Żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych trafnie oceniali niebezpieczeństwo nadciągające ze wschodu. Uważali, że Polska ma dwóch wrogów: niemiecką III Rzeszę i sowiecką Rosję.
fot. Wikipedia/domena publicznaLatem 1944 r. doszło do koncentracji oddziałów partyzanckich NSZ działających na Kielecczyźnie; 11 sierpnia 1944 r. utworzono z nich Brygadę Świętokrzyską, liczącą blisko dziewięciuset żołnierzy. Na jej czele stanął Antoni Szacki ps. „Bohun”, przedwojenny oficer, dobrze znający realia rosyjskie. Jego prawą ręką został cichociemny Leonard Zub-Zdanowicz, mający za sobą ogromne doświadczenie bojowe z walk we wrześniu 1939 r., pod Narwikiem, we Francji i partyzantki na Polesiu i Roztoczu. Towarzyszyło im przekonanie, że trzeba walczyć nie tylko z Wehrmachtem i SS, ale także z Armią Czerwoną, NKWD i komunistyczną agenturą. Bezkompromisowa postawa spowodowała tworzenie czarnej legendy Brygady, która w środowiskach postkomunistycznych i lewicowych trwa po dziś dzień. Wskazywał na to dowódca Brygady w powojennej rozmowie z gen. Władysławem Andersem. „Postawiliśmy sobie jako jedno z głównych zadań osłabienie sowieckiej penetracji przez unieszkodliwienie jej agentów – relacjonował płk Szacki. – Pierwsi rozpoczęliśmy walkę z rosyjskim niebezpieczeństwem, jako nową niewolą, zagrażającą naszemu krajowi ze strony sowieckiej Rosji. Naraziliśmy się przez to na fałszywą propagandę, szerzoną przez Sowietów, o współdziałaniu z Niemcami”.
WRÓG NUMER JEDEN
Żołnierze NSZ walczyli przeciwko Niemcom w bitwach partyzanckich stoczonych m.in. pod Zagnańskiem, Radoszycami, Cacowem, Krępą, Marcinkowicami, zdobywając na wrogu uzbrojenie. Jednocześnie zwalczali komunistyczną agenturę, działającą od stycznia 1944 r. jako Armia Ludowa. Najbardziej spektakularną akcją było rozbicie pod Rząbcem 8 września 1944 r. grupy AL dowodzonej przez Tadeusza Grochala, charakteryzowanej w dokumentach AK i komórce „Antyk” Polskiego Państwa Podziemnego jako banda rabunkowa. NSZ przejęły wtedy archiwum grupy AL. Jak wynika z zachowanych meldunków, znajdowały się w nim „tajne instrukcje niszczenia członków polskich organizacji podziemnych: AK i NSZ, a także rozkazy gnębienia uchodźców z Warszawy”. Walka z sowiecką agenturą została zapamiętana. Żołnierze NSZ stali się wrogiem numer jeden sowieckiego i rodzimego aparatu bezpieczeństwa, instalującego się na ziemiach polskich wraz z ofensywą zimową Armii Czerwonej.
Na początku 1945 r. los Polski był przesądzony. Okupację brunatną zastępowała czerwona. Stalin wchłaniał Polskę jako swoją zdobycz, przy milczącej aprobacie aliantów. „Sytuacja była jasna, że bolszewicy zajmą całą Polskę. Żołnierzom Brygady w razie demobilizacji groziło pojedyncze wyłapanie przez bolszewików” – wspominał Zub-Zdanowicz. W tej sytuacji dowództwo Brygady podjęło trudną, ale racjonalną decyzję. Postanowiono ewakuować Brygadę poza teren Polski i dołączyć do stacjonujących we Włoszech wojsk gen. Andersa. Zakładano, że po pokonaniu Niemiec „wolny świat” wystąpi przeciwko sowieckiej Rosji. A wtedy każdy żołnierz będzie potrzebny, aby przywrócić Polsce niepodległość. Był to tok rozumowania zbieżny z intencjami legalnego rządu polskiego w Londynie i marzeniami dowódcy II Korpusu.
Podjęto próbę przebicia się przez front niemiecki pod Pogwizdowem. Doszło do krwawej bitwy. Grozę sytuacji potęgował fakt, że od wschodu Brygada została zaatakowana dodatkowo przez sowieckie czołgi. Kierując się żelazną pragmatyką, dowództwo podjęło rozmowy taktyczne z oficerami frontowymi Wehrmachtu. Ci zgodzili się na chwilowe zawieszenie broni i żeby Brygada przeszła przez linię frontu. Po wielotygodniowym marszu Brygada przekroczyła Sudety, znalazła się na terenie Czech i doszła w okolice Pilzna.
OCALENIE WIĘŹNIAREK
Wywiad NSZ ustalił, że w pobliskim Holiszowie znajduje się obóz koncentracyjny, w którym Niemcy więzili ponad tysiąc kobiet. Esesmani powzięli plan straszliwej likwidacji obozu: baraki oblano benzyną, aby więźniarki spalić żywcem. Brawurowa akcja polskich żołnierzy udaremniła te plany i 5 maja 1945 r. kobiety odzyskały wolność. Polki, Francuzki, Żydówki ofiarowały żołnierzom niezwykły dar: serce uszyte z pasiaków obozowych, z dedykacją: „Sercem tym, skromnym jak nasze serca, czcimy czyn zbrojny dokonany przez Żołnierzy”.
Brygada nawiązała w tym czasie łączność z dowództwem amerykańskiej III Armii gen. George’a Pattona. Wywiad USA uważnie przyglądał się działaniom Polaków, w obawie, czy nie jest to formacja kolaborująca z Niemcami. Działania operacyjne rozwiały te wątpliwości. Brygada wspomagała walki Amerykanów z niemiecką XIII Armią, a Polacy otrzymali zgodę na noszenie na mundurach oznak amerykańskich i dostali zaopatrzenie żywnościowe. W tym czasie do Brygady dołączali masowo Polacy wyzwalani z obozów jenieckich i koncentracyjnych. Do Brygady dotarł też emisariusz gen. Andersa płk Alojzy Mazurkiewicz. „Byliście i jesteście żołnierzami polskimi, a czyny wasze przejdą do historii” – mówił.
Niestety, marzenie, aby połączyć się ze stacjonującymi we Włoszech oddziałami II Korpusu, nie ziściło się. Na przeszkodzie stanęli Brytyjczycy, którzy nie chcieli rozrastania się Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Był to znak, że nie dojdzie do rozprawy „wolnego świata” z komunistyczną Rosją. Żołnierze Brygady zasilili kompanie wartownicze w amerykańskiej strefie okupacyjnej, gdzie odwiedzał ich m.in. biskup polowy Józef Gawlina.
TEGO WAM NIE WYBACZĄ
Komuniści próbowali wymusić na rządach USA, a później Francji, gdzie w większości osiedli żołnierze Brygady, wydanie ich wymiarowi sprawiedliwości Polski Ludowej za „zwalczanie na terenie kraju członków i oddziałów bojowych partii lewicowych”. To się nie udało. Skutecznie interweniowali generałowie Eisenhower, Patton, Anders i Maczek. Udało się natomiast komunistom stworzyć czarną legendę Brygady Świętokrzyskiej. Jej początki sięgają kłamliwych artykułów sowieckiego agenta Stefana Litauera i książki „Barwy walki” autorstwa osławionego ubeka i szefa MSW Mieczysława Moczara, która dla kilku pokoleń była w PRL lekturą obowiązkową. Inwektywy Moczara o „niemieckich kolaborantach” niektórzy powielają do dziś, zapominając, co na spotkaniu z weteranami Brygady powiedział legendarny gen. Stanisław Maczek: „Rozwój wypadków wam przyznał rację. Jesteście dla wielu wyrzutem sumienia”. I dodawał z goryczą, choć proroczo: „Tego wam nigdy nie wybaczą”.