29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Warszawa kontra Bruksela

Ocena: 0
1166

 

Mateusz Morawiecki mówił o poszerzaniu własnych kompetencji przez Trybunał Sprawiedliwości UE – to samo, choć w mniejszym stopniu, można też zarzucić KE – na podstawie bardzo ogólnikowych zapisów, takich jak artykuł 2. Traktatu o UE. Wywodził – słusznie – że organy Unii powinny mieć prawo działać tam, gdzie kompetencje zostały im jednoznacznie przekazane na mocy traktatów, ale nie tam, gdzie wyznaczają sobie pole do działania własnymi interpretacjami przepisów. Wskazywał, że kontrolę nad takim poszerzaniem swoich kompetencji przez organy UE muszą mieć krajowe sądy konstytucyjne.

Trzeba się z tym wywodem zgodzić, bo istotnie – ciągłe rozpychanie się przez TSUE może doprowadzić do tego, że rychło w kręgu jego zainteresowania znajdą się te dziedziny, których Polska nigdy nie zamierzała oddawać do wspólnego worka. Owszem, można zrozumieć obawy pani von der Leyen, która uważa, że takie podejście grozi rozpadem wspólnego porządku prawnego. Istotnie, jest i takie zagrożenie. Jeżeli jednak Bruksela tego nie chce, to TSUE powinien ograniczyć zakres swojego działania. Trzeba tu przypomnieć, że trybunał ten – jak każdy sąd – może się uznać za pozbawiony w danej sprawie właściwości. I zdecydowanie częściej taką właśnie decyzję powinien podejmować.

Jest jednak jeszcze inny aspekt tej sytuacji. Polska, idąc na zwarcie z TSUE i KE, faktycznie wykonuje pracę za wielu europejskich polityków, którym bliskie może być takie podejście do przyszłości integracji, a którzy mogą o tym nawet głośno nie wspominać. Pytanie brzmi, czy faktycznie to my musimy znów narażać się na konsekwencje, żeby następnie z naszego ewentualnego zwycięstwa skorzystali inni. Owi inni nie stracą też niczego na naszej ewentualnej porażce. Stratni będziemy jedynie my sami.

 


PIENIĄDZE Z FUNDUSZU

W kraju gra będzie się teraz toczyć wokół pieniędzy z Funduszu Odbudowy. Faktycznie nie są to w pierwszej fazie pieniądze oszałamiające (ok. 5 mld euro zaliczki, choć całość to blisko 60 mld euro), a w dodatku – wbrew nazwie funduszu – w zdecydowanej większości nie będą służyć biznesom poszkodowanym w wyniku pandemii do odbudowania działalności. Nieprzyznanie tych środków Polsce lub też znaczące opóźnienie zatwierdzenia KPO byłoby dla PiS pewnym progiem: po raz pierwszy polityczne poczynania w stosunku do Brukseli miałyby bardzo wymierny koszt finansowy. Wydaje się, że PiS swoich wyborców już na to trochę przygotowuje. W wypowiedziach przedstawicieli władzy pojawia się narracja, że nie są to pieniądze niezbędne (co jest zresztą prawdą). Nie komentują oni natomiast tego, że Ursula von der Leyen wspomniała o uruchomieniu mechanizmu „pieniądze za praworządność”, choć trochę ponad rok temu Mateusz Morawiecki zapewniał, że nie mamy tego problemu dzięki jego umiejętnościom negocjacyjnym. Jej wystąpienie było zresztą w ogóle bardzo stanowcze, nie mniej konfrontacyjne niż wystąpienie polskiego premiera.

Na nieprzyznaniu pieniędzy Polsce skorzystać próbowałaby opozycja, której postawa podczas debaty w PE wskazywała, że jedyną regułą jest „im gorzej, tym lepiej”. Problem w tym, że wyborcy – poza twardym jądrem anty-PiS – mogą mało entuzjastycznie zareagować na przyczynienie się przez opozycję do obcięcia pieniędzy, z których mogliby mieć jakąś korzyść. A przecież o to apeluje też przyjęta m.in. głosami wszystkich opozycyjnych polskich europosłów bardzo ostra rezolucja PE.

Znacznie mądrzej zdaje się tutaj działać Donald Tusk, nie po raz pierwszy zresztą. Przewodniczący PO już jakiś czas temu stwierdził, że nieprzyznanie Polsce funduszy byłoby złe, a teraz zapowiada, że on to „załatwi”. Polska prawdopodobnie pieniądze jednak dostanie niezależnie od działań Tuska – o ile takie w ogóle będą – ale wówczas lider Platformy będzie mógł oznajmić, że stało się to dzięki jego rozmowom z przywódcami krajów członkowskich i pomimo polityki PiS. To taktyka o wiele lepsza niż nadawanie na forum PE na własne państwo i jego rząd bez żadnych hamulców.

Gdzieś w tle tego bieżącego sporu jest zasadniczy konflikt o przyszły kształt UE. Istnieją dzisiaj wszelkie przesłanki, by sądzić, że sytuacja zmierza do jakiegoś przesilenia: szaleńcza polityka klimatyczna, wywołująca kryzys energetyczny na kontynencie, brak innego niż klimat pomysłu ideowego na pociągnięcie obywateli UE za sobą, pandemia, która zaowocowała potężnym uderzeniem w wolności obywatelskie, wreszcie zyskujące na popularności ruchy polityczne, których liderzy – jeśli zdobędą w swoich krajach władzę – mogą chcieć pokierować Unię w inną niż dotąd stronę.

Jedno trzeba mieć zawsze w pamięci: nic nie jest w polityce dane raz na zawsze – a więc także wysokie poparcie Polaków dla naszego członkostwa w Unii – a żadna międzynarodowa struktura nie trwa wiecznie.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter