Cztery osoby zmarły w trakcie środowych zamieszek w okolicach Kapitolu - poinformowała waszyngtońska policja. W amerykańskiej stolicy aresztowano ponad 50 osób, a 14 policjantów zostało rannych.
W trakcie środowego posiedzenia zatwierdzającego głosowanie Kolegium Elektorów i wygraną w wyborach prezydenckich Demokraty Joe Bidena do Kongresu wtargnęli zwolennicy prezydenta Trumpa. Parlamentarzyści wstrzymali obrady i zostali ewakuowani.
Demonstranci późnym popołudniem i wieczorem opuścili Kapitol i jego otoczenie.
Obroniliśmy dzisiaj nasz Kapitol. Zawsze będziemy wdzięczni wobec mężczyzn i kobiet, którzy pozostali na swoim stanowisku, aby bronić tego historycznego miejsca
- powiedział Pence. "Ci, którzy dzisiaj siali spustoszenie w naszym Kapitolu, nie wygrali. Przemoc nigdy nie zwycięża. Wolność zwycięża. To wciąż jest izba ludu. Kiedy znów zbieramy się w tej sali, świat ponownie jest świadkiem odporności i siły naszej demokracji" - dodał.
"Senat USA nie zostanie zastraszony" - ocenił natomiast lider republikańskiej większości w tej izbie Mitch McConnell. "Próbowali zniszczyć naszą demokrację. Nie udało im się. Nie udało im się przeszkodzić Kongresowi" - powiedział polityk z Kentucky.
Źródło z otoczenia Pence'a poinformowało, że wiceprezydentowi zaoferowano opuszczenie Kongresu, ale ten odmówił i przez cały czas przebywał na Kapitolu.
Właśnie rozmawiałem z wiceprezydentem Pence'm. Jest naprawdę dobrym i przyzwoitym człowiekiem. Wykazał się dziś odwagą, podobnie jak w Kapitolu 11 września jako kongresman. Jestem dumny, że mogę z nim służyć
- napisał na Twitterze doradca ds. Bezpieczeństwa narodowego Białego Domu, Robert O'Brien.
+++++
Szef policji w Waszyngtonie Robert Contee potwierdził, że wśród zmarłych jest kobieta, która została postrzelona przez policję Kapitolu, a także trzy inne osoby, które zginęły w "nagłych wypadkach".
Policja stwierdziła, że zarówno służby bezpieczeństwa, jak i zwolennicy prezydenta Donalda Trumpa stosowali środki chemiczne podczas kilkugodzinnej okupacji budynku Kapitolu. Przed gmachem i w jego wnętrzu dochodziło do bójek.
Funkcjonariusze policji w Waszyngtonie podali, że unieszkodliwili dwie bomby, jedną znalezioną przed siedzibą Demokratów, a drugą przed siedzibą Republikanów.
+++++
Zwolennicy Donalda Trumpa nie tylko w w Waszyngtonie protestowali przeciwko zatwierdzaniu przez Kongres głosów Kolegium Elektorów potwierdzających zwycięstwo Joe Bidena. Demonstrowali m.in. w Kansas, Ohio, Michigan, Kalifornii, Kolorado, Utah, Nowym Meksyku, Wyoming i Teksasie.
Według amerykańskich mediów, niezależnie od nagłośnionych szeroko zamieszek w Waszyngtonie a także w Georgii, gdzie w środę ogłoszono zwycięstwo wyborcze dwóch demokratycznych kandydatów do Senatu, manifestacje odbyły się też w innych rejonach USA. Miały na ogół pokojowy przebieg.
W stanie Waszyngton około 200 zwolenników Trumpa przedarło się przez bramę rezydencji gubernatora - poinformował lokalna filia stacji NBC - KHQ. Tamtejsza policja stwierdziła, że gubernatora i jego rodziny nie było w domu i znajdują się w bezpiecznym miejscu.
Stowarzyszona z NBC stacja KSNT powiadomiła, że protestujący weszli do gmachu legislatury stanu Kansas w Topeka. Mieli na to pozwolenie i nie doszło do łamania prawa.
„Pojawili się w wyznaczonym terminie, przeprowadzili wiec, było spokojnie, nikt nie poszedł tam, gdzie nie powinien, nie zrobiono nic niezwykłego i wyszli o czasie” – mówił CNBC funkcjonariusz patrolu policji Don Hughes.
Z kolei lokalna gazeta z Ohio „The Columbus Dispatch” podała, że zwolennicy Trumpa i członkowie neofaszystowskiej grupy Proud Boys starli się przed gmachem legislatury stanowej w Columbus z demonstrantami z Black Lives Matter.
Setki zwolenników Trumpa protestowało przed Kapitolem stanu Michigan, podała Detroit Free Press. Według policji manifestacje miały charakter pokojowy.
Także w Salt Lake City, stolicy stanu Utah protesty i miały spokojny przebieg. Budynek legislatury stanowej był zamknięty dla publiczności z powodu pandemii.
Policja w stolicy Kalifornii - Sacramento podała na Twitterze, że 11 osób zostało aresztowanych za nielegalne posiadanie gazu pieprzowego na Kapitolu stanowym.
Martwimy się o bezpieczeństwo delegacji kongresowej Kalifornii, a personel (waszyngtońskiego) Kapitolu stara się wesprzeć ich w każdy możliwy sposób
- ocenił demokratyczny gubernator Gavin Newsom.
Jak wynika z relacji „The Denver Post”, budynki władz w Denver, w Kolorado, zostały zamknięte, a mniej istotni pracownicy opuścili miasto z powodu protestów biura jako środek zapobiegawczy.
Setki ludzi demonstrowało zachowując spokój.
Według NBC News w Nowym Meksyku, Wyoming i Teksasie zamknięto gmachy legislatur stanowych, a w niektórych przypadkach ewakuowano pracowników.
Stany Zjednoczone są odporne. Przetrwały wiele burz dzięki naszemu systemowi rządów i naszej niezwykłej Konstytucji. Przemoc, której jesteśmy świadkami na Kapitolu (w Waszyngtonie) hańbi nasze dziedzictwo
– przekonywał republikański gubernator Wyoming Mark Gordon. Jak dodał zachęcił kraj do naśladowania jego stanu w pokojowym wyrażaniu sprzeciwu, co jest kamieniem węgielnym wolności słowa”.
Także republikański gubernator Georgii Brian Kemp krytykował ludzi zagrażających bezpieczeństwu publicznemu, atakujących organy ścigania i włamujących się do budynków rządowych.
Te działania są hańbą i całkiem szczerze nieamerykańskie
– pisał Kemp na Twitterze.
W USA panuje atmosfera przygnębienia i niedowierzania. Pojawiają się komentarze, że to jeden z najbardziej smutnych dni amerykańskiej demokracji w historii. Co najmniej troje senatorów, którzy wcześniej deklarowali że będą sprzeciwiać się zatwierdzaniu wyniku wyborów oświadczyło że wobec ostatnich wydarzeń zmienia zdanie i nie będzie blokować procesu.