20 kwietnia
sobota
Czeslawa, Agnieszki, Mariana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Rozdarta Ameryka

Ocena: 0
1490

Procesy zachodzące ostatnio w Ameryce znacząco wpływają na pozycję i bezpieczeństwo Polski w świecie.

fot. PAP/EPA/JIM LO SCALZO

Procesy zachodzące ostatnio w Ameryce znacząco wpływają na pozycję i bezpieczeństwo Polski w świecie.

Według badań opinii publicznej przeprowadzonych przez Reutera i Ipsos po ubiegłorocznych wyborach 28 procent wszystkich wyborców było zdania, że miały miejsce „nieprawidłowości”, wśród republikanów zaś taką opinię wyraziło aż 68 procent. Z kolei w badaniu zrobionym przez portal Just the News i agencję Rasmussena 25 procent Amerykanów dało twierdzącą odpowiedź na pytanie, czy stany, w których większość mają republikanie, mogą ogłosić secesję. Zatem zajścia, do których doszło w Waszyngtonie 6 stycznia, były nie tyle wybrykiem skrajnych radykałów, ile odzwierciedleniem głębokich podziałów panujących w USA.

 


„IDYLLA” ZAKŁÓCONA

Od dziesięcioleci wyniki wyborów prezydenckich w USA, z nielicznymi wyjątkami, były przewidywalne. Mimo wielkiego szumu medialnego po dwu kadencjach republikanina następowały dwie kadencje demokraty i na odwrót. Wybory można było przyrównać do sporów w dobrze rozumiejącej się rodzinie, zawsze wygrywał przedstawiciel establishmentu. Jedni reklamowali się jako przyjaciele szarego, ciężko pracującego obywatela, drudzy – jako niestrudzeni obrońcy przed wielkim zewnętrznym zagrożeniem, podczas gdy w istocie rzeczy wygrywali dobrze ustawieni, ponieważ w kraju, w którym lobbing jest legalny, wygrywają ci, którzy mają poparcie ludzi „z grubymi portfelami”.

Wygrana Donalda Trumpa w 2016 r. zakłóciła tę „idyllę”. Amerykańskie elity zostały zupełnie zaskoczone. Formalnie rzecz biorąc, Trump kandydował z ramienia Partii Republikańskiej, ale jak to w 2016 r. trafnie określiła Betsy DeVos, wśród jej przywódców był postrzegany jako intruz (interloper). Co gorsze, po szczęśliwej wygranej (zdobył mniej głosów, ale uzyskał większość w kolegium elektorów) nie zmienił swego stylu, był całkowicie niezależny, robił to, co uważał za słuszne, wszelkie próby okiełznania traktował jak osobistą obrazę i bez szacunku traktował wszystkich, którzy choćby w niewielkim stopniu sprzeciwili się jego decyzjom. Sposób, w jaki traktował współpracowników, mroził krew w żyłach. Taki potentat jak Rex Tillerson, były szef największej firmy naftowej ExxonMobil, który został sekretarzem stanu, o swej dymisji dowiedział się z wpisu na Twitterze.

Swoim zachowaniem Trump przyjaciół sobie nie zjednał, wręcz przeciwnie. Wśród elit liczba jego wrogów wzrastała z dnia na dzień – do końca pozostał intruzem. Biorąc pod uwagę, że Trump nie miał żadnego doświadczenia w polityce, żadnego zaplecza w postaci wypróbowanych współpracowników i trustu mózgów, była to taktyka samobójcza.

 


PRZEGRANA „INTRUZA”

Wbrew szumnym obietnicom Trump wielkiej rewolucji w polityce wewnętrznej nie zrobił. Ani nie zbudował muru na granicy z Meksykiem, ani nie osuszył „waszyngtońskiego bagna”, ani nie wsadził Hillary Clinton do więzienia. Niemniej wśród zwykłych obywateli zyskał niezwykłą popularność, bo doskonale wczuwał się w ich potrzeby. Jako porywający mówca bez kłopotu trafiał do serc wyborców. Jego hasła „America First” (interes Ameryki zawsze na pierwszym miejscu) i „Make America Great Again” (uczyńmy Amerykę ponownie wielką) elektryzowały i mobilizowały słuchaczy. Dzięki temu w wyborach w 2020 r. uzyskał prawie 12 mln więcej głosów niż cztery lata wcześniej. Przy takim oszałamiającym wyniku trudno było liczyć się z porażką, ale według oficjalnych wyników wygrał jego konkurent.

Trump tej przegranej nie uznał i wszelkimi sposobami usiłował podważyć wiarygodność ubiegłorocznych wyborów. Było to zachowanie bez precedensu. W podobnej sytuacji Al Gore w 2000 r. w końcu uznał wygraną George’a W. Busha, podobnie w 1960 r. Richard Nixon nie kwestionował wygranej Johna F. Kennedy’ego. Tamci byli politykami, Trump jest „intruzem” i nie tańczy, jak mu zagra establishment. W oczach dziesiątków milionów wyborców było to i nadal jest jego wielkim atutem – on walczy z elitami i jako taki reprezentuje interes ogromnych rzesz, które z wielkości USA nie ciągnęły wielkich korzyści. Ciężar „wojen bez końca” – tak Trump je trafnie nazwał – spada głównie na barki klasy średniej i biedniejszych. Obciążenie podatkami nieproporcjonalnie mocno dosięga pierwszych, drudzy ginęli w piaskach Iraku i górach Afganistanu. Trump obiecał zakończyć owe konflikty. Trzeba mu przyznać, że w tym zakresie był konsekwentny i osiągnął tyle, ile mógł.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Autor jest profesorem ekonomii w Hollins University w stanie Wirginia, USA

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 20 kwietnia

Sobota, III Tydzień wielkanocny
Słowa Twoje, Panie, są duchem i życiem.
Ty masz słowa życia wiecznego.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 55. 60-69
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter