19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Rozgrywki w cieniu konfliktu

Ocena: 0
1403

Polityczne spory wokół sytuacji na polsko-białoruskiej granicy wskazują na jedną z najbardziej niebezpiecznych cech naszego życia publicznego: dramatyczny brak zaufania pomiędzy siłami politycznymi, nawet gdy w grę wchodzi bezpieczeństwo państwa.

fot. Piotr Drabik/CC BY 2.0

Kłótnia o nowelizację ustawy o ochronie granicy państwowej pokazuje ten problem jak w soczewce. Ustawę Sejm przegłosował 17 listopada 245 głosami przeciwko 167 i została ona przekazana do Senatu. Ten niemal na pewno dokona w niej istotnych zmian, wykorzystując prawdopodobnie cały dostępny czas (30 dni), można jednak spokojnie założyć, że zmiany zostaną później przez Sejm odrzucone.

Podczas głosowania w izbie niższej przeciw był niemal cały klub Koalicji Obywatelskiej (poza jednym posłem Rusieckim), całe koło Polski 2050, cały klub Lewicy. Koalicja Polska w całości wstrzymała się od głosu, sygnalizując tym samym swoje votum separatum wobec podtrzymywanej przez KO strategii automatycznego negowania wszystkich działań władzy. W Konfederacji czterech posłów było za, dwóch się wstrzymało, pozostali nie głosowali. Jako komentarz po stronie członków obozu władzy i bliskich jej mediów natychmiast zaczęły krążyć porównania z podobnymi ustawami uchwalanymi u naszych bałtyckich sąsiadów, gdzie nie było sprzeciwów. Takie porównania ładnie się sprzedają, ale pomijają istotę problemu i zdecydowanie nadmiernie sprawę upraszczają.

 


DEFICYT ZAUFANIA

Żeby możliwe było przegłosowanie przy poparciu wszystkich głównych sił politycznych ustawy tego typu, dającej władzy kompetencje przypominające te z asortymentu stanu wyjątkowego, potrzebne jest właśnie wzajemne zaufanie. Opozycja musiałaby wierzyć, że władza nie zechce tych instrumentów wykorzystywać nadmiernie dla własnej politycznej korzyści. Władza z kolei, aby wciągnąć opozycję w proces ich tworzenia, musiałaby wierzyć, że ta będzie zgłaszać jedynie merytoryczne uwagi i nie będzie swojego uczestnictwa w tym procesie wykorzystywała do własnych gier z wyborcami. Jednym słowem – obie strony musiałyby się umówić, że odkładają na bok kwestie partyjne i jest to szczera ugoda, która ma na celu ochronę polskiego państwa, oraz że żadna ze stron nie będzie się starała na niej nadmiernie zarabiać politycznie. Powiedzmy szczerze: przy wystarczającym zaufaniu pomiędzy siłami politycznymi nawet co do takich zysków można się po cichu dogadać. Rzecz w tym, żeby potem nikt tej ugody nie złamał. To jest jednak w Polsce scenariusz nierealny.

Największa partia opozycyjna zainwestowała zbyt wiele w grupę wyborców, którzy gotowi są zwalczać każdy pomysł rządzących w każdych okolicznościach. To ci, którzy klaszczą, gdy na scenie pojawiają się Klaudia Jachira czy Franciszek Sterczewski. Donald Tusk zdaje sobie sprawę – tak można wnioskować z jego ostrożnych wypowiedzi – że to jest dzisiaj mniejszość i te postawy nie oddają nastrojów większości Polaków, w tym sporej części wyborców Platformy. Ale wspomnianych posłów nie był w stanie spacyfikować, a zapewne też nie chciał w tej sprawie działać zbyt ofensywnie, by nie zaryzykować utraty części poparcia. Być może dałoby się jeszcze sytuację opanować, gdyby Platforma od samego początku kryzysu przyjęła wyraźnie inny kurs, a poseł Sterczewski został ukarany za słynny rajd nad granicą, a nie tylko delikatnie skarcony przez Tuska (na konwencji w Płońsku). Donald Tusk miał taką możliwość u zarania kryzysu, bo kredyt zaufania, jaki miał u własnych wyborców w związku ze swoim powrotem, był jeszcze wówczas duży. Tamtej okazji jednak nie wykorzystał, a teraz jest już za późno.

Opozycja, która jako swój główny program przedstawia wciąż bycie anty-PiS-em – niedawno podpisał się pod tym sam Tusk – nie może być wiarygodnym partnerem. To jedna strona medalu. Druga jest taka, że ostatnie sześć lat nie sprzyjało uznawaniu za takiego partnera również rządzących. Ustawa została przedstawiona posłom w trybie takim, w jakim PiS przepychał przez Sejm wiele innych ustaw, czyli z minimalnym wyprzedzeniem, bez solidnych konsultacji pomiędzy klubami, na zasadzie: macie, podziwiajcie i głosujcie za albo będziecie „zdrajcami Polski”.

Mimo apeli prezydent Andrzej Duda nie zwołał również Rady Bezpieczeństwa Narodowego, w której wzięliby udział szefowie klubów i kół parlamentarnych, choć sytuacja jest pod tym względem wręcz modelowa. Prawdopodobnie prezydent i obóz władzy obawiali się, że opozycja w jakiś sposób wykorzysta to spotkanie dla ugrania politycznego kapitału, ale zarazem nie skorzystali w ten sposób z podstawowego instytucjonalnego narzędzia konsultowania oraz uzgadniania z innymi siłami politycznymi ważnych posunięć w warunkach realnego zagrożenie bezpieczeństwa państwa.

Trudno nie dostrzec, że PiS na sytuacji na granicy korzysta – to oczywiste, korzystałaby na tym każda władza, której przypadłoby bronić polskiej granicy. Pytanie brzmi, czy rządzący ograniczają się do dyskontowania kryzysu w jego, by tak rzec, naturalnym biegu, czy też w jakichś aspektach może nie celowo go zaogniają, ale jednak kierują się bardziej własną korzyścią polityczną niż racjami czysto państwowymi. Tego nie rozstrzygam – mamy za mało informacji, żeby mówić o tym w stanowczy sposób. Wypada jedynie zasygnalizować, że jeśli ktoś ma takie podejrzenia, to niestety praktyka sześciu lat sprawowania władzy przez obecny obóz daje mu solidne podstawy.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter