25 kwietnia
czwartek
Marka, Jaroslawa, Wasyla
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Po co nam konwencja przemocowa?

Ocena: 0
3438
Jeśli podtrzymamy nasze stanowisko ratyfikowania konwencji przemocowej pod warunkiem jej podrzędności wobec Konstytucji RP, nie musimy się jej obawiać – przekonuje prawnik Andrzej Dera, poseł Solidarnej Polski
Z Andrzejem Derą, prawnikiem i posłem Solidarnej Polski, rozmawia Monika Odrobińska


Entuzjaści konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej przekonują, że wyeliminuje ona takie zjawiska w Polsce. Czy nie mamy polskiego prawa?


Nasze prawo karne w odpowiedni sposób chroni kobiety i karze za stosowanie wobec nich przemocy – spełnia wszystkie warunki zawarte w konwencji. Czyli: nakazuje wprowadzanie odpowiedzialności karnej dla sprawców szeregu rodzajów przestępstw, jak np. przemoc domowa, napaść seksualna, molestowanie seksualne czy przymusowa aborcja. Zawarte w konwencji przepisy są obecne w różnych polskich aktach prawnych. Nie mamy tylko zapisów dotyczących np. okaleczenia narządów płciowych u kobiet czy przymuszania do małżeństwa, bo jest to obce polskiej kulturze i u nas nie występuje.


Po co nam w takim razie ta konwencja?


Polska podpisuje różne konwencje. To akt międzynarodowy, który daje wytyczne do poszczególnych aktów prawnych w państwach, które go ratyfikowały. Plusem tej konwencji jest to, że daje ona ochronę osobie poddanej przemocy także poza granicami państwa. Czyli jeśli osoba stosująca przemoc ma zakaz zbliżania się do swojej ofiary, to obowiązuje on zarówno w Polsce, jak i w Wielkiej Brytanii, gdzie ta ofiara może wyjechać.


Dlaczego więc jej ratyfikowanie budzi w Polsce tyle obaw, wręcz sprzeciwów prawników?

To, co jest w tej konwencji niebezpieczne, to definicja płci jako tworu społeczno-kulturowego i karalność dyskryminowania ze względu na nią. To termin sztuczny i niejasny, nieznajdujący zresztą potwierdzenia w naszej ustawie zasadniczej. Są też zapisy uznające za rodzinę osoby zamieszkujące pod jednym dachem, a polska konstytucja mówi jednak wyraźnie o związku kobiety i mężczyzny. I konstytucja jest tu właśnie kluczowa. Ratyfikacja dokumentu nastąpiłaby w trybie art. 89 ust. 1 Konstytucji RP, czyli za uprzednią zgodą wyrażoną w ustawie. Krótko mówiąc: zapisów konwencji zobowiązujemy się przestrzegać, o ile są zgodne z naszą ustawą zasadniczą – to ona jest nadrzędna. Dzięki takiemu warunkowi konwencja nie niesie żadnych niebezpieczeństw; przeciwdziała to tworzeniu bytów sprzecznych z polską kulturą czy tradycją. Podobne rozwiązanie zgłosiły inne państwa, m.in. Litwa i Włochy.


A co z oddaniem monitorowania i oceny wdrażania postanowień konwencji w życie ciału zwanemu GREVIO, które składa się z kilkunastu osób różnej narodowości?

GREVIO ma kontrolować, czy konwencja w Polsce jest przestrzegana. Roli tego ciała ani bym nie przeceniał, ani się go nie obawiał. Jeśli bowiem ratyfikujemy konwencję z zastrzeżeniem, że nadrzędna wobec niej jest nasza konstytucja, ciało to nie może zrobić nic sprzecznego z jej zapisami. Nie ma ono mocy decyzyjnej – to polskie prawo decyduje w konkretnych przypadkach, czy np. odebrać dziecko rodzinie, w której zdiagnozowano przemoc. Chodzi raczej o etaciki dla osób ze środowisk, jak podejrzewam, lewackich, żeby miały możliwość pisania raportów i zarabiania.


Mamy ich jeszcze utrzymywać?

Czy konwencję ratyfikujemy, czy nie, oni i tak je dostaną.


Członkowie GREVIO, monitorując wdrażanie przez Polskę konwencji, mogą kierować się swoją definicją przemocy. Czy mam się obawiać, że jeśli nie puszczę dziecka na zajęcia z edukacji seksualnej, może to być potraktowane jako przemoc wobec niego?

Powtarzam: nadrzędne są zapisy polskiej konstytucji, a jej art. 48 mówi o prawie rodziców do wychowywania dzieci zgodnie ze swoimi poglądami. Przemoc to akty fizyczne i psychiczne. Odbieranie dzieci rodzicom leży w gestii opieki społecznej i prawa krajowego, konwencji nic do tego – jako prawo międzynarodowe nic nie zmieni. Na jej podstawie nikt nie może czegokolwiek żądać, może tylko wymagać – zgodnie z nią nie można np. odebrać dzieci, ona tylko daje wytyczne.


Czy na podstawie tych wytycznych może dojść do takich zmian w naszym prawie, które – w myśl konwencji – zbliżą nas do państw liberalnych typu Szwecja, w której – notabene – przemoc domowa jest największa w Europie?

Jeśli podtrzymamy nasze stanowisko ratyfikowania konwencji pod warunkiem jej podrzędności wobec Konstytucji RP, nie ma takich obaw.


Na ile pewne jest utrzymanie tego zapisu?


Należy śledzić prace legislacyjne: czy i kto zgłasza poprawki w tym temacie, jak przebiega głosowanie w komisji, wreszcie jak wygląda głosowanie w parlamencie. To zadanie dla was, dziennikarzy. Mówcie głośno o tych, którzy podniosą rękę przeciw temu zapisowi. Nie wierzę jednak, że ktoś się do tego posunie.


A ja – patrząc jak PO podlizuje się Unii Europejskiej, jak działa rozbuchane lewactwo w SLD i Twoim Ruchu – mam takie obawy.

Wierzę w zdrowy rozsądek polskich parlamentarzystów. Pamiętajmy, że jest wśród nich sporo konserwatystów, lewicy jest mniej. Jak na razie w dyskusjach nad konwencją radykalne stanowisko zajmują tylko osoby pokroju Roberta Biedronia i Wandy Nowickiej. Jestem dobrej myśli.


A ja będę kontrolować.


rozmawiała Monika Odrobińska
fot. biuro poselskie Andrzeja Dery
Idziemy nr 36 (468), 7 września 2014 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 24 kwietnia

Środa, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem światłością świata,
kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 44-50
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter