy jednak z potępieniem, bo dziecko porównuje się z rówieśnikami, a ustępstwa innych rodziców bywają duże. Możemy też usłyszeć zarzut: „Czy daliście mi przykład, wy rodzice, jak się należy bawić?”. Nasze przemęczone pokolenie często nie pokazywało swoim dzieciom, jak odpoczywać, jak się mądrze regenerować. Zresztą, nawet jeśli daliśmy im dobry przykład, one chcą spróbować nieznanej zabawy. Trzeba powierzyć swoje pociechy opiece Boga i ufać, bo Boża opieka jest niezawodna.