29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Rosja straszy wojną

Ocena: 0
1606

 

Obecny szef państwa Wołodymyr Zełenski doszedł do władzy, obiecując przynieść Ukrainie pokój. Jednak realne możliwości jego działania są mniej niż skromne. Kreml domaga się, by Donbas otrzymał szeroką autonomię, taką, która dawałaby prawo weta w sprawie przyszłości Ukrainy. Kluczowe z punktu widzenia Putina jest tu powstrzymanie euroatlantyckich dążeń Kijowa, który deklaruje chęć przystąpienia zarówno do Unii Europejskiej, jak i do NATO.

To oczywiste, że władze w Kijowie nie chcą się na to zgodzić. Owszem, i mówił o tym sam Zełenski, Ukraina może przystać na uznanie w Donbasie języka rosyjskiego jako oficjalnego; może się też zgodzić na amnestię dla członków samozwańczych władz czy wojsk obu „republik”, a może nawet na poszerzenie niektórych kompetencji obwodów (odpowiedniki województw) – z pewnością jednak nie na funkcjonowanie jakichś autonomicznych obszarów. Zresztą, samozwańcze republiki zajmują nie więcej niż 40 proc. obu stanowiących Donbas obwodów – donieckiego i ługańskiego. Pozostała część jest pod kontrolą Ukrainy.

Dla władz „republik” powrót pod władzę Kijowa byłby katastrofą. Przed 2014 r. Donieck był głównym ośrodkiem znaczącej w skali całej Ukrainy Partii Regionów – to z niej wywodził się Wiktor Janukowycz. Ale obecni szefowie „DRL” i „ŁRL” to postacie, które wcześniej nic nie znaczyły. Denis Puszilin, przywódca „Donieckiej Republiki Ludowej”, w 2013 r. kandydował do Rady Najwyżej Ukrainy i uzyskał 77 (!) głosów. Ale gdy w 2014 r. w Doniecku objawili się separatyści, został ogłoszony zastępcą tak zwanego ludowego gubernatora obwodu donieckiego (samozwańczego). W 2018 r., po tym jak w zamachu zginął dotychczasowy przywódca „republiki” Aleksander Zacharczenko, wybrano go na „szefa państwa” DRL – otrzymał 61 proc. głosów. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy twierdzi, iż dysponuje dowodami, że to Puszilin był organizatorem zamachu. On sam utrzymuje, że bombę podłożyła SBU.

 


BĘDZIE WOJNA?

Światowe media pełne są rozważań, czy dojdzie do wojny, czy też nie. Tak naprawdę wszystkie te artykuły mają dramatyczny wydźwięk: nawet mając świadomość, że za dzień, dwa, a może za kilka tygodni dojdzie do walk i zaczną ginąć ludzie – niewiele można zrobić.

Nie dziwią więc porównania armii ukraińskiej i rosyjskiej. Ta pierwsza to 255 tys. żołnierzy i 900 tys. rezerwistów, gdy druga – 1 mln żołnierzy i 2 mln rezerwistów. Ukraina zajmuje trzynaste miejsce w świecie pod względem liczby posiadanych czołgów (2,5 tys.), a Rosja – pierwsze (13 tys.). Co prawda Rosja może zwyciężyć wojsko ukraińskie, jednak później będzie musiała okupować zajęte przez siebie terytorium, a to wymaga niewyobrażalnych wręcz nakładów, także finansowych.

Ale tak naprawdę problem jest znacznie poważniejszy. Rosja chce przynajmniej po części odzyskać pozycję, jaką kiedyś miał Związek Sowiecki. Nie jest wystarczająco silna ani gospodarczo, ani militarnie, ale jednak próbuje zrealizować swoje cele. Stąd ciągłe obawy, że gdzieś uderzy – a to na Ukrainę, a to na Łotwę czy Estonię. Zwłaszcza że prezydent Putin chce utrzymać się przy władzy, a żeby to osiągnąć, potrzebuje spektakularnych sukcesów. Atakuje tam, gdzie może – korzystając z nadarzających się okazji, czy to w Europie, czy gdzie indziej, czego przykładem mogą być rosyjskie operacje wojskowe w Syrii. Na razie zareagowały Stany Zjednoczone, rozważając wysłanie dwóch okrętów wojennych na Morze Czarne – a prezydent Joe Biden zaproponował Putinowi spotkanie.

Jak powiedziała w rozmowie z tygodnikiem „Idziemy” Switłana Kononczuk, szefowa Ukraińskiego Niezależnego Centrum Badań Politycznych, Kreml chce pokazać, że w strategicznym układzie sił w Europie Ukraina powinna pozostać dokładnie tam, gdzie się znajduje – w „szarej” strefie niepewności, nie uczestnicząc w żadnych sojuszach, oczywiście z wyjątkiem sojuszu z Rosją. Pani Kononczuk podkreśla, że za pół roku w Rosji powinny odbyć się wybory do wszystkich władz, od szczebla lokalnego po parlament – Dumę Państwową. – Dlatego też dla Putina tak istotna jest walka o patriotyczną mobilizację społeczeństwa na rzecz „ochrony rodaków” za granicą – wskazuje. Jej zdaniem Rosja chce też pokazać swoją siłę. Usiłuje uzasadnić ewentualną ingerencję na Ukrainie, a pamiętając wydarzenia w Syrii, może szybko przejść od słów do czynów.

Z kolei prof. dr hab. Agnieszka Legucka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i uczelni Vistula uważa, że do eskalacji może dojść, ale ograniczonej. – Z rosyjskiego punktu widzenia byłoby najlepiej, jakby Ukraińcy zostali sprowokowani i rozpoczęli marsz na Doniecką i Ługańską Republikę Ludową. Wówczas Rosjanie wejdą z „operacją pokojową” i już tam zostaną – dodaje.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarz, politolog, analityk, działacz społeczny. W przeszłości związany z "Tygodnikiem Demokratycznym", "Kurierem Polskim" i "Rzeczpospolitą". Specjalizuje się w tematyce wschodniej.

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter