Przy gigantycznym zamieszaniu, jakie spowodowała zmiana ustawy o IPN w stosunkach polsko-izraelskich, w cieniu pozostał inny efekt tej zmiany, dotyczący historii Polski i Ukrainy.
– Mamy w Polsce dwa miliony Ukraińców i państwo polskie musi jednoznacznie powiedzieć, że gloryfikacja „banderyzmu”, oprawców narodu polskiego, obnoszenie się z symbolami OUN, UPA jest nie do zaakceptowania – podkreślił na konferencji prasowej w Sejmie Tomasz Rzymkowski z Kukiz ‘15.
Na przyjęcie ustawy bardzo krytycznie zareagowała strona ukraińska. Rada Najwyższa przyjęła uchwałę, w której stwierdziła, że „kategorycznie nie przyjmuje i odrzuca politykę podwójnych standardów i narzucania idei odpowiedzialności zbiorowej oraz podejmowanych przez stronę polską prób zrównania wszystkich bojowników o niepodległość Ukrainy ze zbrodniami dwóch reżimów totalitarnych XX wieku, nazistowskiego i komunistycznego”.
Polska wciąż cieszy się wśród Ukraińców bardzo wysoką sympatią – według najnowszych badań amerykańskiego think tanku IRI, pozytywnie lub bardzo pozytywnie odnosi się do nas 58 proc., negatywnie – zaledwie niewiele ponad 1 proc.; za nami jest Unia Europejska jako całość (54 proc. do 6 proc.) i Białoruś (52 proc. do 1 proc.), a dalej Kanada, Niemcy i Litwa. Nieźle wygląda współpraca gospodarcza. Niestety, wszystko to przysłaniane jest przez problemy związane z różnym rozumieniem wspólnej historii.
Zmiana w dwóch artykułach
Na czym polega zmiana ustawy o IPN? Sednem jest tu art. 1 pkt 1, który stwierdza, że w pracach IPN kluczowe jest „ewidencjonowanie, gromadzenie, przechowywanie, opracowywanie, zabezpieczenie, udostępnianie i publikowanie” materiałów dotyczących zbrodni popełnionych na Polakach (niekoniecznie obywatelach RP) i obywatelach polskich (niekoniecznie narodowości polskiej) oraz represji z przyczyn politycznych dokonanych w latach 1917-1990; ważny jest także art. 1 pkt 2 i kolejne, dotyczące ścigania tych przestępstw i upamiętniania miejsc pamięci oraz edukacji.
Ukraińcy stali się jedynym narodem wymienionym w ustawie wprost.
Do tej pory mowa była o dwóch rodzajach zbrodni: nazistowskich i komunistycznych, a także o „innych przestępstwach stanowiących zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości lub zbrodniach wojennych”, a wspomniane represje polityczne dotyczyły czasów PRL. Nowelizacja wprowadziła zupełnie nowy podpunkt art. 1, gdzie mowa o popełnionych na Polakach lub obywatelach RP „zbrodni ukraińskich nacjonalistów i członków ukraińskich formacji kolaborujących z Trzecią Rzeszą Niemiecką”. W ten sposób Ukraińcy stali się jedynym narodem wymienionym w ustawie wprost; nie ma ani słowa o Niemcach, tylko o „zbrodniach nazistowskich”, ani też np. o Rosjanach, tylko o „zbrodniach komunistycznych”, co może stwarzać wrażenie, że najważniejszymi zbrodniarzami byli Ukraińcy, a oprócz nich jacyś nieokreśleni bliżej naziści oraz komuniści.
Pojawił się też specjalny podpunkt art. 2, mówiącego o trybie „postępowania w zakresie ścigania przestępstw” określonych w pkt. 1: „Zbrodniami ukraińskich nacjonalistów i członków ukraińskich formacji kolaborujących z Trzecią Rzeszą Niemiecką, w rozumieniu ustawy, są czyny popełnione przez ukraińskich nacjonalistów w latach 1925-1950, polegające na stosowaniu przemocy, terroru lub innych form naruszania praw człowieka wobec jednostek lub grup ludności. Zbrodnią ukraińskich nacjonalistów i członków ukraińskich formacji kolaborujących z Trzecią Rzeszą Niemiecką jest również udział w eksterminacji ludności żydowskiej oraz ludobójstwie na obywatelach II Rzeczypospolitej na terenach Wołynia i Małopolski Wschodniej”.
Zbrodnie w II Rzeczypospolitej?
Zbrodnie powstałej w 1942 r. UPA dokonywane na Polakach na Wołyniu i w Galicji Wschodniej podczas II wojny światowej godne są najgłębszego potępienia. Podobnie – zbrodnicze działania UPA przeprowadzane już po wojnie, w Bieszczadach. I zapewne nie byłoby tej ustawy, gdyby nie sytuacja za naszą wschodnią granicą, gdzie popierany przez władze Ukraiński IPN z Wołodymyrem Wjatrowyczem na czele tworzy własną wizję historii. UPA to w niej bohaterowie walczący przede wszystkim z Sowietami, a rzeź wołyńska jest jakąś „wojną polsko-ukraińską”, w której winne są obie strony, liczba zaś ofiar polskich jest dużo niższa, niż podają to polscy historycy. Stepan Bandera ma na Ukrainie coraz więcej ulic i pomników, UPA również. A niektórzy ukraińscy publicyści przekonują, że nawet jeśli dowódcy UPA mają coś na sumieniu, to w obliczu wojny z Rosją tacy właśnie bohaterowie są potrzebni Ukrainie, więc ich życiorysy zbadane będą dopiero po wojnie…
Tym niemniej, przyjęta przez Sejm i zaakceptowana przez Senat ustawa jest co najmniej dziwna, jeśli nie błędna. Dlaczego? Po pierwsze ze względu na daty: 1925-1950.
Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, której celem było stworzenie niepodległej Ukrainy, powstała dopiero w 1929 r. Natomiast jej poprzedniczka, Ukraińska Organizacja Wojskowa (UWO) istniała od 1920 r. Skąd więc wziął się rok 1925? UWO przeprowadzała rozliczne akcje terrorystyczne i sabotażowe. W 1921 r. zorganizowała nieudany zamach na Józefa Piłsudskiego, w 1922 r. zamordowała ukraińskiego kandydata do Sejmu Sydora Twerdochliba, a w 1924 r. jej członkowie rzucili petardę prochową pod powóz prezydenta Stanisława Wojciechowskiego. Rok 1925 nie był żadnym przełomem: UWO zrabowała 32 tys. złotych z Poczty Głównej we Lwowie oraz zorganizowała napady na dwa urzędy skarbowe i ambulans pocztowy.