Trzeba być z ludźmi w ich kłopotach, w stracie, w bezsilności.
fot.pixabay.com/CC0
Moja koleżanka z pracy wie, że jestem osobą wierzącą, i zgłasza się do mnie ze swoimi problemami, a dotyczą one niepłodności. Sama mam już spore dzieci, ale kiedyś miałam problemy z zajściem w ciążę. Nie za bardzo jednak wiem, jak się do jej bólu ustosunkować. Co mogę zrobić?
Trzeba być z ludźmi w ich kłopotach, w stracie, w bezsilności. Śmiać się ze śmiejącymi, płakać z płaczącymi. Słuchać i być blisko, tak jak to Pani właśnie robi.
Bezdzietność stanowi, jak Pani już wie, ciężką próbę, kiedy rówieśnicy i rodzeństwo cieszą się właśnie małymi dziećmi. Co miesiąc małżonkowie wiedzą, że znowu się nie udało. Pojawia się wtedy pytanie o sens życia, o przemijanie, o trwałość małżeństwa. Dla osób wierzących sytuacja bezdzietności stanowi dodatkowo próbę wiary, dlatego zapewne koleżanka zwróciła się do Pani. Kościół zachęca osoby wierzące, a bezpłodne najpierw, do podjęcia leczenia. Jednocześnie stara się być pomocnym. Pani może być takim przedstawicielem Kościoła, pomagając przyjaciółce choćby w oddramatyzowaniu sytuacji bezdzietności. Trzeba sobie powiedzieć: „Zrobię wszystko, co będę mogła”.
Wielu wierzących modli się za swoich bezdzietnych przyjaciół i prosi o potomstwo dla nich. Są też pytani: „Dlaczego właśnie ja mam ten problem w tym czasie?”. Żadna osoba z zewnątrz małżeństwa, żaden przedstawiciel Kościoła nie jest w stanie precyzyjnie odpowiedzieć na powyższą wątpliwość. Każdy człowiek sam może w duszy, w sumieniu odnaleźć wyjaśnienie. Musi wejść w osobistą rozmowę z Bogiem, w intuicyjne zrozumienie pochodzące od Ducha Świętego. W efekcie modlitwy i lektury Słowa Bożego chrześcijanin w jakimś momencie zaczyna „rozumieć” wszystko, co go do tej pory w życiu spotkało. Pocieszenie Boże przynosi dziecko albo akceptacja „krzyża”. Nasz krzyż zawsze ma sens, a przyjęty prowadzi do dobrego zakończenia.
Są małżonkowie, którzy wykorzystali już wszystkie godziwe możliwości leczenia niepłodności i nie odnieśli sukcesu. Dobrze by było, aby nie tyle zaakceptowali sytuację bezdzietności biernie, ale aktywnie zaangażowali się w realizację rodzicielstwa duchowego na obszarze życia religijnego czy społecznego. Zlekceważenie potencjału małżeństw nie mających dzieci byłoby strasznym marnotrawstwem. Biblia podaje przykład bezdzietnej pary misjonarskiej – Akwili i Pryscylli.
Dzietność nie jest wartością absolutną. Niezaspokojona tęsknota za dzieckiem pociąga w przyszłość, gdzie Bóg w pełni odda się nam i zaspokoi wszystkie ludzkie pragnienia.