28 marca
czwartek
Anieli, Sykstusa, Jana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Zostaliśmy na lodzie

Ocena: 2.5
1505

 

Gdyby nie ogromne trudności w polityce wewnętrznej, Francja i Niemcy wykorzystałyby wrogą w stosunku do UE politykę Trumpa do wyrwania się spod amerykańskiej kurateli. Jak wyglądałaby nasza pozycja na arenie międzynarodowej, gdyby ziściło się marzenie Trumpa o unicestwieniu NATO?

 


ZAGROŻENIE ROSYJSKIE

Wojna jest przedłużeniem polityki i do tej najbardziej ryzykownej formy polityki można się uciekać, dopiero gdy inne sposoby zawodzą – tak uważali zarówno Niccolo Machiavelli, jak i Carl von Clausewitz. Mając tę fundamentalną prawdę na uwadze, można stwierdzić, że Rosja jest słaba. Gdyby Rosja była liczącą się potęgą, nie musiałaby najeżdżać Gruzji i Ukrainy, wystarczyłby jeden telefon z Kremla. Mówiąc wprost, Rosja nie jest w stanie w drodze dyplomatycznej obronić swych interesów nawet w „pobliskiej zagranicy”. Podobnie bez przemocy w stosunku do swoich obywateli Władimir Putin nie jest w stanie rządzić. Słabość Rosji jest dostrzegana na całym świecie, tylko nie nad Wisłą.

Z tego powodu Niemcy nie mają żadnych obaw względem kupowania gazu ziemnego i innych surowców w Rosji. Rosja koniecznie potrzebuje pieniędzy i żadne zakręcenie kurka nikomu nie grozi, w szczególności takiej potędze przemysłowej i finansowej, jaką są Niemcy – niemiecki całkowity PKB jest ponad dwukrotnie większy od rosyjskiego.

Zaprzestanie dostaw gazu byłoby możliwe tylko w przypadku konfliktu zbrojnego, ale na takowy Rosja nie może sobie pozwolić. Absurdem jest myślenie, że 145-milionowe państwo może zaatakować 445-milionowy związek, podobnie jak to, że państwo mające całkowity PKB w wysokości 1,7 biliona dolarów może pokonać związek mający 15-bilionową gospodarkę. A w UE nikomu napad na Rosję nawet do głowy nie przychodzi. Rosja jest supermocarstwem atomowym, tylko że użyteczność arsenału nuklearnego w polityce międzynarodowej jest bardzo ograniczona; ani Gruzja, ani Ukraina się go nie ulękły.

 


SUWERENNOŚĆ ENERGETYCZNA

Obie nitki gazociągu NS będą mieć łączną przepustowość 110 mld m sześc. gazu rocznie, czyli więcej niż całe niemieckie zapotrzebowanie na ten surowiec. W 2019 r. zużyto tam ok. 95 mld m sześc., z czego 60 proc. pochodziło z Rosji. Z powyższego wynika, że cała idea NS2 zakłada reeksport gazu ziemnego do krajów trzecich, bo na potrzeby Niemiec NS1 w praktyce wystarczał. Tandem niemiecko-rosyjski chce opanować rynki tego surowca w całej Europie Środkowo-Wschodniej.

Taki rozwój sytuacji stał się oczywisty w momencie, gdy Warszawa postawiła na „suwerenność energetyczną”. Ta strategia jest wynikiem strachu przed Rosją w ogóle i przed możliwym „szantażem gazowym” w szczególności. W 2005 r. gazociąg jamalski osiągnął pełną przepustowość 33 mld m sześc. rocznie i rozważano budowę jego drugiej nitki. Gdyby do tego doszło, Polska należałaby do krajów rozdających karty na rynku gazowym. Owszem, bylibyśmy w większym stopniu zależni od dostaw rosyjskich, ale cały układ przypominałby sytuację „złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma”. Mielibyśmy do czynienia z wzajemną zależnością, bo dla Rosji dochody z eksportu surowców to jest gospodarcze być albo nie być i o żadnym zakręcaniu kurka mowy być nie może. Druga nitka gazociągu jamalskiego dałaby nam silniejszą pozycję przetargową w negocjacjach o ceny gazu, bo kontrolowalibyśmy dostawy dalej na zachód. Ponadto odnosilibyśmy korzyści finansowe z opłat za tranzyt.

Niemające nic wspólnego z rzeczywistością obawy o suwerenność energetyczną spowodowały, że postanowiliśmy zupełnie zrezygnować z rosyjskich dostaw i przystąpiliśmy do budowy gazociągu Baltic Pipe. Zależność od Rosji i Białorusi zamieniliśmy na zależność od Danii, bo to przez jej terytorium ma on biec. Na pierwszy rzut oka znakomity pomysł, ale Duńska Agencja Ochrony Środowiska właśnie cofnęła wydaną dwa lata temu zgodę na budowę gazociągu. Nagle okazuje się, że zagrożone są siedliska niektórych gatunków nietoperzy i myszy i całą sprawę trzeba ponownie rozpatrzyć.

W zakresie budowy Baltic Pipe mamy nóż na gardle, ponieważ jego termin ukończenia przypada na trzy miesiące przed wygaśnięciem kontraktu na dostawy gazu z Rosji. Jeśli do 31 grudnia 2022 r. nie będzie płynąć gaz z Morza Północnego, to zaiste doświadczymy efektu „zakręcenia kurka”, chyba że wynegocjujemy nowy kontrakt z Gazpromem!

Mówiąc wprost, w zakresie NS2 i Baltic Pipe zostaliśmy na lodzie. Nie udało się nam zablokować niemiecko-rosyjskiego projektu, a zbudowanie alternatywy dla dostaw z Rosji stanęło pod znakiem zapytania. Poza tym, jeśli Polska nie odbiera gazu z Rosji, to dalsze działanie gazociągu jamalskiego na terytorium Polski traci sens. Strach jest złym doradcą.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Autor jest profesorem ekonomii w Hollins University w stanie Wirginia, USA

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 28 marca

Wielki Czwartek
Daję wam przykazanie nowe,
abyście się wzajemnie miłowali,
tak jak Ja was umiłowałem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 13, 1-15
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter