Kościół jest od tego, żeby się zbawić, a nie żeby w Nim się bawić
Przypatruję się moim niewierzącym przyjaciołom. Potrafią się bawić, wyjeżdżać wspólnie, urządzać imprezy w domach lub chodzić do restauracji. Mam wrażenie, że zbudowali sobie mały raj na tym świecie. U nas w kościele jest tymczasem tak... smutno.
Kościół jest od tego, żeby się zbawić, a nie żeby w Nim się bawić. A dokładnie: od tego, żeby najpierw zrobić na tym świecie, co do nas należy, a potem się bawić. Jeśli Pani niewierzący przyjaciele wypełnią swoje obowiązki rodzinne i zrobią coś dobrego dla innych, to niech się bawią i cieszą życiem – na zdrowie. Młode osoby, które potrafi ą stworzyć „paczkę”, to piękny widok. Choć moje doświadczenie mówi, że – w dłuższej perspektywie czasu – to ludzie wierzący są szczęśliwsi. Ci, którzy potrafią pościć, bardziej doceniają smak jedzenia, niż ci, którzy nie poszczą.
Stworzył Pan Bóg na tym świecie różne rzeczy szczęściodajne. Dla wszystkich ludzi. Uszczęśliwia nas muzyka, piękne obrazy, przygoda, udany zakup, spełnienie marzeń lub obowiązku, odkrycie fascynującej idei, uczucie zakochania czy doświadczenie miłości. Warto jednak pamiętać, dokonując ważnych wyborów życiowych, że wszystkie te szczęścia bywają kruche. A za niektóre trzeba potem zapłacić. Narkomani mówią, że pierwszy rok „brania” to był najszczęśliwszy rok ich życia. Potem zaczynają cierpieć.
Nie przypuszczam, aby na dłuższą metę ludzie oddaleni od Boga mogli zbudować stabilny raj wewnątrz siebie czy na zewnątrz. Oczywiście, Bóg Ojciec dba o nich. Lecz „niespokojne jest serce człowieka, póki nie spocznie w Tobie”. Najpierw w naszym wnętrzu ma żyć Bóg. Do tego jest potrzebna poprawna wizja Boga i odczuwanie w głębinach naszego wnętrza, że mamy Ojca. Nosimy w sobie najpiękniejszą z rzeczywistości – Boga jako Ojca. Kult ma być konsekwencją tego doświadczenia i przekonania. A wtedy Kościół absolutnie nie jest smutny. Co nie znaczy, że człowiek wierzący imprezuje cały czas. Musi mieć i spokój, żeby często wchodzić w kontakt osobowy z miłością Ojca. Wierzący chętnie milczy, mało używa słów. Lubi ciszę na modlitwie, ponieważ chce słuchać w duszy słów Miłości. I nie boi się krzyża, bo ufa Bogu.
Ważną drogą do szczęścia jest lektura słowa Bożego. Szatan jest mocno zainteresowany, żebyśmy pod wpływem „pochłaniania ksiąg” Pisma Świętego, nie poczuli się zauroczeni Ojcem. Nasz anioł stróż pragnie, abyśmy przed zabawą doświadczyli w sercu ducha dziecięctwa Bożego. Wtedy będziemy szczęśliwi i w paczce przyjaciół, i kiedy ich zabraknie, i w zdrowiu, i w chorobie, i w dobrej, i w złej doli.